Brak konsekwencji Niemiec i Francji ws. wojny na Ukrainie
Rosja nie może wygrać tej wojny – mówią jednym głosem liderzy Polski, Niemiec i Francji. Jednak w słowach oraz czynach Berlina i Paryża brakuje konsekwencji.
Głównym tematem rozmów w Pałacu Elizejskim w Paryżu była rosyjska agresja na Ukrainę i rozpoczęta kilka dni temu ukraińska kontrofensywa.
– Dla bezpieczeństwa Europy (…), przyszłości UE, fundamentalne znacznie ma to, żeby rosyjski imperializm został zgaszony – mówił Andrzej Duda, prezydent RP.
https://twitter.com/prezydentpl/status/1668538849931194369
Prezydent Polski, prezydent Francji Emmanuel Macron i kanclerz Niemiec Olaf Scholz podczas spotkania Trójkąta Weimarskiego wspólnie zadeklarowali dalszą pomoc dla Kijowa.
– Nasze niezachwiane wsparcie dla Ukrainy musi być kontynuowane, niezależnie od tego, czy będzie to wsparcie polityczne, wojskowe, gospodarcze, humanitarne lub dotyczące odbudowy kraju – wyjaśnił prezydent Francji.
Polska, Francja i Niemcy dążą do opracowania gwarancji bezpieczeństwa dla Ukrainy. Prezydent Andrzej Duda uważa, że priorytetem powinno być stworzenie dla Kijowa – najlepiej podczas lipcowego Szczytu NATO w Wilnie – realnej perspektywy przystąpienia do Sojuszu Północnoatlantyckiego. Najpierw jednak musi zakończyć się rosyjska agresja i dojść do wyzwolenia okupowanych ukraińskich ziem.
– Nadszedł czas, żeby Putin wreszcie zrozumiał, że jego plan się nie powiódł. Czas, by tę wojnę po prawie 16 miesiącach, z setkami tysięcy zabitych, z milionami rannych i jeszcze większą liczbą uchodźców zakończyć – podkreślił Olaf Scholz, kanclerz Niemiec.
Dr Bogdan Pliszka z Polskiego Towarzystwa Geopolitycznego nie jest jednak przekonany co do wiarygodności słów prezydenta Emanuela Macrona i kanclerza Olafa Scholza.
– W Paryżu i Berlinie nauczyli się, że trzeba mówić, że tak samo jak Polska będziemy pomagać Ukrainie, też potępiamy rosyjską agresję, potępiamy Puitna. Po czym oczywiście za tym nie idą żadne czyny. Francja i Niemcy wracają do tej swojej ewidentnie prorosyjskiej polityki – dodał.
Potwierdzają to ostatnie wypowiedzi liderów Niemiec i Francji. Pod koniec maja Emmanuel Macron mówił o rozbudowie militarnego potencjału m.in. w Polsce.
– W tej chwili wschodnia flanka jest za bardzo dozbrojona. Może to doprowadzić w przyszłości do eskalacji napięć z Rosją – ocenił.
– Od czasu do czasu rozmawiałem z rosyjskim prezydentem, i to nie tylko przed wojną, ale także w jej trakcie. Czasem bardzo długo, a ponieważ nie rozmawialiśmy od dłuższego czasu, zamierzam ponownie się z nim skontaktować – tak mówił Olaf Scholz o swoich kontaktach z Władimirem Putinem.
Szef prezydenckiego Biura Polityki Międzynarodowej, Marcin Przydacz, zaznaczył, że próby przekonywania Putina do dialogu mogą zostać poczytane przez Moskwę jako element słabości.
– To Rosja musi zrozumieć, że prowadzi niekonstruktywną, agresywną politykę i wycofać się z terytorium Ukrainy. Wtedy rzeczywiście można zacząć myśleć o jakichś aktywniejszych działaniach dyplomatycznych – dodał.
Powrót do współpracy i ponownego zacieśniania relacji z Rosją jest w najbliższych czasie niemożliwy. Francja i Niemcy znalazły jednak rozwiązanie – wskazał politolog prof. Tadeusz Marczak.
– Stara Europa – Berlin i Paryż – teraz orientują się na Chiny. I to jest niebezpieczne dla nas, ale przede wszystkim to podważa międzynarodową pozycję USA – wyjaśnił.
Ponadto Emmanuel Macron po wizycie w Chinach wprost apelował o stopniowe uniezależnianie Europy od Stanów Zjednoczonych.
Jakub Więcław/TV Trwam News