Dr M. Sutkowski: W szczycie zakażeń manifestacje – niezależnie od poglądów – są społecznie niedopuszczalne. Martwię się o młodych ludzi, o ich rodziny i o nas wszystkich
W szczycie zakażeń, zgonów manifestacje – niezależnie od poglądów – są po prostu społecznie rzeczą niedopuszczalną i my zakotwiczyliśmy się w pewnym absurdzie, żeby wysyłać osoby na protesty. Z tymi młodymi osobami koronawirus wraca do domów, wchodzi do ich rodziców czy dziadków i niestety rozwój choroby (to potwierdzają przykłady manifestacji w Hiszpanii, Francji) będzie widoczny. Martwię się o młodych ludzi, o ich rodziny i o nas wszystkich – podkreślił dr Michał Sutkowski, prezes Warszawskich Lekarzy Rodzinnych oraz rzecznik prasowy Kolegium Lekarzy Rodzinnych w Polsce.
W Polsce szacuje się rekordowe zachorowania na COVID-19, a na ulicach protestujący, którzy wyrażają swoje niezadowolenie wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego.
– Wolność wyrażania poglądów to jest na pewno jedno, ale pandemia to jest drugie. Polityka – polityką, poglądy – poglądami, ale jesteśmy w okresie pandemii. Porządek publiczny i bezpieczeństwo sanitarne wszystkich obywateli powinno być celem nadrzędnym. Nie może być tak, że „moje” jest na wierzchu. To nie może być wojna domowo – pandemiczna, to jest absurd – powiedział dr Michał Sutkowski.
Jak stwierdził prezes Warszawskich Lekarzy Rodzinnych – musimy się uspokoić i odstąpić od protestów niezależnie od tego, jakie poglądy wyznajemy.
– W szczycie zakażeń, zgonów, manifestacje – niezależnie od poglądów – są społecznie rzeczą niedopuszczalną i zakotwiczyliśmy się w pewnym absurdzie, żeby wysyłać osoby na protesty. Z tymi młodymi osobami koronawirus wraca do domów, wchodzi do ich rodziców czy dziadków i niestety rozwój choroby (to potwierdzają przykłady manifestacji w Hiszpanii, Francji) będzie widoczny. Martwię się o zdrowie tych młodych ludzi, o ich rodziny i o nas wszystkich – zaznaczył lekarz.
Możliwości służby zdrowia są ograniczone.
– Zbliżyliśmy się do granic możliwości służby zdrowia. Powoli zbliżamy się do ściany z uwagi na pandemię, z uwagi na liczne zachorowania, z uwagi, że sami prowokujemy (według badań 2/3 przypadków). Wprowadzane są z jednej strony – i słusznie – obostrzenia, zalecenia, profilaktyka sanitarna, która od soboty i od poniedziałku funkcjonuje. Gdy ona nie zostanie zrealizowana, efekt będzie się znosił w związku z dodatkową liczbą zakażonych pacjentów, którzy pojawią się na manifestacjach, w przestrzeni publicznej, na różnego rodzaju tego typu okazjach, gdzie siłą rzeczy nie ma możliwości trzymania dystansu, nie wszyscy noszą maski – akcentował prezes Warszawskich Lekarzy Rodzinnych.
Jak podkreślił gość Radia Maryja – mamy obecnie „jesień wirusa”.
– My już jako ochrona zdrowia zbliżyliśmy się do niemożliwego. Zwiększana liczba szpitali covidowych, kupowane respiratory, sprzęt (to trzeba oczywiście robić), ale to nic nie da, bo wąskim gardłem jest liczba personelu – dodał.
Doktor wspomniał również o pacjentów nie covidowych.
– Jest masa różnego rodzaju innych chorób, które chcemy i musimy leczyć, a nie możemy leczyć z uwagi na zajęcia dodatkowe, które wynikają po prostu z pandemii. Pomimo ogromnego zaangażowania całego personelu medycznego, nie tylko lekarzy, ale pielęgniarek, ratowników, pracowników technicznych szpitala, służb różnego rodzaju, wolontariuszy (którzy pomagają osobom starszym), służby wojskowej, straży pożarnej i wielu, wielu innym działaniom, także i Kościoła katolickiego, będziemy mieli zerowy efekt albo znikomy, dlatego że będzie pandemia na ulicach – akcentował rzecznik.
Rozmówca „Aktualności dnia” zaapelował na antenie Radia Maryja.
– Niezależnie od tego, co myślicie i niezależnie od tego, co chcecie wyrażać, nie wyrażajcie tego w ten sposób, bo to jest przeciwko zdrowiu publicznemu. Wartości w pandemii naprawdę najważniejszej – podsumował.
Całą rozmowę z dr Michałem Sutkowskim można odsłuchać [tutaj].
radiomaryja.pl