[NASZ WYWIAD] Ks. prof. P. Bortkiewicz: Działania promujące tzw. prawa zwierząt są ostatecznie wrogie człowiekowi

Jestem w stanie zrozumieć radykalny protest przeciwko okrutnemu traktowaniu zwierzęcia, przeciwko głodzeniu, trzymaniu go w opresyjnych warunkach hodowlanych, bo takie rzeczy rzeczywiście urągają samemu człowieczeństwu człowieka, który powinien być odpowiedzialny za te zwierzęta. Ale te działania, które głoszą, promują tzw. prawa zwierząt, które równają status zwierząt z człowiekiem, są w gruncie rzeczy ostatecznie wrogie człowiekowi – powiedział w rozmowie z red. Łukaszem Brzezińskim z portalu radiomaryja.pl ks. prof. dr hab. Paweł Bortkiewicz, dyrektor Centrum Etyki Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu.

***

Łukasz Brzeziński: W Sejmie złożono projekt ustawy o ochronie praw zwierząt. Projekt przewiduje m.in. zakaz hodowli zwierząt na futra oraz zakaz trzymania psów na łańcuchu. Czy takie działanie nie jest stawianiem przyrody na miejscu Boga?

Ks. prof. dr hab. Paweł Bortkiewicz: Myślę, że przede wszystkim mamy tutaj do czynienia z sytuacją, która wyraża to, co czasem nazywa się w bioetyce zoopersonalizmem, tzn. po prostu zwierzętom przyznaje się prawa człowieka i przede wszystkim status osoby ludzkiej. Oczywiście, że zawsze podkreślaliśmy, będziemy podkreślać i powinno się podkreślać to, że człowiek jest panem przyrody, co nie oznacza jednak zupełnie dowolnego traktowania stworzeń. Pan Bóg, ustanawiając porządek świata, wyznaczył pewną hierarchizację, wyznaczył pewien kształt tego świata, w którym człowiek jest koroną stworzenia i w sposób odpowiedzialny ma zarządzać światem. Oczywiście, z jednej strony oznacza to panowanie człowieka nad przyrodą i wyrazem takiego panowania może być właśnie użytecznościowe traktowanie zwierząt dla celów hodowlanych, dla celu przerobu tych zwierząt na mięso, na potrzeby futra itd. Natomiast inną rzeczą jest to, aby było to wykorzystywanie odpowiedzialne, a więc takie, które nie oznacza np. nadmiernego udręczenia tych zwierząt, zadawania im niepotrzebnego bólu, hodowli tych zwierząt w godnych warunkach. Oczywiście, że na przykład kwestia – banalnie mówiąc – psa na łańcuchu jest niejednokrotnie koniecznością, aby to zwierzę zachowywało się bezpiecznie w stosunku do ludzi przebywających w pobliżu. Z drugiej strony oczywiście taki łańcuch powinien spełniać określone wymogi, a więc powinien być bezpieczny, nie powinien dusić tego zwierzęcia, okaleczać go, powinien zapewniać pewną swobodę ruchu. Mamy więc tutaj konieczność wybalansowania między dwoma skrajnościami: z jednej strony między rzeczywistością, w której zwierzęta traktujemy w sposób okrutny, co się faktycznie zdarza, ale z drugiej strony nie możemy popadać w taką skrajność, w której zwierzęta traktujemy w sposób ludzki, równorzędny i równoprawny ze statusem człowieka.

Księże Profesorze, gdzie znajduje się granica między wolnością człowieka a dobrostanem zwierząt?

– Myślę, że taką granicą jest przede wszystkim właśnie zdrowy rozsądek, zachęcający nas do odpowiedzialności. Tutaj trudno jest o jakieś wymiary czysto prawne. Przyglądam się np. od paru lat czy kilkunastu lat tzw. warunkom eutanazji zwierząt. To jest też taka charakterystyczna sprawa, że dzisiaj odeszliśmy od pojęcia uboju zwierząt, bo to jak gdyby godzi w godność zwierzęcia. Zamiast dokumentów na temat warunków uboju zwierząt, mamy dokumenty bioetyczne dotyczące warunków eutanazji zwierząt. Co jest rzeczą ciekawą, z czym się zgadzam, nie wolno zwierząt uśmiercać np. poprzez zagłodzenie czy niedowodnienie. Z drugiej strony mamy w świecie taką sytuację, która zna przykłady (wymienię chociażby dwa przykłady kobiet z USA i z Włoch), które to – można powiedzieć – zostały skazane na eutanazję poprzez zaniechanie dożywiania i dowadniania. Okazuje się, że często właśnie jesteśmy w przepisach prawnych bardziej łagodni dla zwierząt niż dla człowieka, co już graniczy z absurdem. Raz jeszcze wracam do bardzo ogólnej myśli, że po prostu musimy zachować zdrowy rozsądek i pamiętać o tym, że to człowiek jest istotą racjonalną, której zadaniem jest odpowiedzialne użytkowanie całej przyrody.

Jakie niebezpieczeństwa niesie za sobą dążenie do zrównania praw zwierząt i ludzi?

– Niestety, konsekwencje tego już w tej chwili widzimy. Po pierwsze, widać to w takich przykładach, w których więcej wrażliwości poświęca się ochronie praw zwierząt niż ochronie praw człowieka. Z jednej strony dbamy o dobrostan zwierząt, a z drugiej strony, tak jak wspomniałem, dopuszczamy np. do takich działań kultury śmierci, które ewidentnie niszczą życie ludzkie, zresztą niszczą je w sposób okrutny. To jest jedna sprawa. Druga sprawa, myślę, że jeszcze bardziej ogólna, to ta, że w jakiś sposób dokonuje się tutaj bardzo niebezpieczne zrównanie statusu zwierząt i człowieka. To jest oczywiście niczym nieuzasadnione wywyższenie zwierzęcia, ale z drugiej strony oznacza to degradację człowieka. W konsekwencji mamy do czynienia z takimi historiami, które wyrażają się chociażby w osławionych działaniach Petera Singera, jednego z najbardziej prominentnych i zarazem kontrowersyjnych współczesnych bioetyków, którzy z jednej strony promują ogromnie prawa zwierząt, a z drugiej strony występują radykalnie przeciwko człowiekowi. Poglądy Singera nazywa się niekiedy  kontraspeciesismem, a więc poglądami przeciw gatunkowi ludzkiemu. Myślę, że to określenie jest właśnie kwintesencją tych tendencji. Występując radyklanie w obronie zwierząt, możemy okazać się radykalnymi wrogami występującymi przeciwko gatunkowi ludzkiemu.

Ks. prof. Tadeusz Guz w maju, podczas konferencji naukowej, która odbyła się w Toruniu, mówił, że „humanizacja zwierząt i roślin oraz animalizacja człowieka to nie jest wymysł naszych czasów.” Z związku z tym chciałbym zapytać, gdzie znajdują się źródła koncepcji humanizacji zwierząt?

– Myślę, że trzeba byłoby sięgać z jednej strony pewnych sfer mitologii. Warto pamiętać, że właściwie przez całe wieki mieliśmy raczej sytuację dość uporządkowaną. Z jednej strony owszem, były te tendencje mitologiczne, ale w takiej kulturze powszechnej był jednak zachowany właściwy umiar i właściwy rozsądek. Natomiast sytuacja zmieniła się w sposób bardzo konkretny wraz z rozwojem utylitaryzmu w etyce, a więc mówimy tu o XIX wieku, o poglądach Benthama, Johna Stuarta Milla, którzy dokonali właśnie takiej ogromnej promocji. Warto pamiętać, że to m.in. Bentham pisał o tym, że zabicie noworodka ludzkiego czy dziecka nienarodzonego nie powoduje żadnego bólu, żadnego cierpienia tego dziecka, ponieważ jest ono niczego nie świadome i że o ile właśnie niszczymy, jego zdaniem, w sposób nieuprawniony życie zwierząt, o tyle nie ma żadnych racji, skłaniających do tego, aby chronić w sposób bezwarunkowy życie ludzkie. Te poglądy, które wtedy zaczęły być pokazywane, promujące zwierzę jako istotę świadomą, cierpiącą, odczuwającą i mającą świadomość swojego istnienia, swojego bólu, swojego cierpienia, zostały przeciwstawione właśnie człowiekowi, któremu odbierano z kolei na pewnych etapach jego rozwoju zdolność do świadomości, zdolność do odczuwania cierpienia. Myślę, że osobiście jednak mimo wszystko upatrywałbym właśnie tutaj, w okresie narodzin utylitaryzmu, tych tendencji, które zostały później podchwycone w XX wieku, we wspomnianych tu poglądach Singera czy całego ruchu etyki zwierząt, który w sposób bardzo radykalny dokonał tej zoopersonalizacji, a więc nadał zwierzętom status osobowy.

Czym kierują się ludzie, którzy wnoszą postulaty zrównania praw zwierząt z ludzkimi?

– To jest ciekawe pytanie i przyznam się szczerze, że trudno mi na nie znaleźć odpowiedź w tym sensie, ze oczywiście ich motorem działania, obwieszczanym, powszechnie proklamowanym, jest wrażliwość, empatia w stosunku do zwierząt, jest pochylanie się nad ich losem itd. Warto jednak zauważyć, że w gruncie rzeczy są to poglądy jednocześnie bardzo związane z występowaniem przeciw człowiekowi. Mówię tutaj o tych skrajnych poglądach, tzw. ekologii głębokiej, o ruchach związanych z tzw. prawami zwierząt itd. To są zjawiska, które w gruncie rzeczy nie wiadomo tak naprawdę, czym się autentycznie kierują. Jestem w stanie zrozumieć empatię wobec zwierząt. Jestem w stanie zrozumieć radykalny protest przeciwko okrutnemu traktowaniu zwierzęcia, przeciwko głodzeniu, trzymaniu go w opresyjnych warunkach hodowlanych, bo takie rzeczy rzeczywiście urągają samemu człowieczeństwu człowieka, który powinien być odpowiedzialny za te zwierzęta. Ale te działania, które głoszą, promują tzw. prawa zwierząt, które równają status zwierząt z człowiekiem, są w gruncie rzeczy ostatecznie wrogie człowiekowi. Wydaje mi się, że ostatecznym motywem jest w tym przypadku jakaś zupełnie nieuzasadniona i irracjonalna nienawiść do rodzaju ludzkiego, a ponieważ godność człowieka jest najbardziej wywyższona przez chrześcijaństwo, to nietrudno dostrzec, że chyba najgłębszym źródłem tych awersji wobec człowieka jest jakaś wrogość wobec chrześcijaństwa. Myślę, że należałoby mimo wszystko (wiem, że to może zabrzmieć obrazoburczo) zauważyć, że ci wszyscy, którzy są radykalnymi obrońcami zwierząt, są w gruncie rzeczy równie radykalnymi przeciwnikami człowieka i jeszcze bardziej radykalnymi przeciwnikami wiary chrześcijańskiej.

Jak Ksiądz Profesor odniósł się do postawy posłów, którzy do dziś nie uchwalili w Sejmie ustawy o zakazie dokonywania tzw. aborcji, a jednocześnie chcą uchwalić ustawę zwiększającą prawa zwierząt?

– Myślę, że przede wszystkim trzeba by było rzeczywiście dostrzec po pierwsze tę hierarchizację wartości życia. To jest hierarchizacja bardzo oczywista i o ile obrona życia ludzkiego domaga się bezwarunkowego zaangażowania, o tyle sprawa obrony życia zwierząt wymaga na pewno wyważenia elementów, o których już tutaj rozmawialiśmy, a więc elementów związanych z tym, żeby występować z jednej strony przeciwko okrucieństwu, ale z drugiej strony nie godzić się na to, aby zaniechać użytkowania zwierząt w sposób godziwy i odpowiedzialny ze względu na dobro człowieka. Myślę, że rzeczywiście powinniśmy więcej uwagi poświęcić radykalnie temu, co stanowi największy problem naszej współczesności, mianowicie temu radykalnemu przejawowi kultury śmierci, jakim jest aborcja, która pozostaje – niezależnie od różnych głosów i manipulacji propagandowych – po prostu ohydną zbrodnią przeciwko niewinnemu człowiekowi.

Dziękuję za rozmowę.   

Łukasz Brzeziński/RIRM

drukuj