fot. pixabay.com

B. Białecka dla „Naszego Dziennika”: Mamy 2-3-latki, które nie mówią, a jednocześnie są przyklejone do tabletów i wpadają w histerię przy próbie odebrania im sprzętu

Nie trzeba badań naukowych, ale wystarczy zdrowy rozsądek, żeby rozumieć, że jeśli dziecko, zamiast biegać, wchodzić na drzewo, malować kredą i robić inne rzeczy właściwe dzieciom, siedzi kilka godzin zgarbione nad ekranem, to będzie miało to zaburzający wpływ na jego rozwój fizyczny i społeczny – mówi Bogną Białecka psycholog, prezes Fundacji Edukacji Zdrowotnej i Psychoterapii, w rozmowie z „Naszym Dziennikiem”.

Polska jest w światowej czołówce, jeżeli chodzi o dawanie smartfonów małym dzieciom. 42 proc. z nich dostaje smartfony w wieku 7-8 lat, a 2 proc. otrzymuje pierwszy smartfon, mając 3-4 lata. Skąd ten niechlubny wynik?

– Z jednej strony składa się na to autentyczny brak wiedzy wielu rodziców, że może to zaburzać rozwój dziecka, a druga sprawa – to po prostu jest dla rodziców wygodne – dzieci są ciche, nie biegają i wydaje się, że jak dziecko siedzi nad smartfonem, to tak samo jakby siedziało nad książką. A to dwie różne rzeczywistości, które zupełnie inaczej wpływają na jego mózg.

Podkreśla Pani, że małe dzieci w ogóle nie powinny otrzymywać smartfonów. Jak mogą one zaburzać rozwój dzieci?

– O tym na krakowskiej konferencji mówił światowej sławy psychiatra Manfred Spitzer, a powtarzają to i inni psychiatrzy, np. Nicholas Kardaras i Viktoria Dunckley. Jednak nie trzeba nawet sięgać po wielkie nazwiska, wystarczy zapytać logopedów i pediatrów, do których rodzice przyprowadzają dzieci z potężnymi dysfunkcjami rozwojowymi. Mamy 2-3-latki, które nie mówią, a jednocześnie są przyklejone do tabletów i wpadają w histerię przy próbie odebrania im sprzętu. Przebodźcowane elektroniką dziecko będzie mieć problemy z koordynacją wzrokowo-ruchową. Coraz więcej małych dzieci cierpi na krótkowzroczność, będącą następstwem korzystania z urządzeń elektronicznych.

Minimalny wiek, kiedy możemy dać smartfon dziecku to…?

– Ukończone 13 lat. W tym momencie najwcześniej dziecko może poradzić sobie z wyzwaniem, jakim jest smartfon, z tym że jest on ciągle pod ręką. Smartfon musi być wyposażony w kontrolę rodzicielską z ustawionymi limitami korzystania z niego, na przykład pozwalającymi „położyć go spać” o określonej porze. Przed snem, np. po godz. 21.00, dziecko nie powinno już w ogóle używać smartfona. Tu nie możemy liczyć na zdrowy rozsądek młodzieży. Jeśli po godz. 22.00 wszyscy znajomi siedzą na komunikatorach, to nasze dziecko raczej nie oprze się presji grupy. Pozytywny wpływ blokad rodzicielskich jest taki, że znajomi zaczynają dostosowywać się do tych ograniczeń, gdy wiedzą, że po godz. 21.00 nie dostaną odpowiedzi od naszego dziecka, komunikują się wcześniej. Jeden nastolatek z taką blokadą rodzicielską na smartfonie uczy całą grupę swoich znajomych tego, że nie jest dostępny w każdej sekundzie życia.

Ile czasu maksymalnie nastolatki mogą spędzać przed ekranem?

– 2-3 godziny dla starszych dzieci są optymalne.

Co w przypadku, gdy smartfon trafia jednak w ręce naszego dziecka wcześniej? Apeluje Pani, by odejść od wręczania smartfona w prezencie z okazji Pierwszej Komunii Świętej, ale niestety nadal często tak się dzieje.

– Rodzice radzą sobie w ten sposób, że zakładają na smartfony dzieci wspomniane kontrole rodzicielskie, natomiast rodzi to problemy, na które zwraca uwagę np. Victoria Dunckley, mianowicie są dzieci z tak wrażliwym systemem nerwowym, że nawet niewielki kontakt z ekranem już powoduje zaburzenia. Bo jeśli np. 30 min limitu na internet dziennie dziecko wykorzystuje na oglądanie TikToka, rolek krótkich filmików, na dynamiczne gry, które je przebodźcowują, może to powodować problemy z emocjami, łatwość popadania w złość, silne manifestowanie negatywnych emocji, trudności w koncentracji uwagi. Są to zjawiska nasilone do tego stopnia, że mówimy dziś o epidemii ADHD spowodowanej korzystaniem z urządzeń elektronicznych.

Dziecko nie musi być zatem uzależnione i przesiadywać godzinami na smartfonie, by doświadczać jego negatywnych skutków.

– Psychiatrzy dziecięcy wskazują na jeszcze inne zjawisko – ten negatywny wpływ może być skumulowany w czasie, czyli rodzice dają dziecku smartfon i widzą, że nie wykazuje ono żadnych dysfunkcji, zwiększają mu limity, a negatywne skutki wychodzą dopiero po kilku miesiącach.

Ważne jest to, co dziecko ogląda w internecie. Film filmowi nierówny.

– Owszem, czym innym jest oglądanie w miarę spokojnego filmu czy bajki, a czym innym hiperdynamiczna produkcja, w której co sekundę zmienia się scena. Również gry są bardzo różne. Mamy te spokojne, oparte na zagadkach logicznych do rozwiązania, przypominające szachy czy sudoku, ale mamy też gry w tempie skakanki, gdzie trzeba strzelać, przeskakiwać z poziomu na poziom, by uniknąć niebezpieczeństwa. Te bardziej dynamiczne gry mocniej zaburzają zachowania dziecka, spokojne niekoniecznie. Musimy mieć świadomość, że w niektóre gry wbudowany jest duży potencjał uzależniający – taki sam, jaki występuje w grach hazardowych. Polega on na tym, że wygrana nie do końca zależy od gracza, ale nagrody pojawiają się same w nieregularnych odstępach czasu, choć dość często. W hazardzie ten mechanizm określa się jako nieregularne wzmocnienie. Tego typu gry na pewno szkodzą. W przypadku osób mocno nadużywających gier można mówić o technowypaleniu mózgu.

Czy mamy badania dowodzące trwałego uszkodzenia mózgu wskutek nadużywania gier, internetu?

– Problem jest taki, że inwazja ekranu w nasze życie dotyczy ostatnich kilkunastu lat i ciężko jest wykazać w badaniach, że uszkodzenie mózgu jest tylko skutkiem nadużywania ekranu. Aby tego dowieść, trzeba by zrobić badanie eksperymentalne, w którym jedną grupę dzieci sadzamy przed ekranami, drugą nie, ale to byłoby nieetyczne. Czyli nie ma badań, które bezpośrednio wykazywałyby nieodwracalne uszkodzenie mózgu. Natomiast badań wykazujących konkretne problemy mamy już w tej chwili dużo. O tym zagadnieniu chyba najwięcej pisze Manfred Spitzer w „Epidemii smartfonów”, swojej najnowszej książce z 2022 roku.

Zatem dzieci mogą doświadczać problemów logopedycznych, z koncentracją, trudności w uczeniu się, ADHD… Czego jeszcze?

– Także zaburzeń w regulacji emocji, nie lekceważmy również kwestii fizycznych, jak uszkodzenia wzroku. Manfred Spitzer w „Epidemii smartfonów”, pisząc o postępującej krótkowzroczności młodego pokolenia, wskazuje, że są szacunki mówiące o znaczącym procencie dzieci z krótkowzrocznością nabytą wskutek sterczenia przed ekranem, która będzie się pogłębiać, w rezultacie będą ślepi. Nie trzeba też badań naukowych, ale wystarczy zdrowy rozsądek, żeby rozumieć, że jeśli dziecko, zamiast biegać, wchodzić na drzewo, malować kredą i robić inne rzeczy właściwe dzieciom, siedzi kilka godzin zgarbione nad ekranem, to będzie miało to zaburzający wpływ na jego rozwój fizyczny i społeczny.

Odważnie stawia Pani postulat walki o trwałą zmianę kulturową polegającą na całkowitej rezygnacji z dawania smartfonów młodszym dzieciom. I tu musi paść pytanie o główną obawę rodziców: że dziecko będzie wówczas wykluczone z grupy rówieśniczej. Jak sobie z tym radzić?

– Można zacytować Manfreda Spitzera, któremu podczas niedawnej konferencji w Krakowie zadałam to samo pytanie, bo jest to pytanie numer jeden stawiane przez rodziców. Spitzer odpowiedział, że trzeba zdać sobie sprawę, że smartfon jest jak alkohol, a przecież nikt rozsądny nie powie, żeby dawać od małego dzieciom nieduże dawki alkoholu, robiąc im trening kompetencji alkoholowych, aby umiały umiarkowanie z niego korzystać. A takie treningi smartfonowe rodzice robią małym dzieciom. Ale jeśli smartfon jest jak alkohol, to tak jak byśmy dawali dziecku codziennie sznapsa – zauważył Spitzer. To jest adekwatne porównanie, które powoduje, że może część osób uświadomi sobie, z czym mamy do czynienia.

Rodzice dają małemu dziecku smartfon z bajką, by je uspokoić i czymś zająć. Młodzież i dorośli sięgają po smartfon, by zapełnić życiową pustkę, tylko że smartfon nie załatwia nam problemu. Po jego odłożeniu przebodźcowane dziecko będzie jeszcze bardziej niespokojne, a pustka, przed którą uciekaliśmy, będzie jeszcze większa.

– Tak, to jeszcze inny sposób spojrzenia na nasze problemy ze smartfonami. Jeśli sięgamy po elektronikę po to, żeby zabić nudę, to bardzo szybko się do tego przyzwyczajamy, bo jest to łatwe. Zupełnie innego wysiłku wymaga np. przeczytanie książki niż oglądnięcie filmiku, ponieważ film sam zadba o to, by przyciągnąć naszą uwagę, natomiast gdy czytam książkę, muszę się aktywnie skupić, wykorzystuję zupełnie inne zasoby mózgu.

Manfred Spitzer w „Cyfrowej demencji” wskazuje, że mózg przyzwyczaja się do chodzenia na skróty i jeśli nadużywamy elektroniki, za chwilę sięgnięcie po książkę będzie wymagało od nas zbyt wielkiego wysiłku. O wiele łatwiej czas wolny zabić taką rozrywką, która sama zadba o to, żeby było nam przyjemnie bez żadnego wkładu pracy.

Prowadzona przez Panią fundacja wydała dwa miniporadniki adresowane do rodziców dotyczące zagrożeń związanych ze smartfonami.

– Tak, pozycja „Dzieci w wirtualnej sieci” jest adresowana do rodziców dzieci pierwszokomunijnych i młodszych, „Dzieci w wirtualnym tunelu” – do rodziców nastolatków. Broszury te rozeszły się w 500 tys. egzemplarzy każda po całej Polsce, trafiły do wszystkich diecezji, do ogromnej liczby parafii. W niektórych parafiach księża i katecheci byli żywotnie zainteresowani tematem i tam poradniki rozchodziły się wśród rodziców jak świeże bułeczki. Jeśli nie zetknęliśmy się z tymi publikacjami, warto zapytać księdza proboszcza, czy dotarły one do parafii, a jeśli tak, może potrzeba, aby znalazło się parę osób, które to nagłośnią, rozdadzą znajomym rodzicom, zrobią ogłoszenia. Poradniki adresowane są głównie do rodziców, którzy chcieliby coś zmienić, ale nie za bardzo wiedzą, jak się do tego zabrać, obawiają się, że ich dziecko jako jedyne będzie miało ograniczenia. Warto im pokazać, że to gra warta świeczki. W wersji elektronicznej poradniki są także dostępne na naszej stronie internetowej, można je sobie wydrukować (www.edukacja-zdrowotna.pl).

W przyszłości w Krakowie zostanie zrealizowane badanie polegające na tym, że dzieci na czas pobytu w szkole będą rezygnować ze smartfonów. We Francji obowiązuje zakaz używania smartfonów w szkołach. To powinien być kierunek, w którym powinny zmierzać polskie szkoły.

– Zainteresowane szkoły mogą otrzymać od naszej fundacji także bezpłatny pakiet, na który składają się konspekty lekcji wychowawczych opracowane przez doświadczonych metodyków, konspekt spotkania z rodzicami i poszerzonej rady pedagogicznej poświęconej temu, dlaczego w szkole warto wprowadzić egzekwowany zakaz korzystania ze smartfonów. Pouczający jest przykład Francji, gdzie po wprowadzeniu zakazu od razu odnotowano podniesienie poziomu wyników nauczania. Podobnie było w niektórych stanach USA. Szkole powinno zatem zależeć na takim rozwiązaniu, bo oznacza to skok w rankingu. Z wprowadzeniem takiego zakazu wiąże się większy ruch i hałas w szkole podczas przerw, bo dzieci nie będą już siedzieć nad smartfonami. Ta cisza bywa kusząca, bo zwalnia nauczycieli z obowiązku zajmowania się uczniami, jednak koszty są poważniejsze. W momencie, gdy dzieci siedzą na przerwach ze smartfonami, nie nabywają umiejętności społecznych, budowania relacji, zatem nie jest wówczas wypełniana funkcja wychowawcza szkoły.

Do jak opłakanych skutków prowadzi uzależnienie od smartfona, pokazały badania prowadzone przez Pani fundację w okresie nauki zdalnej.

– Tak, badania dotyczyły kondycji psychicznej młodzieży od 11. roku życia w czasie nauki zdalnej. Prowadziliśmy je w maju 2020 roku, pod koniec 2020 roku i na przełomie 2021 i 2022 roku. Z jednej strony badaliśmy poziom depresyjności, z drugiej – poziom korzystania przez nich z urządzeń elektronicznych, a więc interesował nas czas spędzony przed ekranem, nie tylko przed smartfonem. W czasie nauki zdalnej młodzież deklarowała spędzanie średnio 9 godzin dziennie przed ekranem, biorąc pod uwagę weekendy. Co było najbardziej szokujące, mieliśmy osoby, które zgłaszały, że spędzały 24 godziny przed ekranem.

To możliwe?

Jeden z badanych opowiadał, że najpierw był na lekcjach zdalnych, cały czas będąc osiągalny też pod smartfonem, potem odrabianie lekcji na laptopie, następnie życie towarzyskie on-line i oglądanie filmów późnym wieczorem i nocą, kiedy to kładł się do łóżka z laptopem i smartfonem, trochę oglądał filmy, trochę przysypiał, ale jego sen był non stop przerywany powiadomieniami z komunikatorów, więc na nie odpisywał, gdy budził się, to też trochę grał, trochę wracał do oglądania filmu. Jego przypadek nie był odosobniony w naszych badaniach – ludzi, którzy tak funkcjonowali i korzystali z urządzeń po kilkanaście godzin dziennie, było sporo.

Dziękuję za rozmowę.

Beata Falkowska/„Nasz Dziennik”

drukuj
Tagi: , ,

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl