Prawo a wychowanie
W polu dobra i zła
Utrata niepodległości na długi czas – wskutek zaborów i wojennej oraz powojennej okupacji – zachęcała do lekceważenia prawa stanowionego. Skoro nie pochodziło ono od tych, którzy powinni mieć pieczę nad Narodem i państwem, to właściwie było pseudoprawem, wedle klasycznej koncepcji prawa sformułowanej chociażby przez św. Tomasza z Akwinu. Nieraz było zatem moralnym obowiązkiem łamać te pseudoprawa, czyli np. załatwiać” budowę świątyń. Dobry obyczaj, a nade wszystko silna formacja religijna starały się zrekompensować szkodliwe znaczenie tej sytuacji. Ta szkodliwość polega na braku jednego z ważnych narzędzi wychowania, którym jest właśnie prawo stanowione. Oprócz rodziny i własnych wysiłków również prawo stanowione współwychowuje. Według klasycznych filozofów Platona, Arystotelesa, Tomasza na tym wychowaniu polega nawet główny sens prawa stanowionego i państwa, które w swojej działalności wychowawczej posługuje się narzędziem tworzonego w jego obrębie prawa. Tę koncepcję państwa i prawa zakwestionowała jednak epoka nowożytna. Nie przypisuje ona prawu funkcji wychowawczej czyli pomocy w zdobyciu cnót moralnych – ale wyłącznie funkcję strzeżenia apetytów” obywateli, a w przypadku ich nieuchronnego konfliktu – dbanie o zabezpieczenie apetytów” silniejszych obywateli. Nic zatem dziwnego, że tam, gdzie duch nowożytności mógł oddziaływać bez przeszkód, uważa się dzisiaj za dosyć oczywiste, iż prawodawca winien słuchać tylko tych apetytów”, czyli kroić prawa wyłącznie według życzeń obywateli, a w szczególności tych silniejszych.
Może zatem z tego powodu zapanowała wśród polskiej inteligencji poduczonej na peerelowskich nowożytnych uczelniach – dziwna cisza pomimo ogłoszenia przez nową władzę, że nam wreszcie zafunduje nowoczesne, europejskie prawa odnośnie do homoseksualizmu. Nie będziemy się zatem musieli wstydzić naszej nieuropejskości” i pochodzenia z krainy, która jakoby dopiero co życzyła sobie stosowania przemocy wobec uciskanej mniejszości homoseksualnej. Oczywiście, czytelnicy Naszego Dziennika” wiedzą doskonale, że chodzi mi o Kartę Praw Podstawowych UE.
W jaki jednak sposób prawo stanowione wychowuje, czyli pomaga w osiągnięciu właściwego nam ludzkiego poziomu? Jeżeli w każdym wychowaniu nie można się obejść bez trafnej informacji na temat dobra i zła, to taką właśnie informację powinniśmy znaleźć również w prawie stanowionym. Jeżeli zaś informuje ono o dobru i złu nietrafnie, to wtedy takie prawo” jest nierozumne, nie może zatem pomagać w rozwoju istoty rozumnej. Informacja o dobru i złu, którą zawdzięczamy prawu stanowionemu, jest szczególnej wagi, bo pochodzi od prawodawcy, czyli jakiegoś autorytetu – kogoś, kto jest w lepszej sytuacji poznawczej niż tzw. zwyczajny obywatel. W wychowaniu konieczna jest również zachęta do dobra, co także znajdujemy w prawie stanowionym – nie tylko w systemie kar mających wzmocnić lęk przed złymi czynami, ale także w wyrażonej czynem prawodawczym gotowości samego twórcy prawa do poddania się jego ograniczeniom.
Nie trzeba zatem wróżyć z fusów, żeby już teraz widzieć skutki unijnych pseudopraw sugerujących, że praktyki homoseksualne z pewnością nie mogą przeszkodzić w rozwojowi naszego człowieczeństwa. Skoro nawet nasi poważni politycy i ich czcigodni promotorzy gotowi są we własnym domu własnym dzieciom zorganizować modelową niedyskryminację” sodomii, to tym samym zachęcą do tego samego kroku wszystkich innych. Historia potwierdza te konieczne prawidłowości, co zauważył Arystoteles twierdzący, iż obyczaje homoseksualne na Krecie zostały zasiane wskutek działalności tamtejszego prawodawcy, legalizującego te obyczaje.