Świat katiuszy w Izraelu i piekło w Libanie

Lata bezkarnego
porywania Arabów do więzień Izraela być może dobiegają końca. Po zablokowaniu
w Rzymie przez USA natychmiastowego zawieszenia broni w Libanie
po to, by Izrael miał czas dokonać pacyfikacji Hezbollahu, nagle 28 lipca prezydent
George Bush i premier Tony Blair zmienili zdanie. Obwieścili, że amerykańska
sekretarz stanu Condoleezza Rice została wysłana z powrotem na Bliski Wschód
w celu przyśpieszenia zawieszenia broni i przerwania walk, czemu ma służyć
wymiana więźniów.

Bush chce teraz wysłać siły międzynarodowe, które mają pomóc słabej armii Libanu,
by po zawieszeniu broni przywrócić tam pokój i wreszcie rozpocząć pomoc humanitarną
dla tysięcy rannych i blisko miliona bezdomnych Libańczyków. Może jednocześnie
skończą się bezprawne areszty, tortury i egzekucje Palestyńczyków i Libańczyków
zabijanych przez armię żydowską.
Celem Izraela jest stworzenie policji palestyńskiej, działającej na wzór policji
żydowskiej w gettach w czasie II wojny światowej, ale ten plan może się nie
udać. Zamiast dokonać wymiany więźniów, Izrael liczył na szybkie rozbicie Hezbollahu.
W Rzymie Bush działał na zwłokę w sprawie zawieszenia broni, żeby dać czas
na
dalsze niszczenie Libanu w ramach "likwidacji sił Hezbollahu". Jednak
w Libanie czas przestał działać na korzyść Izraela, a mobilizacja wojska źle
się odbija na gospodarce izraelskiej.
Po wystrzeleniu przez Hezbollah ponad 1500 pocisków typu katiusza sytuacja
na północy Izraela stała się koszmarna, ale wojsko żydowskie nie potrafi przerwać
linii obrony żołnierzy Hezbollahu. Ofensywa izraelska ugrzęzła kilka kilometrów
od granicy. Morderstwo czterech obserwatorów ONZ utrudnia sprawę wprowadzenia
sił międzynarodowych między Izrael i Liban. Izrael osiągnął swój cel w postaci
usunięcia obserwatorów Narodów Zjednoczonych wzdłuż linii walk, może więc realizować
swój plan zupełnego zniszczenia w półmilowym pasie na granicy z Libanem. Tak
wygląda izraelska polityka "dobrosąsiedzka".
Znowu sprawdziło się stare polskie powiedzenie, że pocisk ma przewagę nad pancerzem.
Okazało się, że izraelskie pociski przeciwrakietowe nie są w stanie zatrzymać
nadlatujących katiusz, a żydowscy żołnierze nie mogą przerwać linii obrony
Hezbollahu, mimo że ataki prowadzone są z wykorzystaniem najlepszych na świecie
czołgów.
Teraz Żydzi mogą tylko próbować chronić się przed katiuszami, w nadziei, że
tego właśnie miejsca pocisk nie trafi. W dodatku do 12 tysięcy katiusz Hezbollah
ma
rakiety o dalszym zasięgu, produkowane w Syrii i Iranie, przeciwko którym nie
ma pocisków antyrakietowych w Izraelu, co praktycznie kończy strategiczną dominację
Izraela nad sąsiadami, mimo dotychczasowego monopolu nuklearnego państwa żydowskiego
na Bliskim Wschodzie.
Podobnie niedawne próby rakiet Korei Północnej, jak i wcześniejsze, bardziej
skuteczne, próby rakiety rosyjskiej SS 27 udowodniły, że zniszczenie przez
prezydenta Busha traktatów rozbrojeniowych z 1972 roku było poważnym błędem,
ponieważ na
pociskach antyrakietowych nie można polegać.
Z powodu braku precyzji katiusz kosztowny system laserowy do ich niszczenia
nie został zainstalowany w Izraelu. Sprawa ta jest omawiana w artykule Uri
Rabina
i Dana Hazanovsky’ego "Wyłaniające się zagrożenie balistycznych pocisków
krótkiego zasięgu", w którym poruszona została kwestia taniego usprawnienia
kontroli lotu takich pocisków za pomocą nawigacji satelitarnej oraz tanich,
a szybkich komputerów.
Urządzenia takie, produkowane w Chinach, dostępne są na rynku bez żadnych ograniczeń.
Przed dwoma laty, w czasie międzynarodowej wystawy lotniczej Chiny oferowały
taki nowoczesny pocisk B 611 o zasięgu 150 km. Obok Izraela tego rodzaju pociskami
są zagrożone Seul i Tajwan.
Mimo prawa zakazującego dostaw broni z USA stronie zabijającej ludność cywilną
Izrael wciąż otrzymuje broń amerykańską. Sprawę tę podniósł w rozmowie z sekretarzem
stanu Condoleezzą Rice przedstawiciel Caritas, ale nie otrzymał żadnej odpowiedzi.
Humanitarna akcja Caritas jest utrudniana przez współdziałanie biurokracji
USA i Izraela w Gazie i w Libanie.

Potakiwacze Izraela w USA
Michael Scheuer, autor książki "Imperialny Hubrid: dlaczego Zachód przegrywa
wojnę przeciwko terrorowi?", przez 22 lata pracował w CIA. Obecnie jest
w stanie spoczynku. Jako znawca spraw walki przeciwko terrorowi Scheuer pilnie
obserwuje scenę polityczną USA i publikuje artykuły antywojenne, takie jak
na przykład: "Ostrzeżenie Madisona i lobby Izraela" (zamieszczony
w antiwar.com, 25 lipca 2006 r.).
Scheuer jest zdania, że obie izby Kongresu w Waszyngtonie i rząd Busha, współdziałając
z lobby izraelskim (organizacja AIPAC), naruszają tak prawa innych obywateli
USA, jak i interesy społeczności amerykańskiej. Poparcie Stanów Zjednoczonych
dla Izraela trwa od 30 lat, bez względu na to, jakie są skutki tej proizraelskiej
polityki dla dobrobytu i bezpieczeństwa Amerykanów i ich rodzin.
Obecna wojna w Libanie unaoczniła Amerykanom, że ich prezydent, jego doradcy,
członkowie obu izb Kongresu wciąż – jak mantrę – powtarzają zdanie: "Izrael
ma prawo się bronić". Po czym wybrani obrońcy spraw amerykańskich przyjęli
przytłaczającą liczbą głosów postanowienie, tak jak to czynili kiedyś Sowieci,
żeby wysłać do Izraela precyzyjną broń w celu uzupełnienia amunicji użytej
przeciw Libanowi.
Lobby izraelskie w USA ma swoje wpływy zarówno w Partii Republikanów, jak i
Demokratów. Na przykład Izrael jest przedstawiany jako awangarda USA przez
Billa Clintona i jego żonę Hillary, kandydatkę na prezydenta. W podobnie histerycznym
tonie pisze "The Wall Street Journal" i wiele innych pism. Scheuer
pyta więc: jakie śmiertelne zagrożenie USA uzasadnia nadstawianie karku Amerykanów
dla Izraela? Czy Liban lub Palestyńczycy zagrażają Ameryce?
Izrael nie stanowi dla USA problemu śmiertelnego zagrożenia, raczej problem
30-letniego prania mózgów Amerykanom przez media. Wprowadzanie demokracji w
Iraku i w Afganistanie na ostrzu amerykańskich bagnetów, po to, żeby miejscowe
kobiety zasiadały w parlamencie, jest przykładem braku zdrowego rozsądku elity
zdominowanej przez radykalnych Żydów.
USA nie mają powodu ściągać na siebie nienawiści miliarda muzułmanów z powodu
popierania zbrodni Izraela w Libanie. Wspieranie Izraela i ataki na autorów
artykułu o lobby prożydowskim w Stanach Zjednoczonych wskazują na smutny stan
demokracji w USA.
Powrót Izraela do granic z 1967 roku, jak również wstrzymanie nieograniczonego
poparcia dla Izraela przez USA, mogłyby może doprowadzić do wypracowania spokojnego
współżycia Żydów z Arabami w Palestynie i okolicy. Inaczej megalomańskie dążenia
do hegemonii Izraela "od Nilu do Eufratu" będą stałym źródłem destabilizacji
Bliskiego Wschodu i reszty świata. Miejmy nadzieję, że przeważy umiarkowanie
i zacznie się odbudowa Libanu, a wtedy skończy się "świat katiuszy" w
północnym Izraelu.

prof. Iwo Cyprian Pogonowski, Blacksburg, USA
www.pogonowski.com

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl