Rosjanie dostali przyzwolenie

Z Magdaleną
Mertą, wdową po
wiceministrze kultury
Tomaszu Mercie,

rozmawia
Zenon Baranowski

Decyzja prokuratury o ekshumacji ciała Zbigniewa Wassermanna uruchomi
kolejne?

– Ta decyzja daje nadzieję na to, że w razie uzasadnionych wątpliwości co do
rzetelności materiałów, jakie przysłali Rosjanie, podjęte zostaną analogiczne
działania. I nie będzie to jedyny przypadek, kiedy prokuratura zechce mieć
pewność w tym względzie. Myślę, że tak naprawdę lawinowe, i już chyba niezależne
od wniosków rodzin, ekshumacje mogłyby nastąpić wtedy, kiedy odkryto by choćby
jedną pomyłkę co do identyfikacji ofiar katastrofy. Jeżeliby się okazało, że
członek rodziny jest pochowany gdzie indziej, wówczas taka rodzina musiałaby
szukać swojego bliskiego. Wymagałoby to dojścia, kto gdzie jest pochowany.

Ekshumacje to bolesna kwestia dla rodzin. Prokuratura podkreślała, że to
ostateczność. Wiele osób podważało ich sens. Co takiego się stało, że w końcu ta
decyzja zapadła?

– Zgadzam się, że ekshumacje są niezwykle bolesne, bardzo obciążające
psychicznie rodziny i wykonanie tej procedury następuje, kiedy nie ma już innego
wyjścia. Myślę, że tutaj takiego wyjścia nie było. Gdyby Rosjanie zachowywali
się inaczej, gdyby dopełnili swoich obowiązków, to dzisiaj nie stalibyśmy w
obliczu tak strasznego przeżycia, jakim jest otwieranie grobu. Myślę, że każdy z
nas jest głęboko wstrząśnięty myślą, że taka rzecz byłaby ewentualnie konieczna.
I dopóki istniałaby inna droga do pozyskania koniecznej wiedzy, to takiego kroku
by nie podejmowano. Prokuratura nie miała innego wyjścia.

Jak Pani ocenia stanowisko strony rządowej? Mam na myśli chociażby
zapewnienia minister zdrowia Ewy Kopacz, która przekonywała, że rosyjscy lekarze
stanęli na wysokości zadania. Ekshumacja ciała ministra Wassermanna zadaje kłam
takim twierdzeniom.

– Można taki zarzut postawić. Myślę, że oni sami są świadomi, że popełnili błąd.
Do oceny, że w tym względzie postąpiono niewłaściwie, nie trzeba ich
przekonywać, bo gdyby mieli tę wiedzę, jaką mają dzisiaj – świadomość, jak
wygląda postępowanie Rosjan – to do tej sytuacji by nie dopuszczono. Żałuję, że
nie zdecydowano się skorzystać z oferty bardzo ofiarnie i bardzo licznie
składnej przez instytuty naukowe z Polski. Takie oferty przyszły, aby
przeprowadzić konieczne badania, gdyby ciała zostały przewiezione nie do Moskwy,
ale do Polski. Dzisiaj nie mielibyśmy do czynienia z żadnym bałaganem, z żadnymi
fałszerstwami, z żadnym bólem i cierpieniem. Mielibyśmy zaufanie do tych, którzy
te badania przeprowadzali. Przychodzi teraz żałować, że ta ofiarność polskich
naukowców nie została wykorzystana. Takie tłumaczenie, że nie było takiego
ośrodka w Polsce, który mógłby jednocześnie wykonać badania tak dużej liczby
szczątków ludzkich, jest tutaj o tyle nietrafne, że akces do takich badań
zgłaszały liczne instytuty. Można to było powierzyć kilku grupom badaczy.

Czy, Pani zdaniem, wszystkie badania powinny odbyć się w Polsce?
– Uważam, że tak jak prezydencka trumna, każda inna powinna ze Smoleńska być
przetransportowana do Polski, a nie do Moskwy. Wówczas te rodziny, które
zdecydowały się na wyjazd do Moskwy, nie doświadczyłyby tych bolesnych przeżyć,
a strona rządowa nie miałaby okazji do opowiadania nieprawdy o rzekomo
wykonywanych badaniach. Należy podkreślić kwestię, że ludzie, którzy zapewniali
o pewnych rzeczach w mediach, twierdząc, że byli świadkami przeprowadzania badań
czy sekcji, nie odważyliby się tego powtórzyć pod rygorem odpowiedzialności
karnej.

Wątpliwości co do wiarygodności rosyjskich badań narastały od dłuższego
czasu. Powstaje pytanie, dlaczego dokumentacja rosyjska zawiera tak wiele
nieprawidłowości.

– W tym względzie absolutnie wierzę Ewie Kochanowskiej, która mówi, że kiedy
minister Arabski lub ktoś z ekipy, która tam była, mówił, że trumny w Polsce nie
będą otwierane, to tak naprawdę nie mówił tego do Polaków, tylko do Rosjan. Był
to sygnał: możecie robić, co chcecie. Nikt was nie sprawdzi. Myślę, że oni
potraktowali tę deklarację serio. Nie dopełnili mnóstwa rzeczy, które były ich
obowiązkiem. Potem okazało się, że jednak strona polska oczekuje dokumentacji
tego, co powinno być zrobione. Ponieważ nie zostało zrobione, stworzono samą
dokumentację. Te kwestie, o których mówimy, to np. odkrycie w czasie sekcji
fragmentów części ciała, które były wcześniej usunięte operacyjnie itp. Po
prostu post factum dorabiano dokumenty, których nie wytworzono, ponieważ nie
widziano takiej potrzeby.

Należałoby to uznać za fałszerstwo?
– Należy zaznaczyć, że sekcje zwłok są podpisywane pod rygorem odpowiedzialności
karnej, tzn. lekarz bierze odpowiedzialność za treści umieszczane w protokole.
To jest fałszerstwo – wykonanie sekcji, których nie było, co jednocześnie musi
zakładać, że ktoś posuwający się do tego musi być przekonany o swojej
bezkarności. Musi, w moim przekonaniu, liczyć na ochronę swojego państwa. To
znaczy, że nie zostanie pozbawiony uprawnień lekarskich, że prokurator nie
wytoczy mu oskarżenia. Myślę, że jest to fałszerstwo systemowe, sterowane przez
państwo odgórnie. Nie umniejsza to odpowiedzialności lekarzy, którzy narażają na
szwank swoją reputację zawodową, godząc się na podpisanie takich dokumentów. My
jednak jesteśmy ludźmi innej mentalności niż Rosjanie i jakoś nie chce mi się
wierzyć, żeby jakikolwiek lekarz zaryzykował takie poświadczenie nieprawdy.
Niezależnie od tego, jak silne byłyby na niego naciski. Stąd wielka szkoda, że
to nie Polacy to wykonywali.

A co z inną, niemedyczną dokumentacją?
– Uważam, że fałszerstwa dokumentacji medycznej były popełniane. Co każe nam z
dużą podejrzliwością podchodzić do innych materiałów. Wiadomo, jak się
obchodzono z zeznaniami kontrolerów. Należy domniemywać, że mogły zostać
sfałszowane, tak jak sfałszowana została dokumentacja medyczna. Wiemy też o
nieprawdziwych informacjach w raporcie MAK, które są ewidentne. Dlatego każde
świadectwo, które przychodzi z Rosji, należy traktować z podejrzliwością, jako
takie, które mogło zostać poddane fałszerstwu. To domniemanie, w moim
przekonaniu, dotyczy również zapisów z czarnych skrzynek.

Będzie Pani wnioskowała o ekshumację męża?
– Oczywiście rozważam taką decyzję. Ale też mam świadomość, że realizacja
takiego wniosku skazałaby na wielkie cierpienie rodziców mojego męża. Prawdę
mówiąc, taki wniosek został przygotowany, ale nie został złożony.
 

Dziękuję za rozmowę.

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl