Branża transportowa w Polsce cierpi na znaczne braki kadrowe
Branża transportowa bije na alarm. Według szacunków w Polsce może brakować nawet 120 tys. kierowców ciężarówek. Firmy próbują zapełniać braki kadrowe pracownikami m.in. ze Wschodu, ale i ten kierunek powoli się wyczerpuje.
Polacy w poszukiwaniu lepszych zarobków odchodzą do zagranicznej konkurencji. W naszym kraju w ub. roku średnio mogli zarobić nieco ponad 6 tys. 200 zł.
Sytuację na rynku krytycznie ocenia przewoźnik międzynarodowy, Waldemar Jaszczur. Obawami napełnia wizja scenariusza brytyjskiego, gdzie braki kierowców spowodowały niedobory towarów w sklepach i paliwa na stacjach benzynowych.
– Sytuację można uratować poprzez zmianę warunków. Dzisiaj polski przewoźnik oczekuje wsparcia od polskiego rządu i zmiany przepisów w taki sposób, aby można było ludziom więcej płacić. Jeśli nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Jeżeli zaproponujemy ludziom większe pieniądze, to oni wrócą z firm zachodnich, bo wcześniej pracowali u nas. Trzeba zmienić zasady, warunki i pochylić się nad tym problemem. Jeszcze 1-2 miesiące i okaże się, że czeka nas to samo co Wielką Brytanię – podkreśla Waldemar Jaszczur.
Przewoźnicy oczekują od rządu zmian dotyczących m.in. kształcenia młodych kierowców. Potrzebna jest pilna reakcja, bo już 2 lutego wchodzi w życie drugi etap pakietu mobilności, który negatywnie wpłynie na sytuację kadrową branży.
Firmy wskazują, że już teraz coraz prężniej działają agencje, które szukają kierowców już nie tylko z Ukrainy czy Białorusi, ale np. z Nepalu czy Wietnamu.
RIRM