Samarytanie czy zbójcy?

Sytuację współczesnych narkomanów Jan Paweł II porównał do znanego z Ewangelii
losu człowieka pobitego, obrabowanego i porzuconego na drodze do Jerycha przez
zbójców, ale jeszcze czekającego na pomoc Samarytanina. Pamiętamy, że
napadniętego pozostawili bez opieki współrodacy, lewita i kapłan, z urzędu
strzegący Bożych spraw, ale pewnie spieszący do jakichś ważniejszych obowiązków.

Zaskakuje to porównanie. Mamy przecież dzisiaj całe rzesze spragnionych
niesienia pomocy narkomanom, w tym i ogromną zinstytucjonalizowaną sieć
organizacji. W gronie "dobrych Samarytan" względem półżywych narkomanów
zadeklarowali swoją obecność także parlamentarzyści, którzy 1 kwietnia poparli
nowelizację ustawy "narkotykowej", stanowiącej faktycznie legalizację
narkotyków. Wprawdzie minister Krzysztof Kwiatkowski, pilotujący ustawę,
zaklinał się, że jest inaczej i przeciwnicy nowelizacji nie czytali jej
projektu, to jednak ze stenogramu sejmowej debaty wynika, że rację ma raczej
poseł Beata Kempa, która poradziła czytać ową ustawę "ze zrozumieniem". Minister
nie zechciał skorzystać z kilkakrotnej zachęty do takiego odczytania w całości
art. 62a, gdzie zapisano, że posiadanie "środków odurzających lub substancji
psychotropowych" "w ilości nieznacznej" może prowadzić do umorzenia postępowania
"przed wydaniem postanowienia o wszczęciu śledztwa lub dochodzenia". Nazwać to
należy właśnie "legalizacją" posiadania "ilości nieznacznej", "na własny użytek"
owych substancji, co nie jest primaaprilisowym żartem.
Przed parlamentarną debatą rozmaite publiczne osobistości i celebryci również
zechcieli w listach otwartych poprzeć nowe prawo. Czy ich także należałoby
zaliczyć do życzliwie ustosunkowanych wobec losu narkomanów? Nawet Aleksander
Kwaśniewski złożył swój podpis pod takim listem. Może jednak dziwne, że dopiero
teraz, kiedy nie jest to niebezpieczne. Mógł przecież już w PRL-u, na łamach
swojej gazetki (chyba "itd"), nadstawić głowę sprawowanej przez siebie "władzy
ludowej" i ułatwić między innymi "Korze" Jackowskiej, Kamilowi Sipowiczowi –
także sygnatariuszom tego samego apelu do parlamentarzystów – dostęp do trawy.

Do tych szeregów zadeklarowanych "dobrych Samarytan" zaliczyć należałoby także
wszystkich, którzy jeszcze dyskretnie milczeli i milczą w tej sprawie. Ale skoro
ustawa wędruje do Senatu, to jeszcze zdążą wykazać się i ci senatorowie, którzy
zechcieli chronić immunitetem swojego kolegę, zapewniającego, że w znanym filmie
wącha tylko witaminę C czy jakieś inne lekarstwo.
Mamy zatem dzisiaj, przynajmniej w Polsce, szerokie grono jakoby chcących pomóc
narkomanom. Czyżby Jan Paweł II się mylił i "miłosierni Samarytanie" wręcz
ścigają się z tą pomocą? A może raczej owi zbójcy spod Jerycha nie dokończyli
swojej roboty? Papież przecież twierdził w swym przemówieniu z listopada 1991
r., że brakuje "przywódców narodów" w szeregach powołanych do pomocy ograbionym
i półżywym narkomanom. Czyżby w ciągu dwudziestu lat coś się zmieniło, skoro
tylko rozszerzyła się epidemia narkomanii?
Równie zaskakujące jest też inne mocne twierdzenie polskiego Papieża. Jego
zdaniem, plaga narkomanii jest "podsycana przez wielkie interesy gospodarcze, a
niekiedy również polityczne". Wzywa zatem, aby "interesy spekulujących na tym
rynku wydobyć na światło dzienne" i "rozpoznać stosowane przez to środowisko
narzędzia i mechanizmy działania", a wreszcie "rozpocząć wspólny skuteczny
demontaż wspomnianych tu mechanizmów". Kto, kiedy i gdzie wydobył u nas te
interesy? Przecież Papież nie miał na myśli "dealerów" z Dworca Centralnego,
kartelu z Medellín lub mafii z Kandaharu czy Moskwy, ale pewnie znany nam świat
białych koszul i krawatów. Czyżby rację miała znów posłanka Kempa, wysłana do
Komisji Etyki Poselskiej za słowa o poparciu "mafii narkotykowej" przez
legalizację narkotyków "na własny użytek" i w "nieznacznej ilości"?
W każdym razie wielu nie przejmuje się tym kolejnym w Polsce krokiem
"cywilizacji śmierci", odnotowanym przecież nieraz milczeniem, chociaż np.
podobna próba legislacyjna w Argentynie spotkała się ze zdecydowanym protestem
tamtejszego Kościoła, katolickiego Kościoła. Legalizacja narkotyków bowiem
pozostaje w niezgodności z elementarnymi wymaganiami stawianymi prawu
stanowionemu. Według jego klasycznej teorii stanowi ono jedną z ważnych
informacji dla społeczeństwa na temat tego, co jest moralnie dobre, a co złe, a
zarazem zachętę do wyboru dobra. Dotychczas funkcjonująca ustawa jednoznacznie
wszystkich informowała, że zawsze i wszędzie moralnie złym czynem dla istoty
rozumnej i wolnej jest rezygnacja z tej rozumności i wolności na drodze używania
narkotyków. Natomiast nowelizacja tej ustawy daje inny przekaz: w pewnych
sytuacjach jest czymś dobrym używać narkotyków. Pretensje o zapełnione więzienia
przez osoby drugorzędne na narkotykowej scenie należy zaś kierować do tych,
którzy nierozumnie posługują się rozumną ustawą, czyli do organów ścigania,
polujących na nagrody za skuteczne wykrywanie przestępstw, a nie prawdziwych
hurtowników i gangsterów. Wystarczy tutaj przewietrzenie po PRL-u i rozsądek sam
się znajdzie.

Marek Czachorowski
 

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl