Tusk na majówce

Najbardziej żałuję, że nie mogliście być ze mną w Emiratach – ogłosił
Donald Tusk w najnowszym materiale na swoim internetowym wideoblogu. Ale to nie
wszystko. Premier wyraża również zaskoczenie tym, kto wystąpi w finale Ligi
Mistrzów. Nie spodziewał się bowiem, że zabraknie w nim FC Barcelona. Ludzki
człowiek.

Od początku roku Platforma Obywatelska wyraźnie dołuje w wyborczych
sondażach. To wcale nie efekt jakoby "trudnych i niepopularnych społecznie
reform, które dla dobra państwa właśnie przeprowadza", i nawet nie nieudolności
w działaniu, lecz przede wszystkim rezultat lekceważącego podejścia do
społeczeństwa i kompletnego nieliczenie się z opinią wyborców.
Popularność partii rządzącej wyrażana w sondażach spadła aż o blisko jedną
czwartą. Jeszcze w styczniu TNS OBOP ogłaszał, że na Platformę Obywatelską swój
głos deklaruje oddać 40 proc. ankietowanych. W kolejnych miesiącach było gorzej,
a opublikowany przed kilkoma dniami wynik badania kwietniowego wskazuje na
30-procentowe poparcie dla PO. Podobną tendencję spadkową obserwujemy w
badaniach innego ośrodka – TNS POLSKA. W styczniu badanie TNS OBOP wskazywało,
że Platformę Obywatelską popiera 37 proc. ankietowanych, a w kwietniu taką
deklarację złożyło już tylko 30 procent. W międzyczasie publikowano różnego
rodzaju sondaże wskazujące, że ponad 60 proc. badanych uważa, iż "sprawy w kraju
idą w złym kierunku", czy też ukazujące blisko 90-procentowy sprzeciw wobec
rządowego pomysłu podniesienia wieku emerytalnego. Nie zmienia to jednak faktu,
że Platforma, której wynik popularności w sondażach zwykle był przeszacowany,
nadal w nich prowadzi. Drugie w sondażach Prawo i Sprawiedliwość mieści się z
deklarowanym poparciem dla tej partii w granicach swojego wyniku wyborczego. I
nawet jeśli poprawia swoją popularność, to trudno orzec, że PiS zyskuje kosztem
spadku poparcia dla Platformy. W popularność PO i jej rządu uderzyli przede
wszystkim sami politycy tej partii – swoją pychą, arogancją władzy i
pokazywaniem, w jak głębokim poważaniu mają zdanie społeczeństwa. Rządowi Tuska
istotnie zaszkodziła sprawa umowy ACTA. Premier Donald Tusk jak lew bronił jej
zapisów, a konsultacje w sprawie umowy urządził już po tym, jak zostało
przesądzone, iż Polska się pod tym dokumentem podpisze. Skala protestów w całym
kraju przeciw przystąpieniu naszego kraju do ACTA przerosła jednak oczekiwania
wszystkich. To zapewne fakt, że w znacznej części przeciw ACTA protestowali
wierni dotychczas zwolennicy rządu Tuska – wzmocniony przez niechęć do tej umowy
polityków w innych krajach Unii – sprawił, iż premier zdecydował się ogłosić, że
choć pod umową się podpisaliśmy, to proces jej ratyfikacji wstrzymujemy. Dużo
musiało kosztować też rząd Donalda Tuska skandaliczne zamieszanie ze zmianą
listy leków refundowanych. Nieudolne wprowadzanie nowej ustawy refundacyjnej
sprawiło, iż na początku roku dostęp do tych leków został ograniczony. To nie
był jednak koniec bolesnego eksperymentowania Donalda Tuska na pacjentach, gdyż
w kwietniu okazało się, iż brakuje leków dla chorych na raka, w wyniku czego,
jeśli nawet mogą kontynuować terapię, to jest ona mocno ograniczona.

Drwiny z obywateli

Sztandarowym jednak przykładem lekceważenia i urządzania sobie kpin ze
społeczeństwa jest sposób doświadczenia Polaków reformą wieku emerytalnego. Nie
tyle sam fakt podniesienia wieku emerytalnego jest jednak bulwersujący, ile to,
w jaki sposób się tę zmianę przeprowadza. Rząd, który nie ma żadnego mandatu
społecznego do dokonania takiej operacji (podczas niedawnej kampanii wyborczej
Platforma Obywatelska nawet nie pochwaliła się, że zamierza podnieść wiek
emerytalny), zamiast zorganizować szeroką debatę w sprawie, rzetelnie wysłuchać
wszystkich za i przeciw, rozwiać wątpliwości i zyskać bądź nie aprobatę
społeczną dla swojej propozycji – koncentrował się na propagandzie,
telewizyjnych spotach przekonujących do podniesienia wieku emerytalnego, wręcz
ignorując przy tym poparty blisko dwoma milionami wniosek o przeprowadzenie w
tej sprawie referendum i wszelkie badania opinii publicznej wskazujące na
stanowczą dezaprobatę dla rządowej propozycji.

Już zupełną drwiną ze wszystkich obywateli było podciągnięcie do rangi
"wielkiego kompromisu politycznego" w sprawie podniesienia wieku emerytalnego
wyników rozmów, które w tej sprawie toczyli między sobą liderzy rządzącej
koalicji. Być może już wkrótce PO – idąc tym tropem – założy ze dwa swoje
związki zawodowe, na czele których postawi polityków swojego klubu. Jakże
przekonująco brzmiałoby wtedy w serwisach informacyjnych zaprzyjaźnionych z
rządem największych telewizji: "Rząd osiągnął porozumienie ze związkami
zawodowymi". A szczególnie w sytuacji spadku popularności wśród wyborców
przyjazne media mogą stanowić klucz do sukcesu i poprawy notowań. Te – tworząc
swoimi serwisami niemający wiele wspólnego z faktami obraz wydarzeń w kraju –
wywiązują się ze swojego zadania znacznie lepiej niż nawet sami politycy partii
rządzącej. A niektórzy z pracowników prorządowych mediów chyba już nawet
uwierzyli w sączoną codziennie propagandę.

Winne PiS…

Z ust jednego z prominentnych redaktorów prywatnej telewizji, wyraźnie
oderwanego od rzeczywistości, mogliśmy nawet usłyszeć niedawno poważny zarzut
pod adresem opozycji: "W kraju brakuje leków dla chorych na nowotwory, a PiS nic
z tym nie robi". Premier Donald Tusk doskonale zdaje sobie sprawę, że ostatni
spadek notowań Platformy w sondażach to rezultat przede wszystkim utraty
zaufania ze strony jego dotychczasowych gorących zwolenników. Stąd też powrót do
straszenia Prawem i Sprawiedliwością, powracające zapowiedzi pociągnięcia do
odpowiedzialności przed Trybunałem Stanu Jarosława Kaczyńskiego i Zbigniewa
Ziobry za jakieś straszliwe rzeczy, których mieli się rzekomo dopuścić za czasów
rządów Prawa i Sprawiedliwości, i powrót do retoryki: "Jeśli nie na mnie, to na
kogo zagłosujecie?".

Obecnie rząd jest coraz bardziej oderwany od prozy życia Polaków. W naszym
kraju rządzi nie wola społeczeństwa, lecz rynki finansowe. Wiele leków
refundowanych jest droższych, zabrakło leków na chemioterapię, ale minister
finansów Jacek Rostowski ogłasza sukces – "zaoszczędziliśmy" na wydatkach i mamy
mniejszy deficyt. Później przejdziemy na emeryturę, państwo wyda mniej na
świadczenia – wskaźniki i prognozy naszego zadłużenia pójdą w dół. Dzisiaj za
takie "dokonania" można zostać poklepanym po plecach przez możnych w Brukseli, a
za parę lat dostać być może nagrodę w postaci wysokiego stanowiska w unijnej
biurokracji. Co się wtedy będzie działo z Polską i Polakami? Ich już to
obchodzić nie będzie. A jakie największe problemy ma premier?

Artur Kowalski

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl