fot. pixabay.com

Spotkania z przyjaciółmi, szopkarze, wyjście na lodowisko – międzywojenna Warszawa w czasie świątecznym

W międzywojennej Warszawie świętowanie Bożego Narodzenia przedłużano nawet do Święta Trzech Króli. Był to czas spotkań z przyjaciółmi, ale nie zapominano o religijnym charakterze tego okresu – mówi historyk i varsavianista Adrian Sobieszczański.

W Warszawie okresie dwudziestolecia międzywojennego nie kultywowano już tak wielu tradycji związanych ze Świętami Bożego Narodzenia, jak miało to miejsce w poprzednich wiekach. Jednak okres do Nowego Roku był czasem, kiedy kontynuowano świętowanie Bożego Narodzenia. Jak podkreślił historyk i varsavianista Adrian Sobieszczański, „miało ono głównie charakter religijny”.

Dzień po Bożym Narodzeniu, czyli 26 grudnia, w Kościele katolickim obchodzone jest święto św. Szczepana, pierwszego męczennika.

„W międzywojniu kultywowano tradycję, że tego dnia księdza bądź kościelnego posypywano owsem, co miało nawiązywać do kultu św. Szczepana i tradycji związanej z jego śmiercią, czyli ukamienowaniem” – wyjaśnił varsavianista.

Dzień później obchodzone jest natomiast święto apostoła i ewangelisty św. Jana.

„W tym dniu mieszkańcy Warszawy uczestniczyli w Mszach świętych, podczas których święcono wino, a następnie częstowano nim wiernych. To również jest zwyczaj, który nawiązywał do tradycji, wedle której św. Jan, kiedy podano mu zatrute wino, pobłogosławił je i wypił” – podkreślił Adrian Sobieszczański.

Z kolei 28 grudnia jest święto Świętych Młodzianków, które obchodzone jest dla upamiętnienia rzezi niewiniątek dokonanej na rozkaz namiestnika Galilei Heroda w Betlejem. Historyk zaznaczył, że „w okresie międzywojennym to święto było bardzo powszechnie obchodzone, a w czasie mszy świętych błogosławiono dzieci”.

W okresie między Bożym Narodzeniem a Nowym Rokiem powszechnym zwyczajem było także odwiedzanie kościołów, aby obejrzeć szopki.

„Całe rodziny, a także przyjaciele i znajomi chodzili po kościołach, aby zobaczyć szopki, które zazwyczaj miały tradycyjny, religijny charakter, choć z czasem można było w nich dostrzec echa bieżących wydarzeń politycznych i społecznych, a ich wydźwięk coraz bardziej stawał się narodowy, patriotyczny” – mówił Adrian Sobieszczański.

„Co prawda szopki kojarzą się nam właśnie z tymi w kościołach lub szopkami krakowskimi, to warto przypomnieć dzisiaj już zapomnianą tradycję warszawskich szopkarzy, których można było spotkać w okresie pomiędzy Bożym Narodzeniem a Świętem Trzech Króli (…). Chodzili oni po ulicach, ale można było ich również zobaczyć w bramach kamienic i podwórzach, a nawet na frontowych klatkach kamienic, które zazwyczaj były zamknięte przed domokrążcami” – dodał.

Szopkarzami byli najczęściej rzemieślnicy – głównie murarze – którzy w okresie okołoświątecznym mieli sporo wolnego czasu, więc zajmowali się tworzeniem szopek. Jak wyjaśnił Sobieszczański, „nie były one aż tak wystawne, jak te kościelne czy krakowskie”.

„Najczęściej były one drewniane, z dość prymitywnymi kukiełkami” – wskazał.

Za pomocą tych kukiełek szopkarze przedstawiali scenę narodzenia Pana Jezusa.

„Wśród kukiełek można było znaleźć także postaci związane z warszawskim folklorem, jak również z czasem zaczęły się pojawiać kukiełki nawiązujące do bieżącej polityki” – wyjaśnił.

Szopkarze wchodzili do mieszkań, zapraszano ich do jadalni, gdzie dla zgromadzonych odgrywali jasełka.

„Czasami poza treściami religijnymi, pojawiały się także różne, czasami nawet żartobliwe hasła związane z aktualnymi wydarzeniami politycznymi i społecznymi lub z tradycją” – powiedział historyk.

W późniejszych latach dwudziestolecia międzywojennego tradycja szopkarzy coraz bardziej była związana z kolędnikami, którzy już we wszystkich regionach Polski chodzili po domach i śpiewali kolędy, otrzymując za to niewielkie datki.

„Z czasem tradycję szopkarską kultywowała młodzież warszawska, jednak z czasem ona zamarła (…). W okresie międzywojennym czas po Bożym Narodzeniu do Uroczystości Objawienia Pańskiego nazywano dniami świętymi. Popołudniami i wieczorami spotykano się w gronie rodziny i przyjaciół, aby złożyć sobie życzenia oraz wspólnie śpiewać kolędy. Częstowano także ciastami i innymi poczęstunkami, a nierzadko także i alkoholem” – przypomniał.

Elementem codzienności w tym okresie były również wizyty w domach przyjaciół i dalszej rodziny.

„Młodzi kawalerowie odwiedzali również domy panien na wydaniu, aby w ten sposób kultywować pewną tradycję, ale aby jednocześnie móc zawiązywać nowe znajomości” – powiedział.

Z kolei w Święto Trzech Króli dla gości przygotowywano różnego rodzaju duże i wykwintne ciasta naszpikowane bakaliami.

„Osoba, której trafił się kawałek z największą ilością bakalii była nazywana Bakaliowym Królem lub Bakaliową Królową. Zwycięskiemu mężczyźnie wróżono obfitość i same sukcesy, zaś jeśli zwycięska kobieta była panną na wydaniu, to wróżono jej rychłe zamążpójście” – wskazał varsavianista.

W okresie międzyświątecznym oddawano się nie tylko jedzeniu w dużych ilościach słodyczy, ale także aktywnościom sportowym, szczególnie łyżwiarstwu.

„W tamtym czasie zimy były srogie, nie takie jak dzisiaj, a miejsc do jazdy na łyżwach nie brakowało. W tym wolnym czasie młodzież – choć nie tylko – spotykała się na warszawskich lodowiskach. Możemy sobie tylko wyobrazić, jak ta zabawa przybierała świątecznego, zimowego, wręcz niezwykłego charakteru” – podsumował Adrian Sobieszczański.

PAP

drukuj
Tagi: ,

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl