W poszukiwaniu zgody i prawdy

Można mieć wrażenie, że główne hasło kampanii Bronisława Komorowskiego
"Zgoda buduje" miało żywot tak długi, jak sama kampania wyborcza. Wpuszczony w
maliny przez "Wyborczą", rozgrywającą od lat polskie tematy światopoglądowe
według swoich oczekiwań, prezydent elekt wypowiedział się za przeniesieniem
krzyża sprzed Pałacu Prezydenckiego w inne miejsce.

Tym samym druh druhów zrobił niemiłą niespodziankę nie tylko młodym
harcerzom, którzy przynieśli ten krzyż w to symboliczne miejsce, gdzie tysiące
ludzi opłakiwało śmierć prezydenckiej pary Marii i Lecha Kaczyńskich oraz
wszystkich pozostałych ofiar tragedii smoleńskiej. "Zgoda" wydaje się wątpliwa,
gdyż pozostawienie krzyża w tym miejscu lub jego przeniesienie dzieli Polaków
według racji religijnych i politycznych.
Warto tu przypomnieć, że po wprowadzeniu stanu wojennego niedaleko tego miejsca,
tuż przy kościele św. Anny, ludzie w sposób równie spontaniczny układali na
ziemi kilkumetrowy krzyż z samych kwiatów. Każdej nocy komuniści krzyż ten
likwidowali, ale już następnego dnia odradzał się ułożony z nowych kwiatów.
Krzyż, przy którym modlono się i śpiewano religijne i patriotyczne pieśni, był
reakcją na stan wojenny, na zamach dokonany na wolny Naród, oraz upamiętniał
nieznaną wtedy liczbę ofiar stanu wojennego. Władza zdawała sobie sprawę z
historycznej symboliki tego krzyża i odbierała go jako wymierzony przeciwko jej
polityce "zgody i porozumienia narodowego". Podobnie zachowuje się dziś
Platforma Obywatelska.
Naczelny "Rzeczpospolitej" Paweł Lisicki podziela te racje: "bo w tym samym
stopniu, w jakim [krzyż – przyp. W.R.] jest symbolem pamięci, jest też, a
przynajmniej może się łatwo stać, symbolem politycznym. Znakiem rozpoznawczym
dla ludzi, którzy są zwolennikami legendy Lecha Kaczyńskiego. Którzy porównują
tragedię smoleńską z Katyniem i uważają, że ofiary katastrofy były poległymi".
Autor protestuje przeciwko jakiemukolwiek porównywaniu "przypadkowej tragedii
katastrofy smoleńskiej" z ofiarą życia zamordowanych w Katyniu i nie zgadza się
na to, by krzyż stał się "narzędziem jednej partii", czyli "bardziej znakiem PiS
niż PO". Dlatego, jego zdaniem, obecny prezydent ma prawo domagać się
przeniesienia krzyża poza pałacowy dziedziniec.
Dwie rzeczy zasmuciły mnie w tym wywodzie. Skąd autor wie, że ofiary katastrofy
smoleńskiej nie były poległymi? To chyba ma wyjaśnić śledztwo, które nadal
zakłada wszystkie ewentualności przyczyn katastrofy, w tym zamach, czyli umyślne
spowodowanie wypadku. Czy już nie pamiętamy o tym, że po kilkudziesięciu latach
od katastrofy gibraltarskiej doszło do ekshumacji ciała śp. gen. Władysława
Sikorskiego? Przy czym organizatorzy tej akcji usilnie dążyli do potwierdzenia
wersji zamachu na życie generała, wersji, która pasowała im szczególnie w
kontekście udziału Polaków w tym zamachu. Drugie nieporozumienie to dzielenie
ofiar na te spod znaku PiS i na te innych orientacji politycznych. To
nieuzasadniony zarzut, gdyż stojąc pod krzyżem, czujemy przede wszystkim
zwycięstwo życia nad śmiercią i dobra nad złem. Gdzie jest tu miejsce na analizę
przynależności partyjnej? Tak na chrześcijaństwo nie powinno się patrzeć. I
jeszcze jedno. Paweł Lisicki pisze: "Obrona krzyża zamyka ponownie partię
Jarosława Kaczyńskiego w zaułku, z którego wydostała się w trakcie kampanii
prezydenckiej. Przypomina o dawnym wizerunku Prawa i Sprawiedliwości jako
ugrupowania nierozumiejącego współczesności, o ciasnych horyzontach, blisko
związanego z Radiem Maryja". Słownictwo to wpisuje się, niestety, w język
formacji, która rządziła Polską przez 45 lat i – jak widać – znajduje dziś
kontynuację nie tylko w Platformie Obywatelskiej. Zawsze zdumiewa mnie pewność
ludzi, którzy wiedzą, jak należy rozumieć współczesność, gdzie znajduje się
zaułek, a gdzie agora i kto reprezentuje ciasne, a kto szerokie horyzonty. To
nie buduje wśród Polaków atmosfery zgody.
A wystarczyłoby trochę dobrej woli, aby się przekonać, że prawdziwy obraz Radia
Maryja i bardzo wielu środowisk, w tym naukowych, skupionych wokół tej stacji
oraz całkowicie współczesnej i nowoczesnej uczelni, jaką prowadzą Ojcowie
Redemptoryści, jest na wskroś inny od obrazu lansowanego w głównych mediach.
Niektórzy prawicowi publicyści już się o tym przekonali, a kolejne roczniki
absolwentów uczelni założonej przez ojca Tadeusza Rydzyka bez problemu znajdują
pracę, bo wraz z wykształceniem posiedli, tak potrzebne we współczesnym trudnym
świecie, wartości, w tym tę podstawową – nie kłamać.
Zobowiązanie wyborcze prezydenta elekta "Zgoda buduje", za sprawą kontrowersji
wokół przeniesienia krzyża, zostało poddane poważnej próbie. Tym bardziej trzeba
się otwarcie upominać o zgodę, porozumienie, o przyzwoitość w życiu publicznym,
szczególnie w polityce, o poszanowanie uczuć religijnych, o mówienie prawdy.
Nikt w Polsce nie powinien czuć się pokrzywdzony i dotknięty. Zgoda przy dobrej
woli skonfliktowanych stron buduje, tak jak budują zgodę media, gdy są
odpowiedzialne i kierują się prawdą.

Wojciech Reszczyński

Autor jest komentatorem w Programie 3 Polskiego Radia SA.

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl