Doradca z zarzutami

Prawie 6 tys. zł brutto miesięcznie jako doradca wojewody zarobi były
wiceszef BOR. Paweł Bielawny, na którym ciążą zarzuty niedopełnienia obowiązków
w związku z zabezpieczeniem wizyty prezydenta w Katyniu, ma teraz dbać o
bezpieczeństwo VIP-ów na Euro 2012 w Krakowie. Generał może mieć jednak problem
w komunikacji z partnerami z Zachodu. Powód? Nikła znajomość języka
angielskiego.

Jesteśmy zdumieni faktem powołania generała Pawła Bielawnego na doradcę
wojewody małopolskiego Jerzego Millera. Jest nikła gwarancja, że człowiek,
któremu prokuratura postawiła zarzut niedopełnienia obowiązków służbowych,
właściwie wykona powierzone mu zadania – oceniają funkcjonariusze BOR, z którymi
rozmawiał "Nasz Dziennik".

Były wiceszef BOR Paweł Bielawny został powołany na stanowisko doradcy
Jerzego Millera, byłego szefa MSWiA, obecnie wojewody małopolskiego. Oficjalna
nazwa stanowiska brzmi: doradca wojewody ds. analizy zagrożeń i działań
prewencyjnych w zakresie bezpieczeństwa osób objętych specjalnym statusem
ochrony. Bielawny nie został wyłoniony w ramach żadnego konkursu. W praktyce ma
on odpowiadać za bezpieczeństwo VIP-ów, którzy podczas Euro 2012 pojawią się w
Krakowie. Pod Wawelem będą trenować reprezentacje Włoch, Anglii i Holandii.

– Pan Paweł Bielawny został zatrudniony na podstawie umowy-zlecenia od 1
kwietnia do 31 lipca 2012 r. za 5930 zł brutto miesięcznie – mówi rzecznik
wojewody małopolskiego Monika Frenkiel. – To, że ktoś ma zarzuty, nie oznacza,
że nie może być zatrudniony. Do czasu uznania winy prawomocnym wyrokiem sądowym
obowiązuje domniemanie niewinności – dodaje.
Do zakresu obowiązków Bielawnego należą: analiza zagrożeń i przygotowanie planu
zapewnienia bezpieczeństwa osobom, którym należy się szczególna ochrona,
koordynacja i opiniowanie planów zabezpieczeń, udział w konferencjach,
spotkaniach i odprawach dotyczących bezpieczeństwa podczas turnieju oraz
nawiązanie kontaktów z federacjami piłkarskimi i placówkami dyplomatycznymi
krajów, których reprezentacje będą przebywały w Krakowie.

Bielawny tuż po tym, jak usłyszał zarzuty, został zawieszony w wykonywaniu
czynności służbowych. Został też zdymisjonowany ze stanowiska wiceszefa BOR
przez ministra spraw wewnętrznych Jacka Cichockiego. Paweł Bielawny nie odszedł
ze służby w BOR. – Nadal jest zawieszony w czynnościach. Każdorazowo szef BOR
musi wyrazić zgodę na dodatkowe zarobki funkcjonariuszy. Pan Bielawny wystąpił
do szefa BOR o zgodę na dodatkowe zatrudnienie i ją otrzymał – wyjaśnia rzecznik
BOR mjr Dariusz Aleksandrowicz. Według obowiązujących przepisów o taką zgodę
może wystąpić każdy funkcjonariusz BOR, a podjęcie dodatkowej pracy jest możliwe
pod warunkiem, że "nie uwłacza ona mundurowi" i gwarantuje funkcjonariuszowi
rozwój. Bielawny jako funkcjonariusz BOR zawieszony w czynnościach otrzymuje
obecnie 50 proc. swojej pensji.

Zdaniem płk. Andrzeja Pawlikowskiego, szefa BOR w latach 2006-2007, Miller
nie powinien proponować tego stanowiska Bielawnemu, a ten nie powinien
propozycji przyjąć. – To kpina ze społeczeństwa głównie ze strony pana Millera.
Bielawny dostał taką propozycję i ją przyjął. Trudno było liczyć, by obecne
kierownictwo BOR kierowało się tu poczuciem honoru. To słowo jest mu obce –
ocenia płk Pawlikowski. – Dziwię się jednak panu Millerowi, że jako urzędnik
publiczny, który piastował i piastuje ważne stanowiska państwowe, zatrudnia
człowieka, na którym ciążą zarzuty prokuratorskie. Nie wierzę, by nie było
innych fachowców, którym nie są obce kwestie bezpieczeństwa ani procedury unijne
w tym zakresie. Kandydatów jest niewątpliwie wielu, i to z doskonałą znajomością
języka angielskiego – mówi Pawlikowski. Bielawny nie posługuje się biegle
językiem angielskim. – Co oczywiście nie podważa jego umiejętności stricte
technicznych. Niemniej jednak świat tak poszedł do przodu… Na konferencjach są
tłumacze, ale wiele spraw załatwia się w kuluarach – ocenia.

Krytycznie do nominacji Bielawnego podchodzi też ppłk Tomasz Grudziński, były
wiceszef BOR. – Bielawny ma postawiony zarzut niedopełnienia obowiązków w tak
ważnej kwestii, jak przygotowanie wizyt pana prezydenta i pana premiera. Jaka
jest gwarancja, że nie popełni tych samych błędów przy tak masowej imprezie jak
Euro? – zastanawia się Grudziński.

Bielawny odmówił nam wczoraj komentarza w tej sprawie. Po tym, jak
Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga, która bada wątek organizacyjny związany z
wizytami 7 i 10 kwietnia 2010 roku w Katyniu, postawiła mu zarzuty (9 lutego br.,
był to zarzut niedopełnienia obowiązków w trakcie działań BOR podczas
przygotowań wizyt w Smoleńsku prezydenta Lecha Kaczyńskiego i premiera Donalda
Tuska oraz poświadczenia nieprawdy w dokumentach służbowych), w BOR została
zorganizowana zbiórka pieniężna na adwokata dla Bielawnego. Po publikacji
"Naszego Dziennika" na ten temat kwesty na Bielawnego zaniechano, a pieniądze
zwrócono darczyńcom. Bielawny nie przyznał się do winy i odmówił składania
wyjaśnień. Pierwszy z zarzutów zagrożony jest karą do trzech lat więzienia, a
drugi do lat pięciu.

Anna Ambroziak

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl