fot. ipn.gov.pl

[TYLKO U NAS] J. Wróblewski: Pamięć o Żołnierzach Wyklętych nadal jest zwalczana

Rtm. Witold Pilecki prosił żonę, by czytała wraz z dziećmi „O naśladowaniu Chrystusa” Tomasza à Kempis (jest to też testament dla nas). Ppłk. Łukasz Ciepliński „Pług” zostawił wspaniałe grypsy, pisane w celi na Rakowieckiej, gdzie też odwoływał się do Boga. Z kolei mjr. „Łupaszka”, wychodząc z celi 71 lat temu, powiedział do współwięźniów: „Z Bogiem, Panowie!”, a więźniowie odpowiedzieli: „Z Bogiem, Panie Majorze!” – w ten sposób Jarosław Wróblewski, autor książek historycznych i biograficznych, przypomniał podczas „Aktualności dnia” w Radiu Maryja ostatnie chwile życia Żołnierzy Niezłomnych. Okazją ku temu jest przypadająca we wtorek 71. rocznica zamordowania mjr. Zygmunta Szendzielarza „Łupaszki”.

Mija 71 lat od zamordowania mjr. Zygmunta Szendzielarza „Łupaszki” przez komunistów. We wtorek Sejm uczcił minutą ciszy pamięć zabitego Majora. Część posłów skandowała „Cześć i chwała bohaterom!”, natomiast inni politycy w tym czasie siedzieli lub wychodzili z sali obrad.

https://twitter.com/marcinwarchol/status/1490979167483363331

Jarosław Wróblewski ocenił, że takie zachowania części osób ze sceny politycznej są dowodem na to, iż zasłużeni bohaterowie Polski nadal są wyklęci.

– Pamięć o Żołnierzach Wyklętych nadal jest zwalczana. To przykre i bolesne wskazał.

8 lutego 1951 r. Aleksander Drej, kat mokotowskiego więzienia, wykonał wyrok metodą katyńską – strzałem w potylicę. Po wykonaniu wyroku ciało Żołnierza Niezłomnego pogrzebano w tajemnicy i przez cały okres PRL ukrywano prawdę o miejscu jego pochówku. Dopiero w 2013 r. szczątki „Łupaszki” odnalazł na Łączce na warszawskich Powązkach Wojskowych zespół badaczy Instytutu Pamięci Narodowej pod kierownictwem prof. Krzysztofa Szwagrzyka.

– Tamtego wieczoru o godz. 20.15 wykonano cztery wyroki śmierci. Nie tylko na panu Majorze, ale i na: ppłk. Antonim Olechnowiczu „Pohoreckim”, kpt. Henryku Borowskim „Trzmielu”, ppor. Lucjanie Minkiewiczu „Wiktorze”. Dziś w muzeum przy ul. Rakowieckiej o godz. 19.00 będziemy uczestniczyć we Mszy św. w intencji tych żołnierzy – mówił gość Radia Maryja.

Mjr. Zygmunt Szendzielarz „Łupaszka” dowodził V Wileńską Brygadą Armii Krajowej, nazywaną „brygadą śmierci”.

– Był człowiekiem zdecydowanym, był dobrym dowódcą. On i jego żołnierze przez ryngrafy na piersi przyznawali się do Polski, do tradycji. To nie byli ludzie znikąd. Major był oficerem, skończył szkołę w Grudziądzu, należał do 4 Pułku Ułanów Zaniemeńskich. Pseudonim przyjął od rtm. Jerzego Dąbrowskiego „Łupaszka”przypomniał.

Jarosław Wróblewski przytoczył słowa Lidii Lwow-Eberle, sanitariuszki AK, która należała do zgrupowania dowodzonego przez mjr. Zygmunta Szendzielarza.

„Zygmunt pochodził z wieloletniej rodziny. Był oficerem; był człowiekiem w tym sensie, że potrafił rozmawiać z innymi. Lubił, kiedy chłopcy się popisywali mówiąc wiersze i śpiewając piosenki [na postojach chcieli pokazać miejscowej ludności „radosną kulturę wojskową” – przyp. J. Wróblewskiego]. Słuchał i brał w tym udział; był wymagający, potrafił myśleć, był bardzo przyjemny w sposobie bycia; był wrażliwym człowiekiem. Nie widziałam, żeby płakał. Byłam z nim kilka lat, zanim nas nie wsadzili do więzienia. Nie widziałam też, aby ktoś płakał w oddziale. Gdy ktoś zginął – był smutek, ale nie było płaczu. Ja też nie płaczę. Jak wyglądał „Łupaszka”? Był szczupły, łysawy i poważny. Zobaczyłam go pierwszy raz, gdy przyszedł do nas, do partyzantki. Byłam przydzielona do kawalerii, która zawsze była przy dowódcy. On zawsze o mnie pamiętał, bardzo mnie kochał, żyliśmy zgodnie, nigdy się nie kłóciliśmy” – opisywała.

Relacje świadków wskazują, że mjr. „Łupaszka” spowiadał się w mokotowskiej celi u ks. Piotra Kobusa.

– Kazimierz Augustowski, również żołnierz okręgu wileńskiego AK, zapamiętał, że „Łupaszka” pewnej nocy zamienił się z nim miejscem na sienniku i szepcząc księdzu Piotrowi do ucha, w tajemnicy przed innymi więźniami i służbą więzienną, pogodził się z Panem Bogiem. Kiedy rano wstał – kontynuuje pan Kazimierz – był szczęśliwy. Twierdził, że teraz może umrzeć – powiedział Jarosław Wróblewski.

Gość „Aktualności dnia” zwrócił uwagę na ostatnie momenty życia najbardziej znanych Żołnierzy Niezłomnych.

– Witold Pilecki prosił żonę, by czytała wraz z dziećmi „O naśladowaniu Chrystusa” Tomasza à Kempis (jest to też testament dla nas). Łukasz Ciepliński zostawił wspaniałe grypsy, pisane w celi na Rakowieckiej, gdzie też odwoływał się do Boga. Z kolei mjr. „Łupaszka”, wychodząc z celi 71 lat temu, powiedział do współwięźniów: „Z Bogiem, Panowie!”, a więźniowie odpowiedzieli: „Z Bogiem, Panie Majorze!” – mówił autor książek historycznych i biograficznych.

Jarosław Wróblewski jest m.in. autorem książki „Rotmistrz”, która czytana jest obecnie na falach Radia Maryja.

 

radiomaryja.pl

drukuj