Kresy w krzywym zwierciadle

Całość licząca 193 strony, w eleganckiej oprawie, została wydana przez Terra Nova w Warszawie. Wstęp napisał Włodzimierz Odojewski, który określił „Kresy” jako „piękny fenomen językowo-pojęciowy”, podając licznych wybitnych przedstawicieli polskiej historii wywodzących się właśnie stamtąd. „Bogata i heroiczna przeszłość zaklęta w pańskich pałacach, szlacheckich dworach, zaściankach i kościołach, gdzie mieszkańcy tych ziem byli oddani całym sercem Polsce” – pisze o Kresach Odojewski.

Pokazane byle jak

Niestety, twórcy albumu zaprzepaścili te przesłanki, i to w sposób haniebny. Ziemie utracone, tak nam bliskie i tak bardzo ważne, zostały ukazane nie tylko byle jak, chaotycznie, w sposób nieuporządkowany tematycznie, ale wręcz odstręczająco. Podam przykłady. Przeglądając album, widzimy np. zdjęcie jakiejś kobiety siedzącej na nędznym łóżku (s. 125), to znów fotografię starego mężczyzny z notatką, że to mieszkaniec Lidy (s. 98), następnie niejakiej Wandy Sosnowskiej z Krasławy z informacją: „Jej ojca zapraszał na przyjęcia prezydent Łotwy” (s. 49), czy na s. 104 zdjęcie jakiegoś mężczyznę, obok którego znajdują się dwa prosiaki, a poniżej fotografia przedwojennych sztandarów szkolnych. Co za skojarzenie? Na s. 30 albumu zaś „cenna” zdobycz ze zbiorów fotograficznych żołnierza Wehrmachtu – polscy jeńcy wojenni. W tym chaosie zamieszczone są czyjeś portrety rodzinne oraz zdjęcie ślubne (s. 20, 21). Dotyczy to wszystko Drohobycza, którego fotografie powinny się tutaj znaleźć wraz z informacjami o tamtejszych rafineriach.

Idźmy dalej. Na s. 46 ukazana została Agnieszka Mickiewicz z informacją, iż jest spokrewniona z naszym wieszczem, którego postać w albumie w ogóle nie istnieje. Ani słowa również o filomatach, o Lelewelu, Śniadeckich, tudzież innych kresowych gigantach naszej kultury. Nawet Wilno wspomniane jest tutaj jedynie fragmentarycznie. W albumie nie ma fotografii kaplicy Matki Bożej Ostrobramskiej, Uniwersytetu Stefana Batorego, katedry, Góry Trzech Krzyży, cmentarza Na Rossie z płytą Marszałka i jego matki oraz towarzyszącym cmentarzykiem wojskowym kryjącym prochy legionistów i akowców z powstania wileńskiego. Wprawdzie znajduje się tu fotografia gen. Aleksandra Krzyżanowskiego, lecz zdegradowanego do stopnia pułkownika wraz ze skąpą notatką o nim. Prawdopodobnie uczeń szkoły średniej więcej by o nim napisał.

To samo dotyczy drugiego bastionu polskości na Kresach – Lwowa. Na początku albumu (s. 6) znajduje się mała fotografia „Lwów z lotu ptaka” – bezładna czarna mozaika z białymi kreskami. Na s. 10 widnieje zdjęcie jakiegoś konduktu pogrzebowego zmierzającego na cmentarz Łyczakowski, lecz samej nekropolii z chociażby jednym pomnikiem, np. Marii Konopnickiej czy Artura Grottgera, nie ma. Brak nawet fotografii cmentarza Orląt Lwowskich, zastępuje ją widok trumny ze szczątkami naszych obrońców. Tak liczne zabytkowe kościoły na Kresach też nie miały szczęścia być pokazane przez państwa Hejków. A jeśli już jakiś jest, tak jak na s. 13, to notatka przy nim głosi jedynie: „Kościół w Mostach Wielkich” (bez informacji, w jakim województwie leży owa miejscowość, co zresztą jest nagminne w albumie). Fotografia ta przedstawia gromadę kobiet na tle szarej ściany prawdopodobnie kościoła. Zdjęcie kościoła Franciszkanów w Wilnie to w albumie Hejków także tylko jedna ściana, i to na całą stronę, przy tym w stanie powojennego zniszczenia (s. 68 i 69). Kościoła w Krzemieńcu również nie ma, jest jedynie jego klucznica jako bardziej interesujący obiekt. Mało tego. Katolickie obrzędy religijne nie są widocznie znane Katarzynie Hejke, czego dowodem jest informacja przy jednym ze zdjęć, na którym widzimy dziewczynkę w białym stroju, siedzącą w drabiniastym wozie zaprzężonym w konia (s. 74): „Przygotowanie do Pierwszej Komunii Świętej”. Drohobycka fara w tym albumie (s. 162, 163) to na czarnym tle okno kościoła. Zresztą ta porażająca wprost czerń jest wszędzie (zajmuje trzy czwarte stron), czasem trudno w niej dojrzeć czyjąś sylwetkę, np. jakiegoś ks. B. Mickiewicza na… plaży (s. 60 i 61). Sporo stron zajmują krajobrazy, jak: „Tęcza po burzy” (s. 57), „Mgły nad Dźwiną” (s. 42, 43, 44), „Bocianie gniazda” (s. 12, 121). Te pejzaże nie są charakterystyczne dla Kresów, takie same są w centralnej Polsce.

Lekceważący stosunek do wypowiedzi

Należało raczej zająć się zabytkami, dworami, pałacami, a nawet chatami wiejskimi. Ale nie takimi, jakie znajdują się w albumie, m.in. na s. 81, gdzie widzimy końcówkę dwóch słupów na ganku, zaś pomiędzy nimi stoi jakaś niechlujna kobieta w fartuchu. Wszystko razem czyni wrażenie obskurności, natomiast „dumny” podpis brzmi: „drewniany dworek na przedmieściach Wilna”. A jeśli chodzi o wieś, to np. na s. 58 i 59 widzimy starą chatę w Indrycy Wielkiej (gdzie to jest?), której właściwie nie ma w całości, tylko na czymś wiszą skarpety i rękawice – widocznie się suszą. Jakie to ciekawe, prawda?

Od takich ciekawostek aż roi się w albumie pastwa Hejków, jedynie niektóre strony są do przyjęcia. Niestety, pomimo korekty znajdują się tutaj błędy stylistyczne oraz ortograficzne, np. „w pośród”, „niewola Turecka”, nazwy dość znane, jak Berdyczów i Worochta, pisane są: „Berdyczew”, „Worohta”. Konsultacje historyczne z pracownikami Wydziału Wschodniego Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego okazały się mało owocne, gdyż podpisy przy fotografiach pozostawiają wiele do życzenia, o czym może przekonać się każdy czytający choćby ogólnie tylko znający Kresy.

Zadziwiające i gorszące jest to, że patronat honorowy nad tym niewydarzonym albumem objęli marszałkowie Sejmu i Senatu RP. Prawdopodobnie nie znali treści, skłonił ich zaś ku temu sam tytuł. Co do pieniędzy wydanych na ukazanie się tak obszernego elaboratu – musiały być znaczne, wziąwszy pod uwagę również duży nakład, format, jakość papieru, no i fotografie. Sponsorami były instytucje publiczne, a więc koszty ponieśli podatnicy. Po prostu wyrzucone w błoto pieniądze nas wszystkich.

Nasuwają się bardzo smutne refleksje, a czy sumienia Katarzyny Hejke i utytułowanego współtwórcy albumu są spokojne?… Tak łatwo wszak sięgnąć po odpowiednią lekturę: Encyklopedię Kresów, „Kresy” Jacka Kolbuszewskiego i inne, żeby się poduczyć i wtedy zabrać się do tak poważnego zadania. Lekceważący stosunek do wypowiedzi dotyczących ważkich tematów wymaga ponoszenia odpowiedzialności, zwłaszcza moralnej, według parafrazy pytania Cycerona: „Quo usque tandem abutere patientia nostra?”.

Helena Pasierbska
drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl