W Amsterdamie zaprezentowano maszynę do eutanazji
Na targach pogrzebowych w Amsterdamie zaprezentowano „maszynę do samobójstwa”. Według Philipa Nitschkego, autora kontrowersyjnego projektu nazwanego oficjalnie „Sarco”, „wybór, kiedy umrzeć, jest prawem człowieka”. Kapsuła ma służyć do tzw. dobrowolnej eutanazji oraz racjonalnego samobójstwa – wskazał.
W maszynie do tzw. eutanazji znajduje się pojemnik z ciekłym azotem. Poprzez wpisanie kodu, otrzymanego po przejściu testów psychologicznych, gaz ulatnia się usuwając całkowicie tlen z powietrza. Nie oznacza to spokojnej śmierci, choć osoba szybko traci przytomność i umiera. Niestety, skandaliczny wynalazek przyciągnął uwagę wielu uczestników targów.
To przekroczenie wszelkich granic; cała ta rzeczywistość wyrasta z totalnej pogardy dla człowieczeństwa i wartości ludzkiego życia – komentuje ks. prof. Paweł Bortkiewicz, bioetyk.
– Ta pogarda bierze się z kolei stąd, że człowiek został oderwany od swojego źródła i swojego przeznaczenia – od Boga. Traktowany jest jako przedmiot komercji, przedmiot rzucony w wolny rynek konsumpcji. W takiej sytuacji decyduje to, co jest praktyczne, użytecznościowe, finansowo korzystne. Do tego trzeba dodać domieszkę perwersyjnej estetyki. Jeżeli rozpatrujemy tragedię ludzkiej śmierci w takich kategoriach, że rzucenie się pod pociąg jest nieestetyczne i nieużyteczne, bo to są poszarpane zwłoki, a jednocześnie jest wstrzymany ruch pociągu, natomiast eutanazja w kapsule eutanatycznej nie koliduje z tymi elementami, to mamy do czynienia z jakąś perwersyjna estetyką i perwersyjną użytecznością – akcentuje kapłan.
Dodatkowo niepokoi fakt, że kraje skandynawskie idą dalej w promowaniu tzw. śmierci na życzenie. Okazuje się, że prawna legalizacja eutanazji przestaje bogatym społeczeństwom wystarczać.
To wszystko – jak podkreślił ks. prof. Paweł Bortkiewicz – jest konsekwencją wyrugowania Boga z życia. Dodał, że usuwane są kolejne bariery, które poruszały sumienia społeczeństw i chroniły przed odczłowieczaniem osoby ludzkiej.
RIRM