Strasburg dezerteruje

Międzynarodowy sąd kieruje się wąsko pojętym legitymizmem, formalnie
stosuje przepisy, nie widząc wartości, które mają one chronić. Przeciwnie, ulega
konsekwentnie politycznej poprawności. Mamy więc do czynienia z dyktaturą litery
prawa. Z drugiej zaś strony jest odradzający się rosyjski autorytaryzm, dla
którego prawo jest narzędziem politycznym i istnieje co do zasady po to, aby nim
manipulować.

W tym kontekście brak sprawiedliwego rozstrzygnięcia w Strasburgu nie może
dziwić. Chociaż nadzieje były ogromne. Uprawniało do nich bardzo staranne i
profesjonalne przygotowanie argumentów skarżących i arogancka postawa
przedstawicieli Federacji Rosyjskiej. Wynik jest jednak przede wszystkim
uchyleniem się od decyzji. Sędziowie chyba przestraszyli się konsekwencji
dokonania precedensowego rozstrzygnięcia. Gdyby bowiem uznano właściwość
Trybunału do stwierdzenia naruszenia art. 2 Europejskiej Konwencji Praw
Człowieka, gwarantującego prawo do rzetelnego postępowania w sprawie śmierci
ofiar zbrodni katyńskiej, to bez wątpienia jego złamanie zostałoby stwierdzone.
A to w konsekwencji oznacza, że wyrok musiałby zawierać nakaz naprawy
udowodnionego bezprawia – wznowienie postępowania karnego, odtajnienie
pozostających tajnymi jego akt, odtajnienie postanowienia o umorzeniu śledztwa i
dalszych postanowień w tej sprawie (chodzi m.in. o skargi stowarzyszenia
Memoriał) oraz rozpoczęcie procedury rehabilitacji ofiar. Czy wtedy Rosja
wykonałaby orzeczenie? Może po prostu odmówiłaby. ETPC nie ma własnych środków
egzekucji, zaś Rada Europy (której pozostaje częścią) jest zbyt słabym organem
międzynarodowym, żeby do czegokolwiek zmusić Moskwę. Takiego scenariusza na
razie jednak uniknięto i być może o to chodziło.

Z drugiej strony widać jednak, że rzeczywistość rosyjskiego wymiaru
sprawiedliwości jest szokująca z punktu widzenia standardów europejskich. Katyń
nie jest tu odosobnionym przypadkiem. Prawie połowa wszystkich spraw przed
strasburskim sądem to skargi przeciwko Rosji, składane głównie przez jej
własnych obywateli. Ale i sformułowania wyroku w sprawie katyńskiej nie
pozostawiają wątpliwości co do ogólnej oceny organów rosyjskich przez
międzynarodowy sąd. "Trybunał uderzyła niechęć władz rosyjskich do
potwierdzenia, co rzeczywiście wydarzyło się w Katyniu. Stanowisko rosyjskich
sądów wojskowych utrzymujące, wbrew ustalonym faktom historycznym, że krewni
skarżących "zaginęli" w sowieckich obozach, było przykładem rażącego braku
szacunku dla odczuć skarżących i umyślnym zaciemnianiem okoliczności zbrodni
katyńskiej" – napisali sędziowie. Godne potępienia jest też odrzucenie wniosków
o rehabilitację, nieustalenie miejsc pochówku i okoliczności śmierci Polaków –
bliskich skarżących. "Trybunał zgodził się ze stanowiskiem skarżących, że
zaprzeczanie masowemu mordowi wraz z dorozumianą sugestią, że polscy więźniowie
mogli być słusznie skazani na śmierć, wskazuje na nieludzki stosunek władz
rosyjskich" – mówi wyrok.

Z tym, że za tymi słusznymi stwierdzeniami nic dalszego nie poszło. Trybunał
przymknął oko nawet na rażące naruszenie zasad współpracy ze strony Rosji,
przejawiające się przede wszystkim w nieprzekazywaniu koniecznych dla pełnej
oceny dowodów materiałów, powołując się na ich objęcie tajemnicą państwową. To
znaczy sąd stwierdził złamanie konwencji, ale nie wyciągnął z tego żadnych
konsekwencji w konkluzjach wyroku.

Nie może więc dziwić zadowolenie strony rosyjskiej, która praktycznie będzie
musiała jedynie zwrócić stronie skarżącej niewielkie koszty uczestniczenia w
postępowaniu (6,5 tys. euro), i to wszystko. Orzeczono, że "samo stwierdzenie
naruszenia Konwencji będzie stanowiło wystarczające słuszne zadośćuczynienie".
Sytuacja Rosji nie wygląda wprawdzie aż tak korzystnie, jak to przedstawiała
wcześniej rosyjska prasa, ale podstawa argumentacji Moskwy została w Strasburgu
zaakceptowana. Chodzi o uznanie braku jurysdykcji dla oceny działania rosyjskich
organów. Żeby podkreślić swoją satysfakcję, pełnomocnik rządu rosyjskiego znowu
powtórzył, że w 1940 r. miały miejsca jakieś "wydarzenia katyńskie". Dodał, że
według Trybunału Rosja miała "wszelkie podstawy dla utajnienia postanowienia o
umorzeniu badania sprawy katyńskiej". I nic mu nie przeszkadza ważne dla Polaków
stwierdzenie, że "masowy mord dokonany na polskich więźniach jest zbrodnią
wojenną", a zatem ani bliżej nieokreślonym "wydarzeniem", ani "zaginięciem".

Z polskiej strony zadowolenie wyrażane przez niektórych komentatorów to
jednak robienie dobrej miny do złej gry. Coraz wyraźniej pobrzmiewa
rozczarowanie. Główny prawnik polskiej strony mec. Ireneusz Kamiński już zresztą
zapowiada odwołanie do Wielkiej Izby Trybunału. Ma ono pewne szanse. Wczorajszy
wyrok jest bowiem kompromisem. Trzech na siedmiu sędziów było zwolennikami
rozstrzygnięcia po myśli wnioskodawców, w tym przewodniczący Izby.

Jednak naprawdę to nie na instytucje międzynarodowe takie jak ETPC możemy
liczyć w relacjach z Rosją. Nic nie zastąpi twardej i konsekwentnej polityki
naszego państwa, wzrostu jego znaczenia dzięki sile naszej gospodarki i armii
oraz odpowiednich sojuszy. Dopiero, kiedy Rosja nie będzie w nas widziała
"bliskiej zagranicy", małego państwa, z którym nie trzeba się liczyć, będzie
można rozwiązać ten i inne problemy, jakie mamy ze wschodnim sąsiadem.

Piotr Falkowski

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl