[JESTEM W KOŚCIELE] Chrześcijanin nie może być tchórzem!
To już ponad tydzień od skandalicznej parodii Ostatniej Wieczerzy podczas ceremonii otwarcia Igrzysk Olimpijskich w Paryżu. Mimo, że jedni próbują rozwodnić tę sytuację, a innym już rozeszła się ona po kościach, to nie można przejść nad tym do porządku dziennego. Chrześcijaństwo wymaga męstwa i nie jest religią dla tchórzy. To, że ktoś śmiał sprofanować na oczach całego świata jedno z najważniejszych chrześcijańskich wydarzeń, świadczy nie tylko o chrystianofobii tych, którzy się tego dopuścili, ale również o naszej bierności wobec tego rodzaju ataków. Innych trudno jest zmienić, ale możemy przecież zacząć od siebie.
W tym kontekście trudne do pojęcia jest to, że Papież Franciszek nie stanął w obronie naszych świętości. Kto, jeśli nie on powinien to uczynić? Wręcz abstrakcyjnym wydaje się fakt, że stanowcze reakcje popłynęły tymczasem ze świata muzułmańskiego – prezydent Turcji Recep Tayyip Erdoğan najpierw wyraził oburzenie z powodu parodii Ostatniej Wieczerzy, mówiąc: „bluźniercze sceny obraziły nie tylko świat katolicki, nie tylko świat chrześcijański, ale także nas w takim samym stopniu jak i ich”. Później, zgodnie z zapowiedzią, zadzwonił do Ojca Świętego i zaapelował o wspólne przeciwstawienie się perwersyjnej propagandzie, którą zaprezentowano na inauguracji igrzysk.
Jednak należy docenić wszystkich tych, którzy mężnie sprzeciwili się kpinom z Ostatniej Wieczerzy. Byli to przede wszystkim świeccy, ale nie można zapominać również o wielu biskupach, wśród których przodował ks. bp Robert Barron, amerykański biskup diecezji Winona-Rochester, przez niektórych nazywany następcą ks. abp. Fultona Sheena ze względu na jego aktywność ewangelizacyjną i medialną, wyjątkowy talent wyjaśniania trudnych zagadnień prostym językiem i (co nie jest dziś oczywiste) ortodoksję. Jako jeden z pierwszych potępił on bluźnierczą inscenizację w Paryżu, a później odniósł się również do „przeprosin” Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego, które określił jako arcydzieło obłudnej dwulicowości. Naprawdę warto zacytować jego wypowiedź w całości.
„Chcieliśmy pokazać tolerancję i wspólnotę? Tak, tolerancję. Z wyjątkiem tych nieznośnych 2,6 miliarda chrześcijan na naszej planecie. Wszyscy są mile widziani. Wszyscy tolerują całą tę piękną różnorodność. Dopóki nie dotrzesz do kogoś, kto nie zgadza się z waszą ideologią, jak te 2,6 miliarda ludzi. Więc nie wciskajcie mi kitu o tolerancji i różnorodności. A potem wierzymy, że ta ambicja świętowania tolerancji została osiągnięta. Cóż, zastanawiam się, na jakiej planecie oni żyją, jeśli tak myślą. Harmonia, pokój i wszystko to zostało osiągnięte dzięki czytelnej zniewadze dla chrześcijan, a na samym końcu standardowa odrobina protekcjonalności. >>Jeśli ktoś poczuł się urażony, to naprawdę przepraszamy<<. Innymi słowy, jeśli jesteś tak prostoduszny i głupi, że poczułeś się urażony tym wspaniałym wyrażeniem francuskiej kultury – cóż, przepraszamy za to. Chrześcijanie poczuli się urażeni, ponieważ było to obraźliwe i miało być obraźliwe” – wskazał ks. bp Robert Barron.
Duchowny wezwał również do dalszych publicznych protestów. Pamiętajmy jednak, że protestowanie w słusznej sprawie nie oznacza, że cel uświęca środki. Gniew ludzi wierzących jest w takiej sytuacji całkowicie zrozumiały, lecz nigdy nie ma usprawiedliwienia dla nienawiści i pogardy, nawet względem tych, którzy nas prześladują. Nie zapominajmy, że zło można zwyciężyć tylko dobrem.
Wojciech Grzywacz/RIRM