W walce z rakiem

Z dr. Januszem Mederem, prezesem Polskiej Unii Onkologii, rozmawia Małgorzata Pabis

Panie Prezesie, panuje powszechna opinia, że w dziedzinie onkologii Polska stanowi zaścianek. Czy to prawda?

– Wynika to z tego, że przedstawia się nas na 22 miejscu w Europie. Wyniki leczenia, jakie podaje się dla Polski, to 30 proc. wszystkich wyleczeń, podczas gdy w Europie Zachodniej – 50 proc., a w Stanach Zjednoczonych – już blisko 65 proc. Chcę od razu powiedzieć, że jest to pewna średnia, która nie mówi o pełnym obrazie onkologii w Polsce. W naszym kraju powstała sieć Regionalnych Centrów Onkologicznych za sprawą nieżyjącego już dzisiaj wielkiego onkologa pana prof. Tadeusza Koszarowskiego. Dzięki tej sieci i programowi rządowemu, który był realizowany w okresie powojennym, do lat 70.-80. mieliśmy o wiele lepszą sytuację niż obecnie.

Dlaczego?

– Potem przez 15 lat była totalna stagnacja, można powiedzieć zapaść, ponieważ nie łożono na onkologię mimo kolejnych postulatów onkologów, którzy ostrzegali, że jeżeli nie będzie programu rządowego, to sytuacja będzie coraz gorsza. Dopiero po 15 latach, po usilnych działaniach Polskiej Unii Onkologii mamy ustawę, która gwarantuje realizację Narodowego Programu Zwalczania Chorób Nowotworowych w ciągu najbliższych 10 lat. Program jest interwencyjny, ma określoną pulę pieniędzy, która jest minimalną sumą w stosunku do potrzeb. Stawia on przede wszystkim na edukację całego społeczeństwa, studentów medycyny, lekarzy podstawowej opieki zdrowotnej i innych specjalności, a także na powszechny dostęp do badań służących wczesnemu wykrywaniu chorób nowotworowych oraz na uzupełnienie bazy aparaturowej, głównie do radioterapii i do wysoko wyspecjalizowanej diagnostyki, ponieważ tu istnieją bardzo duże zapóźnienia spowodowane 15-letnią stagnacją. Ten program, jeśli będzie z żelazną konsekwencją realizowany przez najbliższe 10 lat, może doprowadzić do sytuacji, w której każdego roku dodatkowo będzie można uratować – powiem obrazowo – miasto liczące 20-30 tysięcy ludzi.

To mówi samo za siebie. Czy wszystko jednak zależy od pieniędzy?

– Podam w tym miejscu bardzo ważną informację. Wyniki leczenia w Centrum Onkologii w Warszawie i w niektórych innych regionalnych centrach onkologii są porównywalne z tymi w Europie Zachodniej. Ale do naszych ośrodków o najlepszych wynikach leczenia trafia 40 proc. ludzi z rozpoznaniem raka w Polsce. Większość leczona jest w innych szpitalach, które nierzadko mogą realizować leczenie suboptymalne, czyli takie, które nie jest zgodne z postępem wiedzy medycznej, nie wykorzystuje wszystkich metod leczenia skojarzonego, takich jak chirurgia, radioterapia, chemioterapia, które w różnych sekwencjach czasowych powinny być spożytkowane u większości ludzi chorych na nowotwory.

Trzeba podkreślić jeszcze, że na wyniki leczenia chorób raka w Polsce wpływa fakt, że 80 proc. ludzi przychodzi do onkologa za późno i to w wyższych stadiach zaawansowania nowotworu, kiedy nie da się go już wyleczyć, a jedynie można przedłużyć życie i zapewnić możliwie optymalny komfort tego przeżycia. Wynika to z niskiego poziomu oświaty zdrowotnej i niewiedzy w zakresie troszczenia się o swoje zdrowie, a także z powodu opóźnień spowodowanych niestety przez samych lekarzy pierwszego kontaktu, czyli tych, do których trafiają chorzy z wczesnymi objawami nowotworu. Tu zawsze apeluję do lekarzy, aby zachować czujność onkologiczną i stosowanie „złotej” zasady 2-3 tygodni. Jeżeli ktoś przychodzi z objawami, które mogą być spowodowane trywialną chorobą, ale przez 2-3 tygodnie leczenie nie przynosi efektów, nie ma cofnięcia się choroby, to najpierw należy wykluczyć raka, a dopiero potem diagnozuje się inne choroby. Wtedy nie będzie tylu nieszczęść, że ludzie miesiącami chodzą od lekarza do lekarza i nie wykonuje im się badań, które w prosty sposób wykażą nowotwór, nawet w stadium przedrakowym, kiedy można bardzo łatwo i tanio zlikwidować ognisko choroby.

Ostatnio coraz głośniej mówi się o tym, że obecny stan onkologii jest katastrofalny. Jak naprawdę wygląda sytuacja?

– Tu muszę rozdzielić dwie rzeczy. Jedna to perspektywa związana z realizacją Narodowego Programu Zwalczania Chorób Nowotworowych, o czym już mówiliśmy. I tu zobaczymy efekt za 10-15 lat. Druga sprawa, niezwykle ważna, to bieżące finansowanie procedur diagnostyczno-leczniczych w onkologii. Walka z rakiem we wszystkich krajach świata powinna stanowić priorytet i znajdować się na pierwszym miejscu w strategii każdego decydenta odpowiedzialnego za ochronę zdrowia. Dane epidemiologiczne mówią wyraźnie, że za 20 lat nastąpi podwojenie liczby nowych zachorowań na nowotwory. Dziś co roku na świecie stwierdza się ponad 11 milionów nowych zachorowań na raka i 6 mln zgonów z tego powodu. W Polsce każdego roku stwierdza się ponad 130 tys. nowych zachorowań, z czego umiera ponad 85 tys. ludzi. A wcale tak nie musi być.

Nie zmienimy sytuacji bieżącej, jeżeli finansowanie onkologii przez płatnika, jakim jest NFZ będzie tak marne. Po prostu NFZ ma za mało środków finansowych na onkologię. Mało tego, wycena procedur diagnostyczno-leczniczych jest wyraźnie zaniżona. Udowodniliśmy to NFZ, bo prowadziliśmy własne obliczenia. Efekt jest taki, że zwraca się nam około 70 proc. tego, co wydajemy. W związku z tym narastają długi w wielu szpitalach onkologicznych. Nie jesteśmy w stanie odmawiać ludziom, którzy do nas przychodzą, bo chcemy ratować każdego chorego na raka. Wiemy, czym grozi niezastosowanie odpowiednich procedur w możliwie krótkim czasie.

Podam konkretny przykład. NFZ zalega Centrum Onkologii w Warszawie na sumę 41 mln zł, której nie zapłacił w latach ubiegłych za tzw. nadwykonania, uważając, że przekroczyliśmy kontrakty i ich to nie obchodzi. Te sprawy znajdują się w sądzie, toczą się kolejne rozprawy. Dodatkowo mamy 20 mln długów bieżących, które dzięki dużej operatywności dyrektora Centrum Onkologii możemy spłacić w ratach firmom dostarczającym leki przeciwnowotworowe. Dlatego na razie nie grozi nam to, co stało się ostatnio we Wrocławiu. Kontrakty na ten rok dla onkologii są o 5-8 proc. niższe niż w roku ubiegłym, gdzie już był deficyt finansowy. Centrum Onkologii w Warszawie dostało na rok 2007 kontrakt obniżony o kwotę ponad 7,5 mln zł w porównaniu z rokiem ubiegłym. W związku w tym istnieje poważne zagrożenie, że nie wystarczy nam pieniędzy na cały rok. Dlatego z okazji obchodów Światowego Dnia Walki z Rakiem podczas konferencji w Centrum Onkologii, 3 lutego br., wystosowaliśmy apel do prezydenta, premiera, marszałków Sejmu i Senatu RP o dofinansowanie polskiej onkologii, ponieważ za obecne pieniądze nie da się leczyć w sposób nowoczesny i skuteczny.

W 2000 roku w Polsce na ochronę zdrowia przeznaczono 6 proc. PKB, dziś jest 3,9 proc. Obecnie minister zdrowia mówi, że w najbliższych 4-5 latach dojdziemy do 6 proc., czyli do poziomu z 2000 roku. Może więc warto dziś w Sejmie zorganizować debatę i przedyskutować, czy zamiast np. wysyłać wojsko do Afganistanu lub Iraku, zainwestować te pieniądze w zdrowie społeczeństwa, które jest najwyższą wartością obok edukacji w każdym cywilizowanym kraju.

Proszę powiedzieć, dlaczego zagrożenie chorobami nowotworowymi wciąż rośnie. Z czego to wynika?

– Takie są tendencje epidemiologiczne na całym świecie. Łączy się to przede wszystkim z szybko postępującym starzeniem się społeczeństw, niewłaściwą dietą, daleką od diety śródziemnomorskiej (głównie jemy produkty tłuste, ciężkostrawne, z przewagą mięsa, nadmiernie słodkie i bardzo niewiele ryb, jarzyn, owoców), paleniem papierosów, nadmiernym piciem alkoholu oraz brakiem stałej rekreacji fizycznej (mamy niemal zero ruchu, prowadzimy siedzący tryb życia). Bierzemy udział w „wyścigu szczurów”, żyjemy w permanentnym stresie, ciągle się czegoś boimy. Jesteśmy społeczeństwem, w którym dodatkowo ten stres potęgują media, które na okrągło karmią nas „sieczką” i wpływają na obniżenie naszego samopoczucia psychofizycznego. Do tego dochodzi zmiana obyczajowości, młodzież wcześnie podejmuje współżycie płciowe, często zmienia „partnerów”. Dziś kobieta ma inny model hormonalny niż przed laty – rodzi późno i zazwyczaj ma tylko jedno dziecko. To zwiększa predyspozycje do zachorowania na raka piersi.

Szpikowanie się hormonami, począwszy od młodocianych dziewcząt, które biorą środki antykoncepcyjne przez wiele lat, a skończywszy na kobietach, które w okresie menopauzy bez opamiętania przyjmują hormony, przyspiesza rozwój raka. O tym się mówi, ale to do ludzi nie dociera. Dlaczego? Za tym stoi reklama i pieniądze dużych firm farmaceutycznych.

Powiedzmy to jeszcze raz. Na co naraża się nastolatka, która podejmuje współżycie płciowe, która zmienia „partnerów”?

– Przede wszystkim na infekcje przenoszone drogą płciową, kiedy dochodzi np. do transmisji wirusa brodawczaka ludzkiego, który powoduje raka szyjki macicy. A jeśli do tego dołożymy fakt, że u młodych kobiet nie robi się okresowo cytologii, to często dochodzi do tragedii.

Dziś gdzieś zatraciło się coś, co nazywa się wychowaniem młodych ludzi. Szkoła nie może podołać szybko następującym przemianom obyczajowym, rodzice biegają za mamoną, wracają późno do domu, a dzieci, siedząc cały dzień przed komputerem czy odbiornikami TV, odbierają treści przesycone agresją. Jeśli do tego dołożymy niewłaściwe odżywianie się młodego pokolenia, fast foody itp. to widzimy, jak duże jest podłoże do powstawania chorób nowotworowych oraz cywilizacyjnych.

Trzeba podkreślić, że promowany powszechnie konsumpcyjny model życia i brak autorytetów oraz pozytywnych wzorców do naśladowania sprzyjają powstawaniu chorób cywilizacyjnych. Powinniśmy się zastanowić, czy konieczny jest nam taki brak równowagi pomiędzy „mieć” a „być”. Zatraciliśmy się gdzieś w pogoni za zdobywaniem kolejnych rzeczy materialnych.

Konieczna jest dziś współpraca wielu ludzi tworzących społeczności lokalne – lekarza rodzinnego i pielęgniarki środowiskowej z nauczycielem, księdzem, aptekarzem, wójtem, którzy powinni czuć się współodpowiedzialni za losy danej populacji. Do takiej współpracy winny dołączyć się media publiczne, których obowiązkiem ustawowym i misją jest nieustająca edukacja społeczeństwa, a nie sensacyjna akcyjność.

Czyli reasumując, co trzeba zrobić aby zmienić sytuację w Polsce w dziedzinie onkologii?

– Potrzeba więcej pieniędzy na ochronę zdrowia, w tym szczególnie na onkologię. Należy znacznie wzmocnić pozycję instytucji lekarza rodzinnego, który będzie współpracował z podmiotami, o których już mówiliśmy, w końcu potrzebna jest dobra, stała edukacja prozdrowotna, realizowana konsekwentnie w każdej szkole. Konieczne są także dobrze zorganizowane, o najwyższej jakości badania profilaktyczne i korzystanie z nich przez całe społeczeństwo.

Potrzeba wielkiej mądrości Narodu. Musimy przestać palić papierosy, zmienić dietę, zadbać o czyste środowisko. Powiedzmy sobie szczerze, że każdy, kto przez pięć dni w tygodniu je czerwone mięso, naraża się na raka jelita grubego, a ten, kto pali papierosy, na raka płuc i inne nowotwory tytoniozależne.

O nasze zdrowie muszą też zadbać sami lekarze. Od 30 do 40 proc. nowotworów powstaje na bazie przewlekłych infekcji bakteryjno-wirusowych. Jeżeli się ich nie wyleczy, to szturmują układ immunologiczny i powstają mutacje, które w pewnym momencie stają się już nienaprawialne.

Powiem wprost, nie możemy iść na łatwiznę. Naprawdę dużo zależy od nas samych, żeby nie zachorować na raka albo przynajmniej zmniejszyć możliwość zachorowania na nowotwory. Pamiętajmy, aby nie bagatelizować sygnałów, które wysyła nasz organizm. Wszelkie guzki (np. w piersiach, jądrach, powiększone węzły chłonne na szyi, pod pachami i w pachwinach), zmiany na skórze (szczególnie te znamiona, które powiększają się i zmieniają barwę na ciemną), krwawienia z otworów naturalnych (np. krew w plwocinie, moczu lub kale), przewlekła chrypka, zaburzenia w oddawaniu moczu lub stolca, a u kobiet nieregularne krwawienia miesiączkowe lub upławy – wymagają wykluczenia i upewnienia się, że nie jest to nowotwór.

Dziękuję za rozmowę.


drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl