ME: Dreszczowiec bez happy endu!

Gorycz, ból, niedowierzanie, złość. To pierwsze słowa jakie cisną się na usta po zakończonym spotkaniu piłkarzy ręcznych, Polska-Francja. Drugi mecz z rzędu biało-czerwoni przegrali jedną bramką. Tym razem ulegli Francuzom, 27:28.

Polacy do spotkania z Francją przystąpili odmienieni. Od początku grali bardzo agresywnie. Pierwsza połowa meczu była niezwykle wyrównana. Oba zespoły dobrze spisywały się w defensywie. Ponadto w bramce Trójkolorowych fenomenalnie bronił Dumoulin. Po 12 min. miał rewelacyjną skuteczność (7/11). Polakom na szczęście udawało się zneutralizować atak przeciwnika. Cały zespół biało-czerwonych grał z wielkim zaangażowaniem dzięki czemu w 14 min. wyszliśmy na dwubramkowe prowadzenie

W drużynie Francuzów fantastyczne zawody rozgrywał Nikola Karabatić, który podejmował ryzyko i rzucał z praktycznie każdej pozycji. Atakował ze stuprocentową skutecznością (6/6), bezapelacyjnie był liderem swojej drużyny. Dzięki jego postawie w 26 min. Trójkolorowi odskoczyli na trzybramkową przewagę. Na szczęście Polacy zebrali wszystkie swoje siły na końcówkę pierwszej połowy i zniwelowali przewagę do jednej bramki. Ostatecznie po pierwszych trzydziestu minutach na tablicy świetlnej widniał wynik 14:15 na korzyść Francji. W Polskim zespole po trzy bramki na koncie mieli Krzysztof Lijewski i skrzydłowy Jakub Łucak.

Druga połowa to wzloty i upadki. Chwile uniesienia i załamania. Nadzieję na dobry wynik do samego końca. Chwile przestoju biało-czerwonych i szaleńczych pościgów. To wszystko oscylowało na krawędzi palpitacji serca wśród polskich kibiców. Ostatecznie, zakończyło się porażką, tym bardziej bolącą, że nie byliśmy dzisiaj gorszym zespołem. Po prostu mniej skutecznym, ale to głównie dzięki niesamowitej postawie bramkarza ekipy francuskiej w całym meczu. Bronił w nieprawdopodobnych sytuacjach.
Druga połowa, podobnie jak w meczu z Serbią, rozpoczęła się od gwałtownego ataku Polaków, którzy mimo gry w osłabieniu strzelili na początku dwa gole, których autorem był Przemysław Krajewski. Francuzi szybko opanowali sytuację i nie pozwolili Polakom na rozwinięcie skrzydeł. W 40 min po indywidualnej akcji Michała Szyby, wyszliśmy na prowadzenie 21:20. Jednak wtedy wystrzelił jak z armaty, Accambrae, który popisał się serią trzech bramek z rzędu. W między czasie rzutu karnego nie wykorzystał Bartosz Jurecki, a polska obrona zaczęła przypominać dziurawą skarpetę zamiast sztywnego pancerza. Kiedy wydawało się, że jest już po meczu, Polacy po raz kolejny udowodnili, że są walczakami. Sygnał do odrabiania strat dał niezawodny Sławomir Szmal. Jego koledzy odrobili straty, dzięki bramkom Łucaka, Jurkiewicza, Chrapkowskiego i w 57 min był remis, 27:27.

Końcówka meczu to prawdziwy horror. Bramka za bramkę. Na 30 sekund przed końcem o czas poprosił trener Francji, nakreślił swoim zawodnikom ostatnią akcję meczu, którą wykonali perfekcyjnie. Egzekutorem okazał się kołowy, Igor Anic. Polakom zabrakło już czasu na udaną odpowiedź. W ostatniej akcji meczu strzał oddał Michał Jurecki, ale na przeszkodzie po raz kolejny stanął bohater Dumoulin.

Francja, dzięki dzisiejszemu zwycięstwu zapewniła sobie awans do kolejnej rundy. W innym spotkaniu grupy C, Rosja nieoczekiwanie pokonała Serbię, 27:25 i mocno skomplikowało to sytuację podopiecznych Bieglera. Polacy, aby uzyskać awans do kolejnej fazy muszą bezwzględnie pokonać Rosjan. Czy uda im się ta sztuka przekonamy się w piątek. Początek spotkania o 17:45.

Sport/RIRM

drukuj