Tv Trwam cały czas bez miejsca na multipleksie. Unijni politycy: to jest skandal

Wywiad z posłem do PE, prof. Mirosławem Piotrowskim rozmawia Dawid Nahajowski

Niemiecka deputowana z największej frakcji w Parlamencie Europejskim (Europejska Partia Ludowa) – Renate Sommer złożyła oficjalne zapytanie do Komisji Europejskiej w sprawie Telewizji TRWAM. Jest Pan zadowolony z rezonansu public hearingu ws. wolności mediów w Polsce?

Kolejne zapytanie do Komisji Europejskiej w sprawie Telewizji Trwam, skierowane tym razem przez niemiecką europosłankę to efekt wysłuchania publicznego, które zorganizowaliśmy tu w Parlamencie Europejskim w Brukseli w czerwcu tego roku. W konsekwencji sprawa została nagłośniona na forum międzynarodowym, dowiedzieli się o niej nie tylko znaczący politycy europejscy, ale także opinia publiczna w innych krajach Unii, także w Niemczech i to właśnie osoby z okręgu wyborczego pani Sommer skłoniły ją do aktywności w tej sprawie. Komisja Europejska ma od złożenia pytania pisemnego 3 miesiące na odpowiedź. Oznacza to, że sprawa rezonuje i że coraz więcej osób interesuje się ograniczaniem wolności słowa w Polsce, szczególnie jeśli chodzi o katolików. Ten głos jest szczególnie ważny, gdyż Sommer zasiada wspólnie z kolegami i koleżankami z Platformy Obywatelskiej w EPL, a szef Komisji Europejskiej jest de facto kandydatem tej grupy politycznej i z jej ramienia i rekomendacji sprawuje swój urząd.

Co w kuluarach Parlamentu Europejskiego mówią deputowani Platformy Obywatelskiej na temat koncesji dla TV TRWAM?

W rozmowach kuluarowych stanowisko posłów do Parlamentu Europejskiego z Platformy Obywatelskiej jest zgoła inne niż formułowane oficjalne. Mówią, że tak naprawdę jest to skandal, że Telewizja TRWAM powinna otrzymać miejsce na multipleksie. Jeśli brakowało chociażby pieczątki lub dodatkowego zaświadczenia, to Krajowa Rada powinna zwrócić się do fundacji Lux Veritatis i tę sprawę natychmiast załatwić. Według posłów PO to, co się dzieje szkodzi rządzącej formacji i jej wizerunkowi, dlatego najlepiej byłoby, aby sprawę jak najszybciej załatwić i nie nagłaśniać. Niestety, jak rozumiem to nie te koleżanki i nie ci koledzy z Platformy Obywatelskiej w Parlamencie Europejskim mają decydujący głos, ale przede wszystkim pan premier Donald Tusk, a tak naprawdę prezydent Bronisław Komorowski, który przecież desygnował do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji np. pana Jana Dworaka.

Parlament Europejski miażdżącą większością głosów odrzucił umowę handlową dotyczącą** zwalczania obrotu towarami podrobionymi między Unią Europejską i innymi państwami (ACTA). Słusznie?

Według mnie, tak. Osobiście głosowałem przeciw ACTA. Przypomnę, że kilka miesięcy temu w Polsce toczyła się dyskusja oraz protestowano przeciwko przyjęciu tego dokumentu. Umowę podpisał wcześniej rząd Donalda Tuska, a następnie wycofał się z tego pod naciskiem protestujących i internautów. Jak to zwykle bywa, nie doczytano tej umowy i nie przeanalizowano jej w całości. Wynik głosowania Parlamentu Europejskiego odzwierciedla opinię przeważającej większości posłów, że szkody wynikające z przyjęcia ACTA będą większe niż korzyści. De facto umowa ograniczałaby swobodę mediów, przede wszystkim Internetu, wypowiedzi i dostępu do przestrzeni medialnej. PE po raz pierwszy mając możliwość wypowiedzenia się na ten temat umowę odrzucił i trzeba powiedzieć, że decyzje poszczególnych krajów członkowskich w sprawie umowy handlowej nie mają tutaj większego znaczenia. Po prostu dokument ACTA trafił ad acta, czyli do kosza na śmieci.

Jak pan sądzi, dlaczego deputowani nie chcieli poczekać na decyzję Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości określającą to, czy umowa ACTA jest zgodna z prawem europejskim?

Celem posłów z największej frakcji – EPL, którzy skierowali ten dokument do Trybunału Sprawiedliwości, tak naprawdę nie było zasięgnięcie opinii tegoż organu, czy zapisy są zgodne z europejskimi regulacjami. Chodziło raczej o odwleczenie decyzji. Posłowie Europejskiej Partii Ludowej wiedzieli, że przygniatająca większość europosłów odrzuci ten dokument i grali na czas. Z drugiej strony, nawet gdyby Trybunał uznał, że wszystkie zapisy są zgodne z literą prawa, to my jako posłowie do Parlamentu Europejskiego możemy odrzucić umowę ACTA, nawet jeśli się okaże, że wszystkie zapisy są zgodne z regulacjami Unii Europejskiej.

Czy w PE pojawiają się głosy, aby zmodyfikować umowę bądź też wytworzyć jakiś inny dokument prawny określający np. metody walki Unii Europejskiej z piractwem w Internecie?

Problem leży głównie poza granicami Unii Europejskiej, np. w Chinach, Indiach czy innych krajach, które nie były stronami umowy ACTA. W związku z powyższym nasze działania będą tylko samoograniczeniem się. Z drugiej jednak strony, nikt nie kwestionuje, że potrzebny jest jakiś dokument, któryby ograniczał handel towarami podrobionymi. Z pewnością posłowie pochylą się nad innymi dokumentami, które będą w jakiś sposób ograniczały handel takimi towarami, ale nie będzie to już ACTA.

Jak Pan ocenia wystąpienie prezydenta Cypru w związku z objęciem przez jego kraj półrocznego przewodnictwa w Radzie Unii Europejskiej?

M.P. Samo wystąpienie prezydenta Cypru było standardowe, jednakże w przypadku Cypru rozpoczęcie prezydencji ma charakter szczególny z kilku powodów. Po pierwsze Cypr jako jedyne państwo w Unii Europejskiej jest okupowany przez inny kraj – Turcję, która zajmuje część jego terytorium. Jednocześnie Unia Europejska negocjuje z Turcją możliwości jej członkostwa w Unii Europejskiej. Należy także zauważyć, że Turcja zawiesiła rozmowy z Unią Europejską, a przynajmniej z Radą Unii Europejskiej, w której Cypr ma obecnie dominującą rolę. Wywołało to ostre protesty wielu posłów do Parlamentu Europejskiego. Z drugiej strony Cypr, który ma przewodzić 27 krajom Unii Europejskiej, kilka dni przed objęciem prezydencji zwrócił się o pomoc do Unii Europejskiej w wysokości 10 miliardów euro. Nie bez znaczenia jest również to, że prezydent Cypru jest komunistą i utrzymuje kontakty z Rosją, do której zwrócił się o pomoc w wysokości 2,5 miliarda euro.

Jeszcze przed rozpoczęciem cypryjskiej prezydencji informowano nas o priorytetach tego kraju.: Europa bardziej efektywna i zrównoważona, Europa o lepszych osiągnięciach i rosnącej gospodarce, Europa bardziej znacząca dla obywateli, solidarna i spójna społecznie. Podziela Pan opinię, że większość przedstawionych przez Cypr priorytetów po raz kolejny przykrytych zostanie koniecznością ratowania bankrutujących państw?

Wszyscy chcemy być bogatsi, mieć dużo czasu, nie chorować itd. Właśnie takie życzenia wynikają z wystąpienia prezydenta Cypru. Tak naprawdę życie toczy się piętro bądź dwa niżej. W priorytetach prezydencji cypryjskiej znalazł się również zapis na temat bezpieczeństwa na morzu, czyli nowej strategii morskiej. To jest ten jeden, jak sądzę, główny priorytet Cypru, który kraj ten zechce przeprowadzić, przedstawiając go jako niezwykle korzystny dla całej Unii Europejskiej, a przy okazji dla Cypru. Należy żałować, że Polska nie sformułowała właśnie takiego priorytetu, który mogłaby na właściwym poziomie zrealizować. Z drugiej strony pozostaje kwestia kryzysu ekonomicznego i finansowego. Ten kryzys zdominował kilka poprzednich prezydencji. Jak sądzę jeszcze długo będzie on głównym tematem. W związku z powyższym Cypr niewiele będzie miał tutaj do powiedzenia, zwłaszcza, że sam znalazł się w sytuacji niezwykle trudnej.

W konkluzjach ze szczytu Rady Europejskiej w Brukseli pojawiło się stwierdzenie, że Unia będzie nadal czynić wszystko, co jest konieczne do ponownego wprowadzenia Europy na ścieżkę inteligentnego i trwałego wzrostu gospodarczego sprzyjającego włączeniu społecznemu. Co to jest inteligentny i trwały wzrost gospodarczy?

Tak naprawdę jest to unijna nowomowa, pod którą mogą kryć się różnego rodzaju zapisy. W rzeczywistości chodzi o walkę z kryzysem i o centralizowanie gospodarki i banków na poziomie europejskim. W dalszej części tego dokumentu, przywódcy państw doszli do porozumienia co do tak zwanej kwestii patentowej, która jest niezwykle groźna dla Polski. PE przełożył głosowanie na temat patentów na czas powakacyjny. Również w Polsce wiele instytutów i naukowców pochyla się nad kwestią patentów np. Instytut Badań nad Gospodarką Rynkową. Przeanalizowano implementację, czyli wcielenie w życie tych zapisów patentowych pod kątem polskim, a w konkluzjach stwierdzono, że w przypadku NFZ Polska może stracić około 2 miliardów euro w przeciągu 5 lat. To są realne problemy i zapisy, które
kryją się pod tak zwaną unijną nowomową.

Jak Pan ocenia prace przywódców państw Unii Europejskiej – prezydentów i premierów oraz przebieg ostatniego unijnego szczytu?

W prasie niemieckiej napisano jasno, że mamy do wyboru dwa wyjścia: albo złe, albo katastrofalne. I w tej chwili przywódcy państw członkowskich, przede wszystkim kanclerz Angela Merkel i nowo wybrany prezydent Francji, Francois Hollande, stawiają na tę pierwszą drogę, czyli zły wybór, chroniąc się przed katastrofą, czyli jak mówią przed rozpadem Unii Europejskiej. W mojej ocenie kupują tylko czas, gdyż podjęte kroki na dłuższą metę nie dadzą pozytywnych rezultatów. Widzimy to przy okazji kolejnych krajów, jak chociażby Cypru czy Hiszpanii, która domaga się od Unii kilkuset miliardów euro. Za chwilę może się okazać, że Włochy będą potrzebowały jeszcze więcej pieniędzy niż Hiszpania.

Co pan sądzi na temat rezolucji Parlamentu Europejskiego w sprawie instalacji systemu eCall w samochodach, którego zadaniem jest ograniczenie poziomu śmiertelności w poszczególnych krajach europejskich?

Idzie tutaj o telefon alarmowy uruchamiający się podczas wypadku drogowego, dzięki któremu w przeciągu tak zwanej „złotej godziny” ma nadejść pomoc poszkodowanemu. Z jednej strony widzimy, że będzie to bardzo pomocne, gdyż w momencie wypadku drogowego natychmiast zostaną powiadomione odpowiednie służby, a osoba ranna, bądź niemogąca doprosić się tej pomocy czy sięgnąć po telefon, taką pomoc otrzyma. Z drugiej strony istnieje obawa, że system ten zostanie wykorzystany do innych celów. I tak np. w rezolucji PE w punkcie 34 zapisano, że system eCall nie może być wykorzystywany do śledzenia kogokolwiek, ani do ustalania trasy przejazdu, czyli ma to być system uśpiony. Czy rzeczywiście będzie to system uśpiony, tego nikt nie wie. Skoro już teraz w rezolucji znajdują się tego typu zastrzeżenia, to znaczy, że istnieją obawy, że system ten, z jednej strony dobry, powiadamiający odpowiednie instytucje, ratujący życie, z drugiej strony może być kolejnym instrumentem wykorzystywanym, do śledzenia człowieka, co stwarza dodatkowy element inwigilacji społeczeństwa polskiego i w ogóle narodów Unii Europejskiej. Rezolucja nie ma jednak żadnej mocy sprawczej. Jest tylko zaleceniem, sugestią Parlamentu Europejskiego, który chce zainteresować tym tematem Komisję Europejską.

Jak posłowie do Parlamentu Europejskiego spędzają wakacje?

Posłowie do Parlamentu Europejskiego praktycznie co tydzień podróżują na trasie Warszawa-Bruksela, Strasburg-Bruksela, czasami też muszą wrócić do Polski na jeden bądź dwa dni w ciągu tygodnia, stąd też cały czas są w ruchu. Okres wakacyjny jest dla nich momentem odpoczynku. Większość z nich ma rodziny i tutaj następuje swoisty konflikt interesów, o ile poseł do PE pragnie przyjechać do kraju i pobyć z rodziną na miejscu, o tyle cała rodzina z reguły czeka na mamę czy tatę i chcą razem gdzieś wyjechać na wakacje. Najważniejsze, że jest okazja, aby razem, w gronie rodziny spędzić czas.

Dziękuję za rozmowę

drukuj