Ruszył proces Breivika

Podczas pierwszej rozprawy sędzia miał zadecydować, czy 32-letni Norweg
pozostanie w areszcie i czy proces będzie toczył się za zamkniętymi drzwiami. W
drodze na salę sądową oburzeni mieszkańcy stolicy uderzali w szyby samochodu,
którym jechał podejrzany. Norweski dramat odbił się szerokim echem w całym
świecie i poskutkował już podjęciem przez niektóre państwa dość kontrowersyjnych
decyzji w teorii mających na celu zwiększenie bezpieczeństwa.

Tuż przed rozpoczęciem przesłuchań Andersa Behringa Breivika w samo południe
uczczono wczoraj minutą ciszy ofiary zamachu. Ruch zamarł w całym kraju – w
urzędach, na giełdzie w Oslo, lotniskach, ulicach, stanęły też pociągi. Na
dziedziniec uniwersytetu w Oslo przybyli ubrani na czarno król Harald V, królowa
Sonja i premier Jens Stoltenberg wraz z członkami rządu. Napastnik wyjaśniał, że
zamierza przed sądem przedstawić tę samą wersję wydarzeń, którą podał policji.
Potwierdził, że zdaje sobie sprawę, iż jego czyn był "odrażający", lecz w jego
mniemaniu "konieczny". Przed rozpoczęciem procesu pojawiły się liczne głosy
wzywające do utajnienia go i nierelacjonowania w mediach, aby w ten sposób nie
dawać Breivikowi "platformy" do głoszenia jego morderczych teorii. Sąd
przychylił się do tych próśb. Zgodnie z norweskim prawem grozi mu kara
pozbawienia wolności maksymalnie do 21 lat. Istnieje jednak przepis pozwalający
na jej przedłużanie, jeśli skazany stanowi zagrożenie dla społeczeństwa.
Według najnowszych danych śmierć z ręki zamachowca poniosło co najmniej 76 osób
(wcześniej mówiło się nawet o 93 zabitych). Nie jest to jednak ostateczna liczba
ofiar piątkowej masakry, ponieważ kilku uczestników obozu na wyspie Utoya wciąż
uważa się za zaginionych. Zdaniem policji, prawdopodobnie utonęli podczas próby
wydostania się z wyspy i przepłynięcia na stały ląd.
Jako pierwsza wprowadzenie nowych regulacji prawnych będących bezpośrednią
konsekwencją wydarzeń w Oslo zapowiedziała Dania. W związku z tym, że istnieje
duże prawdopodobieństwo, iż sprawca zamachów mógł mieć dostęp do nawozów
azotowych, które mógł wykorzystać do skonstruowania bomby, zdetonowanej w
stołecznej dzielnicy rządowej, duńskie ministerstwo sprawiedliwości chce
natychmiastowej zmiany… zasad handlu nawozami sztucznymi. – Powinniśmy
wyciągnąć lekcję z tego zdarzenia. Należy przyjrzeć się zasadom sprzedaży
nawozów sztucznych, czy nie ma potrzeby ich ograniczenia – agencje cytują
ministra sprawiedliwości Danii Larsa Barfoeda. Wprawdzie w Danii już obowiązują
przepisy pozwalające osobom prywatnym kupować wyłącznie nawozy o niskiej
zawartości saletry amonowej, jednak urzędnicy postulują dalsze ograniczenia w
tym zakresie, proponując wprowadzenie specjalnych zezwoleń. Z kolei
przedstawiciele Komisji Europejskiej zastanawiali się nad wprowadzeniem
monitoringu internetu, tak by lepiej wyłapywać potencjalne zagrożenia
terrorystyczne. Proponująca takie rozwiązania Komisja ds. wewnętrznych pod
przewodnictwem Cecilii Malmstroem planuje też m.in. wprowadzenie systemu
śledzenia broni palnej sprowadzanej do UE z krajów trzecich oraz substancji
używanych do konstrukcji bomb. Ponadto polska prezydencja zwołała posiedzenia
grup roboczych odpowiedzialnych w Radzie UE za współpracę rządów w zakresie
walki z terroryzmem. Są to komitet ds. terroryzmu COTE oraz grupa robocza ds.
terroryzmu TWG. Na spotkanie to zaproszeni zostaną przedstawiciele władz
norweskich.
Po tym, jak okazało się, że Breivik w listach groził Ojcu Świętemu Benedyktowi
XVI, media zastanawiają się, czy podobne pogróżki wystosowywał wobec innych
światowych liderów. I tak zdaniem niemieckich gazet, napastnik "miał na muszce"
kilku europejskich przywódców, w tym kanclerz Angelę Merkel. "Der Spiegel"
napisał w internetowym wydaniu, że w liczącym ponad 1500 stron manifeście
zamachowca nazwisko Merkel pada wielokrotnie. Breivik piętnuje m.in. nowy
traktat UE, za pomocą którego europejscy przywódcy – wymienieni z nazwiska
prezydent Francji Nicolas Sarkozy, Angela Merkel oraz byli szefowie dyplomacji
Niemiec Frank-Walter Steinmeier i Wielkiej Brytanii David Miliband – chcą jego
zdaniem pozbawić państwa Unii suwerenności.
Atmosfera strachu wywołana została także w Portugalii. Tamtejsze służby
bezpieczeństwa zostały postawione w stan alarmowy po ujawnieniu, że Breivik
planował wysadzenie reaktora atomowego w Bobadeli, rafinerii w Porto i Sines, a
także zamachy na czołowych portugalskich polityków, w tym José Manuela Barroso.
Władze w Lizbonie obawiają się, że czyn Breivika może zostać skopiowany w
Portugalii przez jego zwolenników. W podobny nurt wpisuje się dziennik "Lietuvos
Rytas", który w swoim komentarzu stwierdza, że również Litwie grozi podobna
tragedia jak Norwegii, ponieważ w kraju tym powszechnie toleruje się skrajny
nacjonalizm i nienawiść.
– Sprawca zamachów w Norwegii prowadził tak anonimowe życie, że jego zamiary
były nie do odkrycia; nie udałoby się to nawet wschodnioniemieckiej służbie
bezpieczeństwa Stasi – oświadczyła wieczorem norweska Agencja Bezpieczeństwa
Narodowego (PST).
Hołd pomordowanym oddało wczoraj kilkaset tysięcy osób, które wieczorem wzięły
udział w specjalnie zorganizowanych marszach pamięci i marszach przeciw
przemocy. Jak zauważają komentatorzy, inicjatywa, która odbywała się w tym samym
czasie w kilku miastach, jest najliczniejszym zgromadzeniem Norwegów od końca II
wojny światowej. Największy pochód odbył się w centrum Oslo, gdzie na ulice
wyszło około 150 tys. osób, w tym m.in. politycy. Wiele z nich niosło białe i
czerwone róże. Do zebranych w pobliżu miejskiego ratusza uczestników wielkiego
zgromadzenia przemówił także następca norweskiego tronu – książę Haakon. Jak
podkreślił, postawa Norwegów świadczy zarówno o wielkim bólu, jak i o wielkiej
miłości. – Dzisiaj ulice wypełnione są miłością – zaznaczył. – Ci, którzy byli w
dzielnicy rządowej i na wyspie Utoya, byli obiektami terroru. Ale dotknął on nas
wszystkich – dodał książę. Z kolei premier Jens Stoltenberg powiedział, że choć
"zło może zabić człowieka, to nie może zabić narodu". Po przemówieniach odbył
się koncert, po którym mieszkańcy stolicy odśpiewali norweski hymn narodowy. Na
czas marszów pozamykano także sklepy, lokale i urzędy.
Sąd uznał, że mężczyzna pozostanie w areszcie co najmniej przez osiem
najbliższych tygodni. Został także objęty zakazem kontaktowania się ze światem
zewnętrznym. Jego izolacja potrwa cztery tygodnie.
 

Łukasz Sianożęcki, MBZ

drukuj
Tagi:

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl