L. Zarandia: Indywidualne dobre występy nic nie znaczą, skoro drużyna przegrywa
Indywidualnie miałem dobre momenty, ale to nic nie znaczy, kiedy zespół przegrywa. W lidze najważniejsza jest tabela. Lech wygrał 1:0 i to się liczy. Nie ma znaczenia, czy zrobiłeś dobrą akcję. Kibice też patrzą na tabelę. Teraz najważniejsze są punkty, a nie dryblingi i uderzenia – powiedział po meczu z Kolejorzem pomocnik Arki Gdynia Luka Zarandia.
Arka Gdynia notuje czarną serię. Od ośmiu ligowych spotkań nie zdołała bowiem wywalczyć zwycięstwa. Zaledwie dwa z tych meczów kończyły się remisem. Nie inaczej było przy Bułgarskiej. Choć gra była wyrównana, to jednak Lech okazał się nieco skuteczniejszy [więcej tutaj].
– Myślę, że nie zasłużyliśmy na porażkę. Lech miał pół sytuacji i ją wykorzystał, my swoich już nie. Być może mają większą klasę – podkreślił pomocnik Arki.
Dla Luki Zarandii nie był to najgorszy występ. Gruzin był bowiem bliski wyrównania w drugiej połowie. Ostatecznie jednak się nie udało i gdynianie zostali z pustymi rękoma.
– Indywidualnie miałem dobre momenty, ale to nic nie znaczy, kiedy zespół przegrywa. W lidze najważniejsza jest tabela. Lech wygrał 1:0 i to się liczy. Nie ma znaczenia, czy zrobiłeś dobrą akcję. Kibice też patrzą na tabelę. Teraz najważniejsze są punkty, a nie dryblingi i uderzenia – wskazał Luka Zarandia.
Lepszej gry po końcowym gwizdku od swoich pupili domagali się kibice, którzy wyrazili to w ostrych słowach.
– Mecz jest skończony i patrzymy na tabelę. To bardzo ciężkie dla kibiców, którzy jeżdżą na każdy kolejne spotkania i wierzą w zwycięstwa, a my nie możemy wygrać już dziewiątego meczu. To jest to, co najbardziej mnie boli. Kibice przyjeżdżają i znów patrzą na porażkę – powiedział piłkarz.
Arkowcy mają już tylko dwa punkty przewagi nad strefą spadkową.
– Nie ma już znaczenia, z kim będziemy grali. My musimy wygrywać i punktować. W tej lidze można wygrać z każdym. My musimy podnieść się mentalnie i wierzyć w siebie. Teraz mamy taką fatalną serię. Dzisiaj piłkarsko nie było źle. Być może mentalnie nie do końca wierzyliśmy – dodał Luka Zarandia.
Sport.RIRM