Szmajdziński? Może sam nawet nie liczy na wygraną

Z prof. Zdzisławem Krasnodębskim, socjologiem z Uniwersytetu
Kardynała Stefana Wyszyńskiego, rozmawia Paweł Tunia

Jerzy Szmajdziński dużo opowiada o swojej kampanii, ale czy ma jakieś
szanse na powtórzenie sukcesu wyborczego Aleksandra
Kwaśniewskiego?

– Raczej żadnych. Wszystko się oczywiście może
zdarzyć. Jeśli kandydat lewicy miałby jakieś szanse, to tylko wtedy, gdyby
wyborcy byli zdesperowani i szukali jakiejś trzeciej drogi. Ale wydaje mi się,
że wybór rozstrzygnie się między kandydatem PO a PiS, bo tutaj właśnie przebiega
podział wzbudzający duże emocje. Dlatego nie daję innym kandydatom większych
szans, chyba że powstałyby jakieś nagłe i gwałtowne ruchy na scenie
politycznej.

Szmajdziński może być postrzegany jako taka
alternatywa?

– Właściwie trudno nawet powiedzieć, czy jest tu jakaś
alternatywa programowa i czy tym się ludzie tak naprawdę w Polsce interesują,
czy jest zainteresowanie programem tego kandydata. O to w ogóle się mało pyta.
Kandydaci prawie w ogóle swoich programów nie przedstawiają. Trudno powiedzieć,
jaki program ma Bronisław Komorowski czy Radosław Sikorski, podobnie jest z
Jerzym Szmajdzińskim. Może on nawet nie liczy na wygraną. Ta kandydatura jest
chyba po to, aby wzmocnić swoją partię i zaistnieć publicznie. Wiadomo, że jak
się nie wystawia kandydata, to partia traci popularność. Wydaje mi się, że tzw.
postkomunizm polityczny jest już trochę przeżytkiem w Polsce.

Na jaki elektorat może liczyć kandydat SLD?
– Na ludzi,
którzy byli związani z SLD, ale znaczna część z nich odpłynęła do Platformy.
Ewentualnie na tych, którzy będą szukać z powodu zmęczenia konfliktem głównych
partii jakiegoś innego kandydata. Poza tym istnieje jeszcze grupka lewicującej
młodzieży. Gdyby kandydat miał bardziej antykapitalistyczne hasła, to wtedy być
może ona by się do niego garnęła. Jednak partia, która za nim stoi, jest zbyt
tradycyjna, by przyciągać jakieś radykalne grupy młodzieży.

Haseł antykapitalistycznych nie słychać w przemówieniach
„Superszmai”. Mówi dużo o godności ludzkiej i pracowniczej.

– W
Polsce hasła socjalne głoszone przez związki zawodowe pochodziły głównie od
ruchu solidarnościowego. Hasła te nie były komunistyczne. Dlatego polska
socjaldemokracja jest inna niż na przykład niemieckie SPD. Polska
socjaldemokracja to była partia właścicieli PRL, którzy odczuwali nostalgię po
1989 roku. Nie ma tu zakorzenienia w ruchu robotniczym, jak to jest w przypadku
brytyjskiej Labour Party czy w niemieckiej SPD.

Dziękuję za rozmowę.

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl