Ucieczka w nicość

O świętym Marcinie mówiono, że kiedyś objawił się mu sam szatan pod postacią Chrystusa. Święty nie dał się jednak zwieść. – Gdzie masz swoje rany? – zapytał. Nieprzypadkowo przytaczam wspomnienie świętego męża. Poproszony o krótką syntezę i ocenę wydarzeń kończącego się właśnie 2009 roku, długo szukałem klucza, który pozwoliłby odtworzyć ich logikę, a zarazem umożliwiłby spojrzenie na nie jako pewną spójną całość.

I wydaje mi się, że znalazłem. Chodzi mianowicie – jak to określili w jednej z ankiet mieszkańcy kilku zachodnich społeczeństw – o obronę stylu życia, w którym wolność i prawo do swobody wyznawanych poglądów, niezależność wobec jakichkolwiek kodeksów moralnych, jest wartością absolutną. Życie ma być przyjemne, zabawne, dostarczające wrażeń, nieobciążające zbytnio umysłu dywagacjami co do przyszłości, dalekie od tak stresujących tematów, jak śmierć, grzech, odpowiedzialność. Ciekawe, a zarazem smutne jest to, że ów proces dotyka także chrześcijan.

Wizja społeczeństwa, które nominalnie jest chrześcijańskie, ale z wartościami ewangelicznymi ma niewiele wspólnego, jest już od dawna przedmiotem szczególnej troski wielu liberalnych gremiów. Są one w stanie zaakceptować niektóre elementy kultury wyrosłe z ducha Ewangelii, ale granica tolerancji kończy się w momencie, gdy zaczynają padać słowa o krzyżu Jezusa. Do przyjęcia jest Kościół Kany, natomiast totalnie kwestionowana jest koncepcja życia, która bierze swój początek z Krzyża. Szatan, choćby jawił się w tysiącu najprzemyślniejszych przebrań, zasypywał argumentami, stroił w szaty tolerancji i postępu, jednego nie jest w stanie zaakceptować: ran Chrystusowych. Nic więc dziwnego, że demaskuje się najczęściej wtedy, gdy proponuje chrześcijaństwo bez krzyża.

Na arenie politycznej pojawiło się wielu mesjaszów wieszczących erę nowego człowieka, głoszących idee postępu i jakąś bliżej nieokreśloną „moralność”, akceptującą każdy grzech. Ich celem jest zawsze niszczenie Kościoła jako wroga numer jeden „zbawczych” aspiracji światowych liderów. Taką postacią jest prezydent USA Barack Obama (powstał nawet obraz Michaela D’Antuono pod patetycznym tytułem „Prawda”, przedstawiający Obamę jako Bożego pomazańca w koronie cierniowej), za nim lokują się: premier Hiszpanii José Luis Zapatero oraz obnoszący się ze swoją konwersją na katolicyzm i ciągle strofujący Papieża były premier Tony Blair. Inną odmianą „mesjasza” coraz bardziej stają się instytucje unijne na czele z Trybunałem Europejskim.

Całunem medialnego milczenia okryty jest fakt prześladowania chrześcijan w świecie – jakby ćwierć miliona zabitych wyznawców Chrystusa było nic nieznaczącą drobiną. Za to nieproporcjonalnie mocno zostały nagłośnione (i wypaczone) wypowiedzi Benedykta XVI dotyczące nieskuteczności stosowania prezerwatywy w walce z AIDS na kontynencie afrykańskim. Szczególnie przykre jest to, że w procesie utwierdzania chrześcijaństwa wstydliwie dezerterującego z Golgoty miały swój udział także liberalne środowiska katolickie, stawiające sobie za cel petryfikację za wszelką cenę tzw. świętego spokoju nawet kosztem wierności Chrystusowi.

Zostaliśmy zaproszeni przez Ojca Świętego do refleksji nad postępem w dziejach ludzkości poprzez kolejną encyklikę „Caritas in veritate”. Na ile byliśmy w stanie podjąć zaproponowaną przez niego myśl?

Wydarzenia minionego roku ukazały w bardzo jasny sposób kierunek, w jakim w najbliższym czasie będzie podążał świat. Co przyniosą najbliższe miesiące, kolejne lata? Trudno powiedzieć. Autorów stylu życia, który z taką gorliwością jest lansowany, bardzo łatwo da się zdemaskować. Kryterium jest czytelne. Czy potrafimy tego dokonać, nie ulegniemy pokusie dezercji, spłycenia rzeczywistości i podporządkowania jej wizjom nowych mesjaszów – czas pokaże.


ks. Paweł Siedlanowski
drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl