J. K. Ardanowski: Dochody rolnicze powinny pochodzić z pracy, z tego, co rolnicy wytworzą w gospodarstwie dzięki zaradności, pracowitości i gospodarności. Dopłaty mogą korygować, ale nie mogą być podstawą dochodów
Na rolnikach zarabiają różne firmy pośredniczące, a rolnikom rekompensuje się dochody z budżetu państwa, dopłacając, by przetrwali do następnego roku, by nie zbankrutowali. Nie. Dochody rolnicze (i tego oczekują rolnicy) powinny pochodzić z ich pracy, z tego, co wytworzą w gospodarstwie, co urośnie, co wyhodują, co dzięki zaradności, pracowitości i gospodarności wytworzą w gospodarstwie i zaoferują na rynku konsumentom za przyzwoitą cenę. Dopłaty mogą korygować, ale nie mogą być podstawą dochodów – powiedział Jan Krzysztof Ardanowski, przewodniczący prezydenckiej Rady ds. Rolnictwa i Obszarów Wiejskich, b. minister rolnictwa i rozwoju wsi, poseł Prawa i Sprawiedliwości, we wtorkowym programie „Polski punkt widzenia” na antenie TV Trwam.
Mija 100 dni od kiedy Robert Telus pełni funkcję ministra rolnictwa i rozwoju wsi. O to, czy dobrze wywiązuje się ze swoich obowiązków najlepiej zapytać polskich rolników. [czytaj więcej]
Czy rzeczywiście nie ma w Polsce nadwyżki zboża i rolnicy mają przygotowane puste magazyny na nadchodzące żniwa? Gość TV Trwam wskazuje, że to, czy rzeczywiście tak jest, dopiero się okaże.
– To, że minister (min. Rober Telus – red.) tak mówi, nie znaczy, że problemy zostały rozwiązane. Eksport nie wzrósł szczególnie istotnie ponad to, co w analogicznych okresach lat poprzednich było eksportowane. Możliwości przeładunkowe wcale się nie zwiększyły. Nie do końca wiadomo, ile tego zboża jest. Podobna sytuacja dotyczy rzepaku. Słyszę, że mamy zapasy 700 tys. ton, ale niektórzy mówią, że jest go 1,4 mln ton. Nie wiadomo. Rolnicy boją się, bo w wielu gospodarstwach zboża w dalszym ciągu jest bardzo dużo. Część ludzi nie sprzedaje, bojąc się bardzo niskiej ceny. To nie jest tak, że za wszelką cenę rolnik chce sprzedać. Ten rok jest może jeszcze dla rolników o tyle dobry, że są dopłaty do sprzedawanego zboża. Czy w następnych latach uda się utrzymać tego typu wsparcie? Zapewne nie – zaznaczył b. minister rolnictwa i rozwoju wsi.
Jan Krzysztof Ardanowski zwrócił uwagę, że ceny płodów rolnych bardzo spadły. Warto podkreślić, że to dotyczy zbóż, rzepaku, jak i owoców (w szczególności owoców miękkich).
W ubiegłym roku ceny malin w skupach wynosiły 15 zł za kilogram, w tym roku jest to zaledwie 5 złotych. Minister Robert Telus przekonuje, że prowadzony przez niego resort zapobiega trudnej sytuacji, która zaistniała na polskim rynku. [więcej]
✔Ze względu na podejrzenia zmowy cenowej na rynku malin podjąłem decyzję o rozpoczęciu kontroli przez wszystkie państwowe inspekcje względem firm skupujących i przetwarzających maliny
✔ UOKiK jest w trakcie kontroli
✔ Kolejną decyzją było powiadomienie CBA
Dość oszukiwania❗ pic.twitter.com/w9Wjy26quT— Robert Telus (@RobertTelus) July 15, 2023
– Wartość sprzedażowa maliny i porzeczki to cena, która absolutnie nie pokrywa kosztów produkcji. Żyją z tego i wykorzystują swoją przewagę firmy skupujące, przetwarzające i pośrednicy. Minister Robert Telus zawiadomił w tej sprawie Centralne Biuro Antykorupcyjne, ale to za mało. Co to daje? Bardzo bym się cieszył, gdyby rząd wreszcie złamał duże oligopole i monopole. To wymaga pewnej odwagi i siły ze strony państwa. Państwo słabe z grupami interesów sobie nie poradzi – stwierdził gość programu „Polski punkt widzenia”.
Jan Krzysztof Ardanowski przypomniał, że w 2018 r. była sytuacja, kiedy udało mu się (pełniąc funkcję ministra rolnictwa) złamać monopol, jeśli chodzi o skup jabłek. Jednak mało brakowało, by poprzez takie działania nie utracił ówczesnej funkcji – dodał.
– Na rolnikach zarabiają różne firmy pośredniczące, a rolnikom dochody rekompensuje się z budżetu państwa, dopłacając, by przetrwali do następnego roku, by nie zbankrutowali. Nie. Dochody rolnicze (i tego oczkują rolnicy) powinny pochodzić z ich pracy, z tego, co wytworzą w gospodarstwie, co urośnie, co wyhodują, co dzięki zaradności, pracowitości i gospodarności wytworzą w gospodarstwie i zaoferują na rynku konsumentom za przyzwoitą cenę. Dopłaty mogą korygować, ale nie mogą być podstawą dochodów. Takiego sposobu myślenia oczekiwałbym od kolejnych ministrów rolnictwa – zaznaczył przewodniczący prezydenckiej Rady ds. Rolnictwa i Obszarów Wiejskich.
Gość TV Trwam wskazał, że pomoc państwa dla rolników i sadowników musi być bardziej precyzyjna, a na polskim rynku powinny działać państwowe firmy, nie w większości zagraniczne i prywatne.
– Nie wolno stosować czegoś takiego, jak skup interwencyjny. Unia Europejska boi się jak ognia twierdzenia, że jakiś kraj stosuje skup interwencyjny. Nie wolno. Są kary, straszenie itd. Firmy państwowe, które zajęłyby się przetwórstwem, mogą jak najbardziej funkcjonować i one powinny mieć istotny udział w rynku, żeby decydować o poziomie cen, do których musiałyby się dołączyć i dostosować również firmy prywatne. W tej chwili firmy prywatne mają eldorado, bo ile chcą, tyle rolnikowi zapłacą i rolnik jest pokrzywdzony – powiedział b. minister rolnictwa i rozwoju wsi.
Warto podkreślić, że minister rolnictwa Ukrainy negatywnie odpowiedział na zaproszenie polskiego odpowiednika ws. problemu zbożowego. Ukraina uważa, że ma dogadane kwestie w tej sprawie z urzędnikami w Komisji Europejskiej i nie musi zważać na Polskę.
– Boję się, że przy wycofaniu się Rosjan z gwarancji związanych z umową zbożową (…) presja ze strony ukraińskich produktów, w tym zboża, będzie jeszcze większa do transportu drogą lądową. W związku z tym nacisk na Polskę i kraje graniczące będzie jeszcze większy. Rozumiem, że chcemy pomagać Ukrainie poprzez tranzyt, jednak czy wyciągnęliśmy wnioski, że ten tranzyt był tranzytem udawanym, że znaczna część (co była uznawana za tranzyt) została w Polsce? To zniszczyło nasz rynek. (…) Mam nadzieję, że system kontroli, który polega na elektronicznych chipach, jakie są montowane, jest skuteczny – powiedział Jan Krzysztof Ardanowski.
Zdaniem przewodniczącego prezydenckiej Rady ds. Rolnictwa i Obszarów Wiejskich w Komisji Europejskiej oraz innych instytucjach unijnych nie ma żadnej solidarności, tylko się o niej mówi.
– Komisja Europejska wylewa krokodyle łzy i właściwie w geście Piłata umywa ręce. Nie tak dawno, bo kilka tygodni temu, KE stwierdziła, że nie jest zainteresowana pomocą w eksporcie do Afryki, czyli tam, gdzie jest potrzebne zboże, bo jej się to nie opłaca. Przepraszam, to jest kupiec, handlowiec, sklepikarz, który szafuje życiem ludzkim, głodem w Afryce, bo mu się nie opłaca? Jeżeli nasze i ukraińskie zboże nie jest u nas potrzebne, to niech KE pomoże logistycznie, finansowo i zmobilizuje inne kraje, by pomóc. Zostaliśmy z problemem sami. Wszyscy obiecywali: Amerykanie wybudują silosy; Niemcy dadzą wagony do transportu, stworzą infrastrukturę potową kontenery i nic z tego nie zostało zrealizowane – podsumował poseł.
radiomaryja.pl