Kiedy zacznie liczyć się pacjent?

Strajk w podkarpackiej służbie zdrowia
Zamiast oczekiwanej przez pacjentów stabilizacji jest jeszcze większa determinacja
lekarzy na Podkarpaciu. W siedmiu szpitalach regionu już prawie cztery tygodnie
trwa strajk, a w trzech kolejnych związkowcy weszli w spory zbiorowe z dyrekcjami.
Strajk coraz bardziej paraliżuje życie tysięcy pacjentów, którzy na własnej
skórze odczuwają skutki walki lekarzy o podwyżki płac.

Do walki o 30 proc. podwyżki płac 29 marca br. przystąpiło ok. 800 medyków
zrzeszonych w Ogólnopolskim Związku Zawodowym Lekarzy na Podkarpaciu. Strajk
rozpoczął się w Szpitalu Wojewódzkim nr 2, Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym
im. Fryderyka Szopena oraz Specjalistycznym Zespole Gruźlicy i Chorób Płuc
w Rzeszowie, ponadto w szpitalach wojewódzkich w Krośnie i Tarnobrzegu oraz
szpitalach powiatowych w Lesku i Mielcu.
O ile w miniony czwartek lekarze z poradni przy Specjalistycznym Zespole Gruźlicy
i Chorób Płuc w Rzeszowie oraz w Szpitalu Powiatowym w Mielcu, otrzymawszy
gwarancje podwyżek, zaczęli przyjmować pacjentów, o tyle w pozostałych placówkach
strajk trwa. – To, że w dwóch placówkach lekarze zaczęli przyjmować pacjentów,
nie oznacza zakończenia strajku – tłumaczy Zdzisław Szramik, przewodniczący
Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy na Podkarpaciu. Przeciwnie – do
protestu mają zamiar przyłączyć się kolejne szpitale w Sanoku, Leżajsku i Łańcucie,
gdzie lekarze weszli w spory zbiorowe z dyrekcjami.
Tymczasem szefowie placówek zdrowotnych liczą straty spowodowane strajkiem,
które w niektórych przypadkach są nie do nadrobienia, i w swych napiętych budżetach
wciąż szukają pieniędzy na podwyżki dla lekarzy. – W skali roku są to olbrzymie
pieniądze, liczone na dziesiątki milionów złotych, i z bieżących budżetów wygospodarowanie
tej kwoty jest po prostu niemożliwe – mówi Krzysztof Przyśliwski, dyrektor
Zespołu Opieki Zdrowotnej w Łańcucie. W związku z tym w Narodowym Funduszu
Zdrowia dyrektorzy zaczęli już składanie wniosków o renegocjację tegorocznych
kontraktów. Żądają zwiększenia o 1 zł wyceny za jeden punkt w świadczonych
procedurach medycznych bądź zwiększenia dotychczasowej punktacji za poszczególne
procedury. Liczą, że dzięki otrzymanym funduszom mogliby wygospodarować pieniądze
na podwyżki dla lekarzy. Zapowiedzieli, że jeżeli w ustawowym terminie trzech
tygodni NFZ nie przystąpi do negocjacji, rozważą możliwość wypowiedzenia umów
na realizację świadczeń medycznych w zarządzanych przez siebie placówkach.
W czwartek podczas spotkania z przedstawicielami Ogólnopolskiego Związku Zawodowego
Lekarzy na Podkarpaciu wicewojewoda podkarpacki Dariusz Iwaneczko zaapelował
do nich o zawieszenie strajku do 12 maja, czyli do dnia, na który zapowiedziano
ogólnopolską akcję protestacyjną. Lekarze jednak się nie zgodzili. Jak widać,
sytuacja jest wciąż daleka od normalizacji, a w podkarpackiej służbie zdrowia
coraz bardziej iskrzy. Lekarze zapowiadają, że w przypadku niespełnienia ich
żądań płacowych złożą wypowiedzenia z pracy.

Potrzeba dyskusji,
a nie walki na noże

– W kontekście kilku wydarzeń
– z jednej strony zapowiedzi ministra Religi co do możliwości dokapitalizowania
służby zdrowia w kwocie ok. 800 mln zł od października br., z drugiej – w przypadku
wszczęcia procedury wypowiadania umów z NFZ przez dyrektorów szpitali oraz
apelu o zawieszenie najostrzejszych form protestu do 12 maja, który dyrektorzy
szpitali i władze województwa wystosowali do strajkujących
– należy stwierdzić, że w tym przypadku postępowanie lekarzy jest nacechowane
złą wolą – uważa Dariusz Iwaneczko.
W jego opinii, lekarze często uciekają się do argumentu, że system opieki zdrowotnej
w Polsce jest zły, że zarabiają skandalicznie mało. – Owszem, jest to fakt
bezsprzeczny, co do którego zgadzają się wszyscy. Natomiast nie chcą poruszać
drugiego elementu, np. tego, że wielu pacjentów trafia na oddziały szpitalne
poprzez gabinety prywatne, które często są nadużywane do świadczenia usług
medycznych. Mam tu na myśli brak fiskalizacji (środki, które przechodzą przez
te gabinety, tak naprawdę nie podlegają opodatkowaniu) – komentuje wicewojewoda.
W jego przekonaniu, cały system odziedziczony po PRL-u jest chory i wymaga
totalnej modernizacji, ale dyskusje o zmianach nie będą skuteczne, jeżeli straszak
w postaci akcji strajkowej, która skierowana jest przeciwko chorym, będzie
przyłożony do skroni dyskutujących. – Należałoby złagodzić akcję strajkową
tak, aby nie godziła bezpośrednio w pacjenta i nie godziła w Podkarpacie, które
w tej chwili pełni rolę zderzaka. Koszty z tytułu strajku ponosi tylko i wyłącznie
województwo podkarpackie; w opinii wielu dyrektorów szpitali, w tym momencie
są one już nie do odrobienia – uważa Dariusz Iwaneczko. – Naprawa systemu zdrowotnego
wymaga spokojnej dyskusji wszystkich środowisk zawodowych, związkowych, menedżerskich
zajmujących się ochroną zdrowia, a nie walki na noże – podkreśla wicewojewoda.

Pacjent w potrzasku
Tymczasem lekarze domagają się 30-procentowych podwyżek, i to od zaraz, a nie
od października, jak zapowiedział minister zdrowia prof. Zbigniew Religa.
Dlatego nie wypełniają kart statystycznych, nie wypisują zwolnień na drukach
L-4, a oddziały szpitalne pracują w systemie ostrodyżurowym. Nadal zamknięte
są przyszpitalne przychodnie specjalistyczne i gabinety diagnostyczne. Odwołano
planowe zabiegi i operacje, a do szpitali przyjmowani są wyłącznie pacjenci
z zagrożeniem życia.
Zdania pacjentów w sprawie strajku są podzielone, choć coraz częściej pojawiają
się głosy krytyki. Większość popiera żądania płacowe lekarzy, ale zastanawia
się nad formą protestu. Są jednak i tacy, którzy mają dość, a roszczenia płacowe
lekarzy uważają za ich prywatną sprawę. Podkreślają również, że lekarze jak
żadna inna grupa zawodowa mają możliwość dorobienia, w przeciwieństwie np.
do pielęgniarek, których zarobki są upokarzające w stosunku do powierzonych
im zadań. – Jestem osobą starszą. Na utrzymanie, czynsz i inne opłaty oraz
na jedzenie mam niecałe 800 zł miesięcznie. Ciężko mi związać koniec z końcem,
a do tego dochodzi jeszcze koszt zakupu leków, z których nie mogę zrezygnować.
Nikt nigdy nie pytał mnie, skąd mam wziąć pieniądze, nikt nie rozczula się
nad moim losem, a lekarzy każdy żałuje. Czy rzeczywiście jest im aż tak źle,
że uciekają się do tak radykalnych form protestu? – zastanawia się pani Zofia,
emerytka z Rzeszowa.
Z oczekiwaniem na pomoc najtrudniej pogodzić się właśnie ludziom starszym i
schorowanym. Wielu z nich odchodzi z kwitkiem, mimo że w długiej kolejce czekali
na wizytę u specjalisty. Tak jest w przypadku 75-letniego pana Stanisława z
Rzeszowa, który zapisywał się na wizytę u neurologa jeszcze w lutym br. Wizytę
miał wyznaczoną na 4 kwietnia, ale w związku ze strajkiem nie został przyjęty.
– Jestem po wylewie i nie czuję się najlepiej. Kończą mi się leki i nie ma
kto mi ich przepisać. Rozumiem roszczenia lekarzy, ale czy na pewno wiedzą,
co robią, zamykając gabinety? Przecież odwracając się od chorych, działają
na ich szkodę – uważa rozżalony pacjent, który do lekarza specjalisty dostał
się dopiero po interwencji u dyrektora szpitala.
Takich przypadków jest wiele i wszyscy zgodnie zadają pytanie, kiedy ten strajk
się wreszcie skończy i nastanie normalność. – Nasz protest w żaden sposób nie
jest wymierzony przeciwko pacjentom, którym nadal chcemy pomagać. Przykre jest
natomiast to, że tak jednoznacznie słuszne roszczenia muszą być w taki sposób
wymuszane, że nie liczy się siła argumentów, lecz argument siły – tłumaczy
Zdzisław Szramik. Dodaje, że domagając się wyższych płac i zmian systemowych
w zarządzaniu służbą zdrowia, lekarze protestują także w imieniu pacjentów.
– System zdrowotny w Polsce od lat jest jedną wielką prowizorką i wiecznym
łataniem dziur. Dlatego, aby przestał być deficytowy, potrzebne są gruntowne
zmiany – dodaje szef podkarpackich struktur OZZL.
Cierpliwość pacjentów powoli się kończy. Większość uważa, że skoro lekarze
wybrali ten, a nie inny zawód, to powinni być wierni złożonej przysiędze i
w każdej sytuacji dbać o życie i zdrowie powierzonych sobie chorych, niezależnie
od warunków pracy czy płacy. Strajkującym lekarzom warto też przypomnieć, że
prawa pacjentów są nadrzędne w stosunku do ich roszczeń, dlatego nie powinni
narażać chorych na dalsze komplikacje zdrowotne.

Mariusz Kamieniecki

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl