Władcy masowej wyobraźni

Czeka nas niebawem kolejna debata parlamentarna nad sprawozdaniem Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Od czasu rozpoczęcia walki o Telewizję Trwam dyskusje nad tym dokumentem wreszcie stały się okazją do poruszenia prawdziwych problemów środków społecznego przekazu.

Przez wiele lat stan mediów w Polsce: ich własność, prezentowane treści, ludzie z nimi związani, ideologiczne skrzywienie na lewo, brak wolności słowa, pozostawały tematem tabu, niemal nieobecnym w opinii publicznej. Teraz wreszcie, przynajmniej wśród części społeczeństwa, o tym się mówi. Jeszcze nie przerodziło się to w rzeczywisty wpływ obywateli na stan masowej komunikacji, jednak narasta siła społeczna zdolna do dokonania zmian. Ten nacisk sprzyja ujawnieniu nowych informacji o celach, do jakich zmierzają jawni i niejawni władcy masowej wyobraźni, i o środkach przez nich stosowanych. Nową wiedzę uzyskujemy też dlatego, że już się zaczęło starcie medialnych goliatów o rynek nowych mediów i o większą władzę.

Im nowsze technologie, tym starszy układ

Mieliśmy ostatnio dwa posiedzenia komisji sejmowych zwołane na wniosek posłów PiS, które zostały przerwane wskutek nieobecności ministra i szefowej UKE. Pierwszym było posiedzenie Komisji Kultury i Środków Przekazu poświęcone rozdysponowaniu kolejnych multipleksów cyfrowych. Nie pojawił się minister administracji i cyfryzacji. Drugim – posiedzenie Komisji Administracji i Cyfryzacji poświęcone aukcji na częstotliwości dla szerokopasmowego internetu. Nie pojawiła się szefowa Urzędu Komunikacji Elektronicznej.

Absencja przedstawicieli władz jest znamienna. Podejmowane są właśnie strategiczne decyzje o dostępie do częstotliwości, decyzje przesądzające, kto będzie dysponował mobilnym internetem i połową naziemnej telewizji cyfrowej – ponad dwudziestoma kanałami TV. Niby wszystko dzieje się jawnie, ale jawność jest pozorna. Nikt poza ludźmi z branży nie wie o warunkach przetargów i konkursów, brak debaty wolnej od nacisku lobbystów.

Dysponowanie częstotliwościami dla telewizji i dla internetu zostało poddane „niewidzialnej ręce rynku”, czyli przetargom, aukcjom i konkursom. I nikt potem nie chce i nie może tej niewidzialnej ręce nic zarzucić. Dobra raz uzyskane w przetargu nie są do odebrania nawet po rażącym złamaniu warunków umowy. Przerabialiśmy to przy okazji prywatyzacji w latach dziewięćdziesiątych. Nad wszystkim czuwa Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów, który nie widział nic złego w przejęciu całej prasy lokalnej przez koncern niemiecki, a ostatnio został obdarzony nowym prezesem, wprost z kancelarii premiera, co do którego niezależności politycznej i kompetencji można mieć duże wątpliwości. A tym sposobem, „wolnorynkowym”, powstał przez 25 lat skrajnie jednostronny – lewicowo-liberalny – oligopol w mediach, prasa i radio kontrolowane są głównie przez niemiecki kapitał, gazety i czasopisma rozprowadza firma wykupiona przez zagraniczny fundusz inwestycyjny, nadajniki radiowe i telewizyjne są w posiadaniu firmy sprzedanej innemu funduszowi inwestycyjnemu, niebezpiecznie wiele firm medialnych wywodzi się ze środowisk postkomunistycznych.

Tę wyliczankę można kontynuować. I będzie ona dłuższa, jeśli kolejne decyzje zapadną i jeśli nie zadamy w tej ostatniej chwili podstawowego pytania: jak to służy naszej suwerenności i czy służy dobremu poinformowaniu obywateli oraz wspólnocie narodowej? Czy poddanie się „niewidzialnej ręce rynku”, wycofanie się państwa, a więc wycofanie kontroli obywateli nad najważniejszym składnikiem władzy, czyli nad masowym przekazywaniem informacji, nie oznacza w rzeczywistości „niewidzialnej ręki Putina”, „niewidzialnej ręki tajnych służb” albo jeszcze innych, nieprzyjaznych Polakom niewidzialnych rąk? Tym bardziej że niepostrzeżenie, ale dziwnie konsekwentnie bariera wejścia finansowego do głównego systemu mediów podniosła się znacznie. Teraz, by pojawić się w tym systemie i coś znaczyć, trzeba dysponować od razu dziesiątkami, o ile nie setkami milionów złotych. Polskie niezależne media takiej konkurencji nie będą w stanie wytrzymać.

Władza nad klientem

W sprawozdaniu KRRiT pojawiają się pierwsze analizy dotyczące przemian technologicznych i nowych mediów. Dowiadujemy się, jak potężny jest rynek telekomunikacji. Właściciele sieci komórkowych i telefonii kablowej dysponują kapitałem wielokrotnie większym niż nadawcy radiowi i telewizyjni, a tym bardziej – wydawcy prasy. Wartość rynku telekomunikacyjnego w naszym kraju szacowana jest na 44 mld zł, podczas gdy cały rynek reklamy w mediach to zaledwie ok. 7 mld złotych.

Firmy telefoniczne dysponują dodatkowo bezcennym kapitałem, czyli bazą milionów klientów, którym mogą dostarczać usługi, w tym – treści medialne. I tak czynią. Rewolucyjna zmiana, jaka już zachodzi, to przejęcie kontroli nad środkami społecznego przekazu przez koncerny dysponujące sieciami telefonicznymi i internetowymi. Problemem mediów dyskutowanym na całym świecie jest niekontrolowana władza tych, którzy posiadają równocześnie media, częstotliwości, kable i bazę klientów oraz pełnię wiedzy o ich zachowaniach rynkowych i społecznych.

Koncentracja pionowa kapitału, czyli przejmowanie całego łańcucha komunikacyjnego – od produkcji programu informacyjnego, zdjęcia czy filmiku aż do sprzedania go znanemu i rozpracowanemu ostatecznemu odbiorcy, kierowania jego zakupami i wyborami politycznymi, narzucenia ideologii, pozbawienia swobody wyboru, to zasadniczy problem państw narodowych. Stawką jest suwerenność państw i wolność ludzi. Dobrze, że dyskutujemy o ideologii gender jako o nowym totalitaryzmie: u podstaw szerzenia tej ideologii stoją niekontrolowane przez obywateli i niesłużące wolności media najnowszej generacji.

W sprawozdawczych opracowaniach KRRiT ledwie zasygnalizowany został problem własności i treści nowych mediów. Jakie mamy zagrożenie monopolem telefoniczno-internetowo-medialnym? Co z jakością nowego przekazu, jakie dobro z niego płynie, czy postępuje groźne ujednolicenie i obniżenie jakości oferowanych informacji, komentarzy i rozrywki?

Sygnałem, który warto przeanalizować, jest rosnąca popularność gier komputerowych. Ten rynek, dotąd niedoceniany i nieuwzględniany w przeglądzie mediów, to już suma ponad 1,2 mld zł rocznego obrotu. To po kilka godzin dziennie czasu przeciętnego Polaka korzystającego z internetu, wpływ na jego myślenie, nowe miejsce lokowania skutecznych reklam i zbierania informacji o zachowaniach ludzi.

Zauważmy, jak słabo rozwinięta jest w Polsce sfera analizy treści prezentowanych przez media. To kolejna oznaka braku suwerenności i wolności słowa. Wątła jest dyskusja nad tym, co jest masowo oglądane, rzadko dokonywane są analizy treści prezentowanych w mediach, małe jest zainteresowanie jakością programów i mizerne protesty, na przykład przeciw demoralizacji dzieci czy propagandzie antychrześcijańskiej. Im mniej zastanawiamy się nad treściami obecnymi w mediach, im mniej rozróżniamy w nich dobro i zło, tym łatwiejsza jest manipulacja.

Problemem, od którego wszyscy uciekają, jest obecność w wielu programach pornografii i zaniżanie kategorii wiekowych dopuszczających dzieci i młodzież do ekranów. Ze sprawozdania KRRiT możemy się dowiedzieć, że przeanalizowano program TVN Turbo, Tele 5, iTV i Polsat Play, głównie „sceny czynności seksualnych, w tym przedstawiające seks w oderwaniu od uczuć wyższych, przede wszystkim w filmach i serialach, ogłoszeniach oraz audycjach poradnikowych i interaktywnych; relacje między bohaterami ograniczały się wyłącznie do kontaktów seksualnych”. Jednak konkluzja raportu jest następująca: „Nie wykazano obecności treści o charakterze pornograficznym”. Uznano, że wystarczy, że audycje były odpowiednio oznaczone i rozpowszechnione po 23.00. Wskutek skarg widzów KRRiT uznała jednak, że treści pornograficzne wyemitowała TVN Style w filmie „Siła pożądania”. Stwierdzono także rozpowszechnianie pornografii w iTV. Przewodniczący KRRiT nałożył kary (200 i 100 tys. zł) i złożył zawiadomienie do prokuratury, która… odmówiła wszczęcia postępowania. W sprawie kar trwa procedura odwoławcza przed sądem. Nawet jeśli widzom uda się nakłonić do działania KRRiT, to i tak na końcu mamy niemoc wymiaru sprawiedliwości. Pornografia i demoralizacja dzieci to najjaskrawszy symptom braku egzekucji prawa i refleksji nad zawartością mediów.

Nowa TVP i nowe Polskie Radio

W sprawozdaniu podpisanym przez Jana Dworaka fakt powolnej śmierci głodowej TVP i Polskiego Radia uznany został za główny problem mediów w Polsce. Program mediów publicznych coraz bardziej się komercjalizuje, choć wydawałoby się, że granica maksymalnych możliwości została już dawno osiągnięta. Ale i reklamowe źródło wysycha. Władze mediów zwalniają pracowników i wynajęły firmę, która przejmie zatrudnienie kilkuset osób, co jest ukrytą formą dalszych zwolnień. W pogoni za widzem polskie media publiczne schodzą do poziomu prasy brukowej. Zanika prawdziwa informacja i debata o ważnych problemach społecznych. Schlebianie najniższym gustom już nie wystarcza, by widzów zatrzymać. Uciekają do nowych rozrywkowych stacji, które dostały miejsce na multipleksie.

Ocena skutków złego finansowania mediów publicznych zawarta w sprawozdaniu KRRiT jest jednak niepełna. Polska pozbawiona jest mediów publicznych, bo to jeden z czynników słabości państwa i nieustannego ograniczania suwerenności. Siła prawdziwej Telewizji Polskiej i prawdziwego Polskiego Radia to dodatkowa armia, dzięki której Naród może bronić niepodległości. Tej siły nie mamy. TVP i Polskie Radio stały się chętnymi do współpracy zakładnikami koalicji PO – PSL –SLD, a ich podstawowym zadaniem jest utrzymanie stanu obecnego i niedopuszczenie do kontroli władzy oraz wymiany zepsutych elit. To dlatego w TVP Info politycy PO mieli do dyspozycji w lutym aż 15 godzin, a politycy PiS zaledwie 4 godziny. To dlatego poczynania Putina na Ukrainie komentują zwykle ludzie PRL typu Cioska czy Dukaczewskiego albo aktorzy czy piosenkarze.

Patologicznym skutkiem praktycznego nieistnienia mediów publicznych jest wytworzenie wąskiej grupy „dziennikarzy celebrytów”, którzy stali się pseudoautorytetami Polaków. Na całym świecie ludzie mediów mają ogromny wpływ na opinie. U nas grupa „resortowych dzieci” oraz „sierot resortowych” gorliwie je wspomagających zajęła niemal całą przestrzeń przeznaczoną dla medialnych wychowawców. Po prawej, niezależnej stronie pojawia się kilka nazwisk, ale ich wpływ na zachowania większości Polaków pozostaje od lat niewystarczający. Bez skupienia się przyzwoitych ludzi wokół przyzwoitych autorytetów dziennikarskich nie naprawimy świata mediów.

W ostatnim czasie, w związku z agresją Rosji na Ukrainę, bezpieczeństwo Polski, jej zdolność do obrony, także gotowość obywateli do obrony niepodległości, stały się tematem otwartej dyskusji, nie tylko w gabinetach polityków, ale i w polskich domach. Najwyższy czas dokonać przeglądu problemów środków przekazu pod kątem tego właśnie bezpieczeństwa, by zapobiec wpływowi wrogów na opinię publiczną, a więc na decyzje polityczne.

Barbara Bubula

drukuj
Tagi:

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl