M. Lisiński udawał ofiarę księdza-pedofila, by wyłudzać pieniądze
Łódzki Sąd Apelacyjny uznał, że Marek Lisiński, podający się za ofiarę księdza-pedofila, kłamał. Okazało się, że nie był on – jak twierdził – ministrantem ani też nie był molestowany.
Marek Lisiński, były prezes fundacji „Nie Lękajcie Się”, przez lata przekonywał, że był molestowany przez kapłana. Występował na wspólnych konferencjach z poseł Joanną Scheuring-Wielgus i Agatą Diduszko-Zyglewską, warszawską radną. Wspólnie oskarżali księży, a w 2019 r. wybrali się nawet z wizytą do papieża Franciszka.
Teraz Sąd Apelacyjny w Łodzi przeanalizował zeznania Marka Lisińskiego ws. rzekomego molestowania go przez ks. Zdzisława W. i stwierdził, że ten przedstawił trzy różne wersje jednego zdarzenia. Sąd uznał, że jego twierdzenia są nieprawdopodobne.
Paweł Lisiecki, poseł Prawa i Sprawiedliwości, zaapelował w piątek z mównicy sejmowej do Joanny Scheuring-Wielgus, poseł Lewicy, o oficjalne przeprosiny.
– Pani poseł Joanna Scheuring-Wielgus dosyć mocno eksponowała osobę pana Marka Lisińskiego. Mało tego, tak naprawdę oparła całą kampanię hejtu i nienawiści względem Kościoła o tę osobę, która okazała się oszustem. Oszustem, który wyciągał pieniądze od różnych osób, w tym od osób, które były ofiarami pedofilów, a także osobą, która postanowiła wyciągnąć pieniądze od polskiego Kościoła za rzecz, której ksiądz oskarżany o molestowanie po prostu nie popełnił – wyjaśnił parlamentarzysta.
Marek Lisiński odszedł z fundacji „Nie Lękajcie Się” dopiero gdy wyszło na jaw, że wyłudził pieniądze od ofiary księdza-pedofila. Wcześniej przez sześć lat działał jako współzałożyciel fundacji i brylował w mediach.
RIRM