fot. Monika Tomaszek

[WYWIAD] S. Anna Mika: Ikona to nie obraz o tematyce religijnej. Ikona to wyobrażająca się przez ten obraz Tajemnica Boga

Ikona jest dziełem specyficznym. Nie jest czymś zupełnie dowolnym. Ikona przedstawia postaci od Pana Boga poczynając, poprzez świętych, a także rozmaite wydarzenia biblijne, np. Zwiastowanie, Ukrzyżowanie, Zesłanie Ducha Świętego itp. Ikona ma pobudzić, zachęcić, sprowokować do refleksji nad tym, co w Górze, nad tym, co nadprzyrodzone, co nie jest tylko ziemskie. Co ciekawe i ważne: walory artystyczne w ikonie stanowią wartość drugorzędną, można zaryzykować – nawet marginalną – powiedziała w wywiadzie dla portalu radiomaryja.pl s. Anna Mika ze Zgromadzenia Sióstr Miłosierdzia św. Wincentego A’Paulo.

fot. Monika Tomaszek

Karolina Gierat-Batarowicz: Siostro, czym są ikony? Jak je opisać, scharakteryzować?

S. Anna Mika: Ikona to nie obraz o tematyce religijnej. Ikona to wyobrażająca się przez ten obraz Tajemnica Boga. To jest przestrzeń, w której odnajdujemy całą nadprzyrodzoną rzeczywistość, ale według pewnego klucza. Ikona nie jest obrazem pisanym dowolnie. Ikonę maluje się pędzlami, ale nazywamy to pisaniem, ponieważ ikonę trzeba odczytać, tak jak się czyta książkę. W ikonie zawarte są symbole, kolory, gesty, które nie mogą być dowolne; są one w pewnym kluczu, dlatego mówi się, że ikonę się odczytuje. Ikona zawsze powinna być podpisana, kogo lub co przedstawia.

Ikona to przestrzeń, w której nadprzyrodzoność przychodzi do człowieka, uświadamia mu inną rzeczywistość i pobudza, zaprasza do medytacji, refleksji nad tym, co nadprzyrodzone, co pozaziemskie. Ikona jest obrazem specyficznym. Nie jest czymś zupełnie dowolnym. Ikona przedstawia  Pana Boga, świętych, a także wydarzenia biblijne, np. Zwiastowanie, Ukrzyżowanie, Zesłanie Ducha Świętego itp. Ikona ma pobudzić, zachęcić, sprowokować do refleksji nad tym, co w Górze, nad tym, co nadprzyrodzone, co nie jest tylko ziemskie.

Czyli tak jak Siostra powiedziała, można przyjąć, że ikona nie jest prosta sama w sobie?

Tak, to jest w pewnym sensie prawda. Ikona jest trudnym znakiem, trudnym symbolem do odczytania, bo nie można jej właściwie ani kontemplować, ani oglądać bez choćby minimalnego przygotowania. Nie można przyjść jak do muzeum, gdzie ogląda się obrazy i tak samo patrzeć na ikonę. Do kontemplowania ikony trzeba się odpowiednio przygotować, trzeba coś wcześniej wiedzieć np. że istnieje poetyka ikony, że powinny być takie, a nie inne kolory, gesty, układ ciała. To, o czym mówiłam wcześniej. Dobrze jest wiedzieć, że ikony nie mają światłocienia, bo światło to byt, a cień to brak bytu. Na ikonach z łatwością dostrzegamy dużo złoceń, ale tu złoto nie jest kolorem, tylko ogarniającą Obecnością, Chwałą, Majestatem Boga.

Ikony mogą nas po części zaskakiwać, np. zupełnie inną proporcją, jeśli chodzi o cielesność. Postaci na ikonach mają przeważnie duże oczy, wydłużone palce, bardzo widoczne uszy. Przedstawiają ciało w nieco innej proporcji, niż my normalnie je odbieramy.

fot. Monika Tomaszek

Ikony posiadają znaki charakterystyczne i swoją misję do spełnienia?

Tak. I te znaki są charakterystyczne tylko dla ikony. Należy to podkreślić. Ikony mogą czasem zaskoczyć, czasem i trochę zaszokować, ale przede wszystkim mają pobudzić do refleksji, do przemyślenia i w końcu do modlitwy. Jeśli odczytamy ikony w odpowiedni sposób, wówczas one pobudzą nas do modlitwy i kontemplacji. Ikony przywołują bardzo trudną przestrzeń, wprowadzającą nas w świat nadprzyrodzony, a więc w świat Tajemnicy.

Czy ikony przedstawiają tylko wizerunki świętych, czy jest również inna ich tematyka?

Ikony w swojej konwencji przedstawiają Pana Boga, Maryję, a także wizerunki świętych, nawet tych współczesnych, których niedawno ogłoszono beatyfikowanymi czy kanonizowanymi. Oni też mogą mieć swoje ikony, pisane często już w nieco innym kluczu, bo współczesnym, nie tak jak bizantyńskie, greckie czy rosyjskie. Święci są tematem i stanowią kanwę do napisania ikony, ale trzeba wiedzieć, że ikona przywołuje także wydarzenia biblijne, o czym wspomniałam wcześniej.

Nie przypominam sobie, żeby ikona była poświęcona komuś innemu. To przede wszystkim sprowadzanie nadprzyrodzoności, sprowadzanie Nieba na ziemię, a to może uczynić tylko Pan Bóg, święci i błogosławieni.

fot. Monika Tomaszek

Od kiedy Siostra pisze ikony?

Ikony piszę od 2007 roku. Zawsze pragnęłam pisać ikony. Robię to w sposób specyficzny, bo to nie jest klasyczne pisanie ikon, tak jak mówią o tym wszystkie pracownie ikonopisarskie. Wypracowałam swoją metodę w porozumieniu z pewnym artystą z Gdyni, który ma już ponad 40-letnią praktykę malarstwa, w tym pisania ikon. Powiedział mi, że można w tym kluczu i w tym stylu je pisać. One są specyficzne.

Mam odbiorców, którzy mówią, że pokochali ikony pisane w taki właśnie sposób, mimo że bardzo różni się on od innych. Moje ikony są na drewnie, na odpowiednio przygotowanym płótnie. Maluję akrylami. Jest to bardzo trudna technika, jednak dająca efekt taki, jakiego oczekujemy.

Skąd pomysł na pisanie ikon? Można powiedzieć, że to spełnienie ukrytego marzenia Siostry?

Zawsze fascynowały mnie ikony. Na początku ich nie rozumiałam. Dziwiłam się, dlaczego one są takie „dziwne”, takie inne, takie jakby nie nasze? One są pełne stateczności, pełne powagi, majestatu, a czasem  nawet „zatrwożenia”.

Czytając o ikonach, sama zapragnęłam je pisać. Wcześniej przez dziewięć lat malowałam witraże na szkle. Malowałam obrazy farbami olejnymi, akrylowymi, ale gdzieś w głębi serca zawsze nosiłam pragnienie pisania ikon. Zaczęło się od tego, że miałam okazję być w pracowni ikonopisarskiej i pewien artysta mnie zachęcił, podpowiadając, w jaki sposób on to robi i taką samą metodą piszę, używając farb akrylowych.

To moje spełnione marzenie (spośród wielu innych) na polu artystycznym. Cieszę się, że mogę to robić, póki jeszcze mogę (śmiech).

Siostra pisze, maluje farbami akrylowymi. Jak wygląda przygotowanie do pisania ikony? Od czego należy zacząć?

Najpierw zaczynam od tego, co rodzi się w sercu, potem myślę, jaki wariant tej postaci chcę namalować. Myśl chodzi za mną, a pragnienie napisania ikony noszę w sobie przez jakiś czas. To jest jeden impuls. Drugi impuls to uwzględnienie życzeń odbiorcy. Ktoś prosi o konkretną ikonę, np. Pana Jezusa, Matki Bożej czy jakiegoś patrona w zależności od okoliczności, sytuacji, na jakie są one przeznaczone. Dostosowuję się również do życzeń na tyle, na ile jest to potem w mojej gestii. Biorę to pod uwagę.

Czasami impuls przychodzi nagle. Czasami widzę, że mam małą deskę i trzeba coś małego namalować. Są też myśli od strony technicznej. Samo przygotowanie to tak jak w każdej pracy, ale w tym przypadku można powiedzieć, że jest to praca specyficzna. Przygotowanie deski czy płótna jako podkładu nie jest fascynujące. Najciekawsza praca zaczyna się, gdy mam obrys danej figury, jaką chcę malować. Wtedy rozmawiam z „osobą”, którą maluję (czy to jest Pan Jezus, czy Matka Boża, czy jakiś święty): przekomarzam się,  czasem proszę i modlę się. Cieszę się, że mogę obcować z tą ikoną, a właściwie z Osobą, którą maluję. To też jest świętych obcowanie, które przynosi pokój serca.

fot. Monika Tomaszek

Gdzie powstają Siostry dzieła?

Pisząc ikony, jestem bardzo wyciszona. Mam swoją malutką pracownię, gdzie nie muszę za każdym razem wszystkiego sprzątać. Przychodzę, podchodzę co jakiś czas i wykonuję ciąg dalszy pracy. Z tego bardzo się cieszę. Najczęściej albo pracuję w ciszy, albo gdzieś w tle słucham muzyki, w zależności od tego, co w danym dniu, w danej chwili przeżywam. Jest czymś oczywistym, że wszelkie prace artystyczne są czasochłonne. Ikony nie można namalować w krótkim czasie. Praca rozłożona jest na etapy. Co pewien czas, co kilka godzin, a czasami po długich tygodniach  domalowuję, dopisuję kolejne warstwy.

Którą ikonę Siostra wspomina najbardziej, a może jest kilka, które się wyróżniają?

Kocham wszystkie moje ikony, ale z niektórymi mam bardzo ciekawe i ważne wspomnienia. Ważnym dla mnie przeżyciem było pisanie dwóch ikon: św. Wojciecha i św. Stanisława. Poprosił mnie o to ks. Mirosław Pstrągowski, proboszcz parafii pw. św. Łukasza Ewangelisty w Fordonie. Miały one być (i są) relikwiarzami. Szkoła drzewna w Bydgoszczy zobowiązała się do tych desek profesjonalnie włączyć relikwie obydwu postaci. Relikwie Świętych Patronów Polski są uroczyście przynoszone do ołtarza w dniu liturgicznego wspomnienia obydwu św. Męczenników.

Bałam się podjąć tego wyzwania, przewyższało to moje możliwości, bo jestem w końcu tylko amatorem. Bardzo mnie to przestraszyło na samym początku, ale później nie myślałam już o tym, że ikony będą relikwiarzami, tylko malowałam tak, jak umiałam.

Ogromnym przeżyciem było pisanie dużych ikon, bo to są rozmiary, które w moim maleńkim warsztaciku wnoszą dużo przemyśleń. Co mam zrobić? Jak mam do tego podejść? Ważne, żeby postaci na ikonie miały… duszę. Taką dużą ikoną była Matka Boża Częstochowska. Co prawda pisana w innej konwencji, w innym kluczu, ale prawie w naturalnej wielkości Obrazu Jasnogórskiego.

Siostra jest autorką wielu dzieł, wielu ikon. Ile prac Siostra napisała, namalowała?

Maluję ikony od 2007 roku. Pierwszą quasi-ikonę namalowałam w Irlandii i to dało impuls do dalszego działania. Kiedy wróciłam do Polski, zapragnęłam kontynuować tę formę. Na dzisiaj? Myślę, że wszystkich byłoby ok. 400 ikon. To jest 16 lat pracy.

Były okresy, kiedy w ogóle nie malowałam, bo nie mogłam. Nie zawsze mogę się „otworzyć” do ikon. To nie jest tak, że przychodzę, siadam i maluję. To coś zupełnie innego niż praca fizyczna. Nieraz jest tak, że zaistnieje jakaś wewnętrzna niemoc. Trzeba to przeczekać i zrobić coś innego. Po pewnym czasie przychodzi impuls i wydaje mi się, że namalowałabym wtedy pięć ikon jednocześnie, ale to oczywiście niemożliwe. To jest „dar”, móc przebywać w takim świecie. Za to też dziękuję Panu Bogu. Nieraz mówię: Panie Jezu, pomóż mi, podpowiedz, prowadź mnie, moją rękę. Czuję swoją niemoc, ale po czasie jakby nadchodzi wewnętrzna nadprzyrodzona siła. To czas, kiedy powstaje większość ikon.

Do jakich zakątków świata trafiły Siostry ikony?

Moje ikony są w różnych miejscach na całym świecie. Nigdy i nigdzie ich nie reklamowałam. Wszystko odbywało się metodą pantoflową, czyli „jedna pani, drugiej pani”. Ktoś, kto taką ikonę nabył, opowiadał o tym. Najczęściej były to jubileusze, duże uroczystości kościelne. To dawało mi wielką radość, tym bardziej, że nie zawsze pisałam ikony na określoną okoliczność, ale pisałam je, bo chciałam. Dopiero później ktoś przeznaczał je dla konkretnej osoby z konkretnej okazji.

Moje ikony są na każdym kontynencie. Ostatnio jedna z nich „pojechała” do Uzbekistanu, bo tam nasza Prowincja otworzyła placówkę. Namalowałam ikonę Świętej Rodziny, ponieważ kaplica sióstr w tym domu jest pod Jej wezwaniem. To była duża ikona i duże wyzwanie.

fot. Monika Tomaszek

Na Ukrainie, w Smotryczu, są również moje ikony. Wtedy o nie poprosiła mnie s. Wizytatorka. Namalowałam św. Wincentego a’Paulo i św. Ludwikę de Marillac, czyli założycieli naszego Zgromadzenia.

Moje ikony są rozsiane po całej Europie, ale nie tylko. Są także w Australii i w Stanach Zjednoczonych.

Były one dawane najczęściej jako prezenty, więc wędrowały tam, gdzie przebywał adresat. Jest ich jest sporo. Kiedyś w Bydgoszczy pewna dziennikarka  zaproponowała mi zrobienie wystawy moich ikon. Odpowiedziałam, że bardzo chętnie, tylko trzeba je najpierw „połapać”, bo ich po prostu nie mam. One „poszły” w świat i to mnie bardzo cieszy.

Czy jest ikona, która Siostrze towarzyszy, pojawia się co jakiś czas czy po prostu jest z Siostrą podczas tworzenia innych dzieł?

Tak. To jest Pantokrator. Bardzo lubię ikonę Pantokratora, czyli  Chrystusa Wszechwładnego, Tronującego. Są różne warianty postaci  Pantokratora, różne Jego ujęcia, gesty, ale zasadniczo Chrystus Pantokrator to  ikona, którą mam przed oczyma i w sercu. Mam jedną ikonę Chrystusa Pantokratora, której nikomu nie oddam. Jest podpisana i poświęcona. Kiedy przychodzę do pokoju, patrzę na tę ikonę i mówię: „Witam Cię, Panie Jezu. Jesteśmy. Zaczynamy”. Ta ikona żyje we mnie i bardzo się nią cieszę. Niezależnie od tego, jak są malowane ikony Pantokratora, zawsze wzruszają.

fot. Monika Tomaszek

Bez wątpienia można powiedzieć o Siostrze: Siostra zakonna z duszą artysty. Oprócz pisania, malowania ikon, posiada Siostra piękny dorobek literacki, jakim jest kilkanaście wydanych tomików poezji. Można powiedzieć, że to również jest pasja pisania, ale w innym wydaniu, bo na papierze.

Tak. To jest dłuższa pasja, bo zaczęła się ona już w szóstej klasie szkoły podstawowej. Na początku pisałam teksty do znanych melodii, by „pasowały” mi pod względem rytmu i konstrukcji zwrotkowej. Tak po prostu sobie pisałam. Jest to pasja, bo ona trwa od dawna, a aktualnie przeważa czas pisana ikon, jeśli miałabym ująć to proporcjonalnie. Dopiero w czasie studiów polonistycznych, kiedy przyswoiłam sobie w pewien sposób warsztat poetyki, warsztat pisania, wtedy zaczęło się wnikliwe szlifowanie tekstów. One były pisane inaczej.

Wszystko, co napisałam do momentu wejścia do Zgromadzenia, czyli do 1981 roku, zawierało się w dwóch 100-kartkowych zeszytach. Zostały one spalone na ognisku (kartka po kartce), ponieważ myślałam, że idąc do Zgromadzenia, nie będę pisać i że w ten sposób też „żegnam się ze światem”, a z pisania już nic  nie będzie. Żal mi było, ale trudno.

Po miesiącu, dwóch okazało się, że będąc w Zgromadzeniu (jeszcze w postulacie) pisanie stało się silniejsze ode mnie. Pisałam „po cichu” dla siebie. Czasami komuś coś podarowałam z jakiejś okazji. Uzbierało się tego tak dużo, że w 2001 roku ks. Kazimierz Małżeński, proboszcz parafii Zmartwychwstania Pańskiego w Bydgoszczy, który wiedział, że piszę, zaproponował wydanie moich wierszy. Nigdy o tym nie myślałam. W ogóle nie miałam pojęcia, że można je wydać. Stworzyliśmy w Bydgoszczy grupę: wspomniany wcześniej  ksiądz, ja i małżeństwo Elżbieta i Wiesław Knitter i wydaliśmy w 2001 r. pierwszy tomik poezji pt. „W stronę Światła”.

Później, kiedy okazało się, że moje wiersze są chętnie czytane, w 2004 roku został wydany następny tomik. To były małe książeczki. Natomiast o ostatnich czterech trudno mówić, że to były tomiki, bo wśród nich są dwa po 160 stron, a kolejne dwa mają prawie po 300 stron każdy. Mam radość, że są czytelnicy, którzy chcą czytać te wiersze, pytają o nie, mobilizują mnie. Jednak nie piszę tylko dla czytelników. Piszę dlatego, że Pan Bóg dał mi taką łaskę. Piszę z potrzeby serca i dzielę się tym, co przeżywam na różnych płaszczyznach.

Ostatnio (2023 rok) został wydany tom wierszy pt. „Wciąż w stronę Światła”. Na 2024 rok jest już zaplanowany kolejny „Coraz bliżej Światła”. Z każdym dniem zbliżamy się coraz bardziej do wyznaczonego, odwiecznego, jedynego Celu – aby zawsze iść w stronę Tego, który jest Światłością świata.

Siostro, bardzo dziękuję za rozmowę.

Dziękuję.

Karolina Gierat-Batarowicz/radiomaryja.pl

drukuj
Tagi: ,

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl