Nowa umowa między Unią Europejską a Ukrainą zdestabilizuje rynki rolne
Nowa umowa o wolnym handlu między Unią Europejską a Ukrainą może zostać ogłoszona pod koniec lipca. To oznacza, że w samym środku żniw rynki rolne czeka wstrząs, co spowoduje spadek cen podstawowych zbóż. Pełna liberalizacja handlu z Ukrainą jest nie do zaakceptowania dla polskich rolników.
W Polsce trwa nieformalny szczyt unijnych ministrów rolnictwa. Nie padły na nim informacje dotyczące nowej umowy o wolnym handlu z Ukrainą. A ta – jak podaje „Dziennik Gazeta Prawna” – jest na ukończeniu. Wiceminister rolnictwa z PSL-u, Stefan Krajewski, nic nie wie o jej szczegółach.
– Jeżeli będziemy znali konkretne rozstrzygnięcia i będą one niekorzystne dla Polski, na pewno w tej sprawie będziemy zgłaszać swoje uwagi – poinformował wiceszef resortu.
Ustalanie warunków umowy ma odbywać się w ciszy, wyłącznie między Komisją Europejską a rządem w Kijowie. Bruksela jak dotąd nie podawała szczegółów, bo obawiała się o wynik wyborów prezydenckich w Polsce i Rumunii. To m.in. te dwa kraje zawiązały koalicję państw przyfrontowych i jednostronnie zamknęły granice na ukraińskie zboża. Unijny komisarz ds. rolnictwa, Christophe Hansen, jest zdeterminowany do podpisania umowy.
„Nasza solidarność z Ukrainą jest silniejsza niż kiedykolwiek, dlatego jesteśmy bardzo zaangażowani, aby dostarczyć nową umowę tak szybko, jak to możliwe” – zaznaczył komisarz.
Obecnie zasady handlu tymczasowo powróciły do tych sprzed rosyjskiej inwazji. Są korzystne z punktu polskiego i unijnego rolnika. Ale to się zmieni po podpisaniu nowej umowy. Jak wskazała europoseł Anna Bryłka z Konfederacji, przez kilka lat politycy ukraińscy przyzwyczaili nas do tego, że są głośni w zabieganiu o swoje interesy, a obecnie trwająca cisza jest wymowna.
– Bardzo mnie dziwi, że strona ukraińska jest bardzo milcząca. To oznacza, że ta nowa umowa, która jest negocjowana, musi być naprawdę korzystna dla strony ukraińskiej – zwróciła uwagę eurodeputowana.
Kijów chciałby pełnej liberalizacji i nieograniczonego żadnymi kontyngentami dostępu do unijnych rynków zbytu. Według nieoficjalnych informacji nowa umowa ma wejść w życie z początkiem nowego roku, ale jej upublicznienie planowane jest na koniec lipca. To sam środek żniw. Dyrektor Instytutu Gospodarki Rolnej, Monika Przeworska, alarmuje, że wówczas giełdy i rynki rolne doznają szoku na samą wieść o nowej umowie, bo te są podatne na spekulacje.
– Należy spodziewać się tego, że niezależnie od tego, co będzie się działo na europejskim rynku, informacja ta bardzo drastycznie przełoży się na to, w jaki sposób będą kształtowały się ceny na rynkach – stwierdziła Monika Przeworska.
Ceny już od kilku lat są nie do zaakceptowania dla polskiego rolnika. Przed wojną, w 2021 r., tona pszenicy kosztowała ok. tysiąca złotych. Teraz kosztuje 800-850 złotych. Pójście Kijowowi na rękę oznacza dalszy upadek gospodarstw – zaznaczył ekspert ds. rolnictwa, Marek Wojciechowski.
– Ta cena jeszcze spadnie i [pszenica – radiomaryja.pl] będzie kosztować 500-600 złotych za tonę w sezonie żniwnym czy też wrzesień-październik, gdy skupy ruszą – wskazał Marek Wojciechowski.
Pomimo trwającej wojny w zeszłym roku Ukraina wyprodukowała 60 mln ton zbóż. W tym samym czasie Polska wyprodukowała 26 mln ton zbóż. Zagrożeniem jest także eksport ukraińskiego drobiu, jaj, miodu i cukru. Limity na te towary już teraz nie były przestrzegane. Rząd Donalda Tuska jest bezradny w tej sytuacji – podsumował były wiceminister rolnictwa, Krzysztof Ciecióra.
– Za pół roku obudzimy się zupełnie w innym systemie gospodarczym, zupełnie innym systemie rolniczym, a nasi ministrowie nawet nie wiedzą, co się dzieje – uważa polityk.
Czeka nas także napływ tańszej i gorszej jakościowo żywności z krajów Ameryki Południowej. Oficjalnie Bruksela ma ratyfikować umowę z krajami Mercosuru w lipcu, czyli wtedy, gdy rolnicy będą zajęci pracami polowymi.
TV Trwam News