To może być koniec waluty Unii

Z prof. Andrzejem Kaźmierczakiem, członkiem Rady Polityki
Pieniężnej,
ekspertem w dziedzinie ekonomii i bankowości, wykładowcą w Szkole
Głównej Handlowej, rozmawia Mariusz Bober

Mimo gigantycznego pakietu pomocy dla krajów strefy euro, zwłaszcza
dla zagrożonej bankructwem Grecji, w ostatnich dniach kurs unijnej waluty
gwałtownie spadł, podobnie jak notowania giełdowe w Europie. Co się dzieje ze
strefą euro?
– Wygląda na to, że plan ratunkowy ustanowiony zaledwie
tydzień wcześniej w wysokości 750 mld euro w rzeczywistości uspokoił sytuację na
krótko. Po jednodniowej euforii entuzjazm szybko minął.

Dlaczego?
– Ponieważ problemy, które doprowadziły do
kryzysu, pozostały. Dlatego nawet ta wydawałaby się ogromna suma 750 mld euro
może okazać się niewystarczająca. Te problemy to nie tylko olbrzymi deficyt
sektora publicznego w Grecji w wysokości aż 13 proc. Produktu Krajowego Brutto
[zgodnie z warunkami strefy euro nie powinien przekraczać 3 proc. – red.], ale
też gigantyczne bieżące potrzeby pożyczkowe tego kraju, szacowane na 145 mld
euro. Ogólne zadłużenie Grecji osiągnęło 170 proc. PKB. Oznacza to, że Grecja
jest niewypłacalna. Niestety, niewiele lepsza sytuacja panuje w innych krajach
strefy euro, np. w Hiszpanii i Portugalii, gdzie również deficyty sektora
publicznego sięgają 10 proc. PKB. Zresztą nawet największe państwa Unii
Europejskiej, jak Niemcy i Francja, mają deficyty wyższe, niż przewidywał to
traktat z Maastricht.

Czy to oznacza, że problemy mają wszystkie kraje strefy euro, choć w
różnym stopniu?

– Tak. Problem ze strefą euro jest poważny. Tak
naprawdę to ona od początku nie odpowiadała kryteriom optymalnego obszaru
walutowego, sformułowanym w teorii ekonomii. Przede wszystkim musi być spełnione
kryterium pełnej swobody przepływu towarów, usług, kapitału i siły roboczej
między krajami oraz stabilności cen i płac, a także kryterium podobnego cyklu
koniunkturalnego we wszystkich krajach strefy i podobnych reakcji na wszystkie
szoki podażowo-popytowe. Jeśli bowiem ma być prowadzona jednolita polityka
monetarna, to zmiany stopy procentowej muszą mieć jednakowy wpływ na wszystkie
kraje strefy. Jeśli zaś ten wpływ jest przeciwstawny, powoduje to sprzeczności
rozwojowe.

Skoro euroland od początku nie spełniał tych kryteriów, dlaczego był
tworzony i dlaczego nawet stosunkowo niedawno przyjmowano do niego nowe
państwa?
– Łudzono się bowiem, że w miarę upływu czasu i
zaawansowania procesów integracyjnych na rynku kapitału, usług, pracy, kryteria
zbieżności zostaną osiągnięte. Ale nic takiego nie nastąpiło, wręcz przeciwnie –
w miarę pogłębiania sytuacji kryzysowej poszczególne kraje zaczęły wprowadzać
różne bariery łamiące zasady optymalnego obszaru walutowego. Innym elementem,
który przyczynił się do podważenia zaufania do strefy euro, jest egoistyczne
nastawienie krajów strefy euro w dziedzinie dyscypliny budżetowej. Okazało się
bowiem, że wiele z nich, zwłaszcza na południu Europy, traktowało stabilność
kursu euro jako zasłonę dymną dla prowadzenia nadmiernie ekspansywnej polityki
fiskalnej i życia ponad stan.

Jak to było możliwe?
– Kraje te sztucznie podtrzymywały
duże wydatki budżetowe ponad swoje możliwości fiskalne. Uważały bowiem, że
zaufanie do waluty euro automatycznie ukryje konsekwencje tej ryzykownej
polityki. Jak widzimy, te oczekiwania się nie sprawdziły. Wadą polityki
finansowej było również to, że Komisja Europejska nie wyciągała konsekwencji
wobec krajów przekraczających dopuszczalne kryterium fiskalne, mimo że
dysponowała odpowiednimi rozwiązaniami karnymi. Są bowiem opracowane mechanizmy,
które pozwalają na karanie krajów członkowskich strefy euro za przekraczanie
deficytu sektora publicznego powyżej 3 proc. PKB. Ale skoro nie nakładano kar,
to niektóre rządy uznały, że mogą beztrosko zadłużać państwo.

A więc to była główna przyczyna kryzysu?
– Ale nie
jedyna. Kolejna to polityka stopy procentowej jednolitej dla wszystkich krajów
członkowskich. Zróżnicowanie inflacji między nimi sprawia, że stopa procentowa w
ujęciu realnym jest zróżnicowana dla wszystkich państw strefy i niekoniecznie
dostosowana do lokalnych warunków gospodarowania. W rezultacie w jednych krajach
ta pozornie jednolita, a realnie zróżnicowana stopa procentowa może być za
wysoka, a wówczas hamuje wzrost produkcji i powiększa bezrobocie. Z kolei dla
innych może ona być za niska, a wówczas wywołuje procesy inflacyjne oraz
napięcia gospodarcze. A ponieważ państwa członkowskie nie mają już narodowej
waluty, na ich warunki gospodarowania wpływa zmiana kursu euro do dolara. Gdy
kurs euro umacniał się do waluty USA, to w sytuacji, gdy jednostkowe koszty
pracy były różne w poszczególnych państwach eurolandu, w niektórych państwach,
zwykle na południu Europy, pogarszała się opłacalność ich eksportu. Gdyby miały
one narodowe waluty, dzięki spadkowi ich kursu mogłyby utrzymać konkurencyjność
gospodarek. Ale nie mają. Dlatego możemy się teraz cieszyć, że mamy walutę
narodową i wahaniem jej kursu możemy kompensować spadek konkurencyjności.

Więc paradoksalnie euro zamiast polepszyć, pogarszało stan gospodarek
eurolandu?

– Pogarszało opłacalność eksportu w tych państwach strefy
euro, gdzie koszty produkcji rosły szybciej niż w pozostałych krajach eurolandu.
To jest ta fundamentalna wada sprawiająca, że strefa euro nie jest jednolitym
obszarem monetarnym. Zresztą tych sprzeczności jest tak dużo, że poszczególne
kraje członkowskie nie rozwijają się równomiernie. Powstają zatem czynniki
rozsadzające euroland od środka.

Czy w takim razie obserwujemy początek końca euro?

Wstrząsy, które widzimy, są bardzo groźne i w zasadzie podważają sens istnienia
strefy euro. Przezwyciężenie bowiem zarysowanych wyżej sprzeczności będzie
bardzo trudne. Ponadto, by ratować euroland, kraje członkowskie muszą
zdecydowanie redukować wydatki budżetowe, a więc obniżyć poziom życia
społeczeństwa. To zaś będzie prowadzić do osłabienia wzrostu gospodarczego i
wzrostu bezrobocia. Pamiętajmy, że strefa euro miała zapewnić szybki wzrost
wymiany handlowej i przyspieszenie rozwoju gospodarczego. Tymczasem jest
odwrotnie. Tworzy się błędne koło, które podważy fundamenty strefy euro. To zaś
może pogłębić kryzys i niektóre kraje mogą chcieć opuścić strefę euro, uważając,
że pozostawanie w niej się nie opłaca. Sytuacja jest tym bardziej groźna, że UE
nie dysponuje wystarczającymi funduszami, by zapobiegać kryzysom. Tymczasem
obecnie rozmiary przepływów kapitałów spekulacyjnych, które mogą spowodować atak
na euro, są tak duże, że te wysupłane 750 mld euro to w skali całej UE wcale nie
jest dużo. Fundusze te mogą nie wystarczyć na ratowanie stabilności tej
waluty.

Jakie skutki obecny kryzys eurolandu będzie miał dla
Polski?
– Bardzo niebezpieczna dla naszych finansów może być
realizacja jednego ze środków ratunkowych, który chce wprowadzić Europejski Bank
Centralny lub Komisja Europejska, czyli dokonanie pierwszej w historii emisji
euroobligacji dla zagrożonych państw strefy. Gdyby bowiem do tego doszło,
inwestorzy przestaliby interesować się polskimi obligacjami, ponieważ one
obarczone są wyższym ryzykiem, i nasze Ministerstwo Finansów miałoby kłopoty z
ich sprzedażą na rynkach zagranicznych. Innym planowanym instrumentem
finansowym, który miałby ratować kraje zagrożone bankructwem, jest pomysł
skupowania ich obligacji przez EBC, co oznacza, że wprost finansowałby on
deficyty budżetowe państw członkowskich. To jest rozwiązanie bardzo ryzykowne,
którego zresztą zabrania nasza Konstytucja. Warto dodać, że sama Unia Europejska
zabraniała nam takiego sposobu finansowania deficytu. Ma to bowiem w
rzeczywistości charakter emisji inflacyjnego pieniądza. Fakt, że EBC zdecydował
się na taki krok, oznacza, iż czuje się on w tej sytuacji zupełnie bezradny
(choć w sytuacji kryzysu rozwiązanie takie zastosował także amerykański bank
centralny). Wśród innych konsekwencji, jakich możemy doświadczyć, jest groźba
zmniejszenia funduszy unijnych dla państw członkowskich w nowej perspektywie
finansowej na lata 2013-2020 w porównaniu z tymi, jakimi dysponujemy obecnie.
Więc także z tego punktu widzenia trzeba będzie w latach późniejszych zaciskać
pasa.

Tym bardziej że sami też mamy wysoki deficyt budżetowy i zadłużenie
zagraniczne…
– Oczywiście. W dodatku już w tym roku musimy spłacić
aż 70,7 mld euro z tytułu naszego zadłużenia w walutach obcych. Większość tych
zobowiązań dotyczy co prawda sektora prywatnego, ale on również może mieć
problemy ze spłatą. Natomiast sam sektor rządowy i samorządowy musi spłacić w
tym roku 5,3 mld euro. Całe zaś zadłużenie Polski w walutach obcych wynosi
obecnie 200 mld euro. Ważnym wskaźnikiem pokazującym zdolność kraju do obsługi
zadłużenia jest relacja obsługi długu zagranicznego do wpływów z eksportu
towarów i usług. A w tej dziedzinie również nasza sytuacja uległa pogorszeniu.
Jeżeli ten wskaźnik w trzecim kwartale 2007 r. wynosił 35 proc., a więc taki
procent eksportu przeznaczaliśmy na obsługę zadłużenia, to już w IV kwartale
ub.r. było to niemal 57 proc. eksportu. Pogorszyła się także relacja zadłużenia
do naszego PKB. W ostatnim kwartale 2007 r. ta relacja wynosiła 14,2 proc. PKB,
natomiast w IV kwartale ub.r. było to już 16 proc. PKB. Widać więc, że te
podstawowe wskaźniki zadłużenia zagranicznego się pogarszają. Dlatego jeśli nie
przeprowadzimy konsolidacji finansów publicznych i nie zmniejszymy emisji
obligacji w walutach obcych, będzie następował dalszy spadek zaufania do
zdolności Polski w zakresie obsługi zadłużenia. Trzeba będzie podnosić
oprocentowanie obligacji, a to podniesie koszty zadłużenia i wydatki budżetowe.
W efekcie doświadczymy identycznych problemów jak Grecja.

Dziękuję za rozmowę.

 

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl