fot. PAP/EPA

[TYLKO U NAS] Red. M. Budzisz o wojnie ukraińsko-rosyjskiej: Tak długo, jak długo obie strony uważają, że mogą wygrać, perspektywa rozmów się oddala

Obie strony uważają, że są w stanie przełamać linie obrony przeciwnika. Teraz atakują Rosjanie, ale strona ukraińska przygotowuje się do dużej kontrofensywy. Na razie prawdopodobieństwo, że obie strony usiądą do stołu rokowań i będą w stanie wypracować jakiś kompromis, jest bardzo małe. Tak długo, jak długo obie strony uważają, że mogą wygrać wojnę na froncie, tak perspektywa rozmów się oddala – mówił we wtorkowej audycji „Aktualności dnia” na antenie Radia Maryja red. Marek Budzisz, publicysta, ekspert ds. wschodnich.

Wojna ukraińsko-rosyjska trwa już ponad rok. Walki wciąż są intensywne, choć przez kilka ostatnich dni, ze względu na panujące warunki pogodowe, sytuacja na froncie nieco się uspokoiła.

– Ta wojna jest nadal wojną intensywną; co więcej – taką, która pociąga za sobą coraz więcej ofiar. To jest pewien paradoks, ale tak w istocie jest dlatego, że do walki po obu stronach są kierowane jednostki relatywnie świeżo sformowane, bez doświadczenia bojowego, bez odpowiedniego wyszkolenia i też – zwłaszcza jeśli chodzi o Rosjan – gorzej uzbrojone (choć i tu strona ukraińska ma braki). To wszystko razem wzięte powoduje, że straty w ludziach, jak to się nieładnie mówi, są – wydaje się – większe w ostatnim czasie – zaznaczył red. Marek Budzisz.

Podkreślił, że nic nie wskazuje na to, by konflikt dążył do jakiegokolwiek przesilenia czy zakończenia.

– Obie strony uważają, że są w stanie wygrać na froncie, przełamać linie obrony przeciwnika. Teraz atakują Rosjanie, ale strona ukraińska też przygotowuje się do dużej kontrofensywy czy raczej kontruderzenia, które w zamyśle dowództwa Sił Zbrojnych Ukrainy ma przełamać linie obrony Rosjan. Strona ukraińska formuje trzy korpusy tzw. Gwardii Przełamania. Mówi się gdzieś o 60 tys. żołnierzy. Sprzęt zadeklarowany przez Zachód, w tym czołgi Leopard, ma trafić przede wszystkim do tych jednostek, (…) przyczynić się do budowy „pięści pancernej Ukrainy”. Na razie wszyscy czekają na rozpoczęcie uderzenia ukraińskiego. Szacuje się, że ono będzie miało miejsce w kwietniu, być może na początku maja – mówił ekspert ds. wschodnich.

Wojnę przedłuża niewątpliwie niewystarczająca skuteczność zachodnich sankcji nakładanych na Rosję. Od początku wojny zapowiadano, że zniszczą one rosyjską gospodarkę i system finansowy, zmuszając Kreml do szybkiego zakończenia wojny. Tak się jednak nie stało. Rosyjska gospodarka nadal ma się nieźle. Prosperuje zwłaszcza eksport węglowodorów, który przynosi Moskwie większe zyski niż w latach poprzednich. Zmalał zaś import towarów do Rosji. Przyczyniło się to do rekordowej nadwyżki w bilansie bieżącym, wynoszącej ponad 300 mld dolarów.

– To powoduje, że Rosja ma pieniądze na kontynuowanie wojny i nawet jeśli te sankcje zaczną bardzo dolegliwie działać w tym roku czy w roku kolejnym, to szacuje się, że Rosji zasobów zgromadzonych przed wojną, jak i tych, które w czasie wojny udało się uzyskać, wystarczy przynajmniej do roku 2027, gdyby Rosja chciała kontynuować wojnę na tym poziomie intensywności. To zapowiada Władimir Putin – zwrócił uwagę publicysta.

Moskwa chce przestawić swoją gospodarkę na produkcję wojenną, by – zgodnie z zapowiedziami Władimira Putina – toczyć długoletnią wojnę, która w ostateczności ma doprowadzić do zwycięstwa Rosji i przebudowy światowego porządku.

Biorąc pod uwagę nieustępliwość zarówno broniących się Ukraińców, jak i rosyjskich najeźdźców, trudno przewidywać, by w najbliższym czasie miało dojść do jakichkolwiek rozmów pokojowych.

– Na razie prawdopodobieństwo, że obie strony usiądą do stołu rokowań i będą w stanie wypracować jakiś kompromis, jest bardzo małe (…) dlatego, że strona ukraińska mówi, iż jednym z jej głównych celów wojennych (i to popiera zdecydowana większość społeczeństwa Ukrainy) jest odzyskanie wszystkich terenów anektowanych czy zajętych przez Rosję po roku 2014, czyli również Krymu i Donbasu – zaznaczył gość „Aktualności dnia”.

Rosja zaś pokazuje, że nie zamierza oddawać zagrabionych terytoriów.

– Tak długo, jak długo obie strony uważają, że mogą wygrać wojnę na froncie, tak perspektywa rozmów się oddala – wskazał rozmówca Radia Maryja.

W kwestii dążenia do zawarcia pokoju nie pomaga także brak jasnego stanowiska Zachodu co do tego, jak ma wyglądać powojenny porządek bezpieczeństwa, którym powinna być objęta Ukraina.

– Na Zachodzie dopiero trwają dyskusje, pojawiają się różne głosy. W Stanach Zjednoczonych ta dyskusja jest bardzo intensywna w środowisku eksperckim i padają propozycje np. wysłania znaczącego kontyngentu wojskowego na Ukrainę albo ekwiwalentnie przyjęcia Ukrainy do NATO jako pewnej gwarancji powojennego bezpieczeństwa po zakończeniu działań wojennych, ale póki co żadne decyzje nie zostały podjęte, jeśli chodzi o Zachód. Być może one zostaną podjęte na szczycie Paktu Północnoatlantyckiego w Wilnie w czerwcu tego roku – mówił red. Marek Budzisz.

Na chwilę obecną – zdaniem publicysty – stanowiska ekspertów są bardzo rozbieżne, w związku z czym jesteśmy dość daleko od perspektywy zarysowania stabilnego systemu bezpieczeństwa w regionie po wojnie.

 – To oznacza, że w gruncie rzeczy elity i społeczeństwo ukraińskie nie mają żadnej realnej płaszczyzny wyboru, tzn. jedyną opcją, która jest z perspektywy interesów ukraińskich (moim zdaniem) najbardziej realna i obsługująca interesy Kijowa, jest opcja kontynuowania walki. Jeśli nie ma alternatywy systemu powojennego, to też nie ma powodów, żeby rozpatrywać kwestie jakichś kompromisowych rozwiązań – zwrócił uwagę ekspert.

Całość rozmowy z red. Markiem Budziszem jest dostępna [tutaj].

 

radiomaryja.pl

drukuj