Siekiera nad kliniką

Zdaniem lekarzy, Fundusz przeznacza za mało środków finansowych na
ratowanie zdrowia i życia pacjentów. – Budżetu nie rozciągniemy – argumentuje
dolnośląski NFZ.

– Stwierdzono u mnie raka pęcherza moczowego. Nowotwór okazał się złośliwy.
Potrzebna jest natychmiastowa operacja. Ale wszystkich obowiązuje kolejka do
zabiegów – żali się "Naszemu Dziennikowi" jeden z pacjentów Kliniki Urologii i
Onkologii Urologicznej. Chorzy muszą cierpliwe czekać na przyjęcie do kliniki,
chociaż dla wielu z nich może to oznaczać pogorszenie się stanu zdrowia. Lekarze
mogliby przeprowadzać więcej operacji, ale ze względu na obowiązujące limity nie
mogą.
Szef Kliniki Endokrynologii i Diabetologii prof. Andrzej Milewicz wskazuje
natomiast, że przez niższe, w porównaniu z ubiegłym rokiem, o ćwierć miliona
złotych finansowanie na przyjęcie na oddział szpitalny trzeba czekać minimum
trzy miesiące. – Nie mogę nie przyjąć trzymiesięcznego dziecka z obustronnym
bakteryjnym zapaleniem płuc, z wadą serca, bo mamy wtedy do czynienia z
zagrożeniem życia – podnosi natomiast prof. Andrzej Boznański, kierownik Kliniki
Pediatrii.
Dyrektor wchodzącego w skład Akademii Medycznej Samodzielnego Publicznego
Szpitala Klinicznego nr 1 Andrzej Zdeb stwierdza, że od 1 lipca br. nad tą
placówką wisi siekiera. – I już niewiele brakuje, aby spadła nam na szyję –
mówi. Zgodnie z obowiązującą od tej daty nową ustawą, jeśli szpital nie będzie
miał dodatniego wyniku finansowego – pójdzie do likwidacji. Odpowiedzialność za
długi ponosi organ założycielski, czyli w tym przypadku Akademia Medyczna we
Wrocławiu. – Taka sytuacja może doprowadzić do upadku naszą uczelnię – ostrzega
prof. Romuald Zdrojowy, prorektor AM, a zarazem kierownik Kliniki Urologii i
Onkologii Urologicznej.
Dyrektor Andrzej Zdeb tłumaczy, że dolnośląski oddział NFZ ociąga się z
refundowaniem tej placówce tzw. nadwykonań, czyli kosztów leczenia – ze względu
na zagrożenie życia – większej liczbie pacjentów niż jest to zawarte w
kontrakcie. Kwestia zbyt niskich kontraktów pojawiła się dwa lata temu i ciągnie
się do dziś. Szpital przegrał właśnie przed sądem drugiej instancji proces, w
którym domagał się z Narodowego Funduszu Zdrowia pieniędzy za nadwykonania w
Klinice Okulistycznej.
W ubiegłym roku SPSK nr 1 otrzymał z Funduszu 165 mln zł, w tym roku – 181 mln
złotych. Są kliniki, które nie wykorzystały swoich limitów na kwotę 5,5 mln
złotych. Rzecznik dolnośląskiego oddziału NFZ Joanna Mierzwińska twierdzi w
rozmowie z "Naszym Dziennikiem", że obecnie są prowadzone rozmowy z dyrekcją
szpitala, jak te niewykorzystane środki przesunąć tam, gdzie ich już zabrakło.
Dodaje, że np. Klinika Urologii oraz Klinika Chirurgii Dziecięcej nie
wykorzystały w ubiegłym roku kwoty 400 tys. złotych. W 2010 r. na zabiegi w tych
placówkach chorzy oczekiwali dziesięć miesięcy, a w tym roku czas ten wydłużył
się już do dwunastu miesięcy. – Na czym ten fenomen polega? – pyta Mierzwińska.
I dorzuca uwagę, że szef szpitala powinien zorganizować w nim pracę tak, aby
zmieścić się w ustalonych kontraktach. Dyrektor Zdeb kontruje, że nawet jeśli
pieniądze zostaną przesunięte z innych klinik na te najbardziej oblegane, to i
tak ich zabraknie.
W marcu 2010 r. minister Ewa Kopacz podczas swojej wizyty we wrocławskiej
Akademii Medycznej zapewniała, że wkrótce przedstawi pakiet ustaw zdrowotnych.
Miał być głosowany pod koniec roku. – Mam nadzieję, że prezydent ich nie
zawetuje. Bo będziemy mieć innego prezydenta – stwierdziła buńczucznie pani
minister. Mówiła wówczas, że nie ma żadnych realnych obaw w związku z
wprowadzeniem rozporządzenia o opiece zadaniowej. Zapewniała też, że żaden z
pacjentów wymagających opieki nie zostanie jej pozbawiony.
Rzeczywistość okazała się zupełnie inna. Kiedy w 2007 r. Ewa Kopacz, lekarz
pediatra z Szydłowca, wchodziła do rządu Donalda Tuska, premier w swoim exposé
obiecywał: podwyżki w służbie zdrowia, przekształcenie samorządowych zespołów
opieki zdrowotnej w spółki, wprowadzenie koszyka podstawowych świadczeń
zdrowotnych i podział Narodowego Funduszu Zdrowia na kilka konkurujących ze sobą
instytucji ubezpieczeniowych. Kopacz nie udało się jednak zlikwidować
największych bolączek nurtujących służbę zdrowia. W kolejce do wielu
specjalistów trzeba czekać nawet dwa lata. Piętno długu wciąż ciąży nad wieloma
szpitalami. W połowie bieżącego roku tylko wymagalne zobowiązania, czyli te,
które powinny być natychmiast regulowane, sięgnęły kwoty około 2 mld złotych.
Lekarze z wrocławskich klinik Akademii Medycznej twierdzą, że leczą zawały serca
u swoich pacjentów, ale wkrótce te szpitale mogą być same nimi dotknięte.

 

Marek Zygmunt

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl