Przełamać tabu

Z Anne-Chantal André-Dumont, studentką, działaczką pro-life,
organizatorką czuwania w intencji obrony życia poczętego w Brukseli, rozmawia
Anna Bałaban

Jak w Belgii postrzegane są działania w obronie życia i rodziny?
– Obrona tych podstawowych przecież wartości napotyka tutaj wiele przeszkód. To
bardzo mozolna i niewdzięczna praca. Belgowie z natury starają się unikać
jakichkolwiek dyskusji. Nie podejmują tematów, które byłyby niewygodne. Ale
właśnie dlatego ważne jest, żeby nieustannie budzić w ludziach świadomość. Ja
akurat mam to szczęście, że znalazłam się w środowisku wspaniałych ludzi. Mam
cudownych rodziców, rodzeństwo, przyjaciół, którzy podzielają moje przekonania,
i wszyscy razem staramy się dawać świadectwo. A to, co jest chyba największym
problemem, to tabu, które zajmuje pierwsze miejsce w społeczeństwie, to cisza
utrzymywana przez wszechobecnych konformistów, perfidia mediów…

W Belgii chyba dość powszechne jest dziś powoływanie się na konieczność
"wyboru"?

– To prawda. Środowiska wrogie życiu wtłaczają ludziom swoją ideologię
pro-choice, tzn. wmawiają nam, że kobieta musi mieć "wybór". A ten "wybór"
oznacza najczęściej aborcję. Za każdym takim wyborem stoi obojętność: "przecież
ona ma wybór i robi, co chce, więc mnie to nie obchodzi". I to właśnie jest
najgorsze w mentalności pro-choice. Przecież tak naprawdę kobiety nie dokonują
wolnego wyboru, bo go nie mają. To właśnie społeczeństwo narzuca im aborcję
poprzez swoje milczenie i obojętność. Co bardzo znamienne, kobiety, które
dopuściły się aborcji, pytane później o to, dlaczego zdecydowały się zabić
własne dziecko, odpowiadają: "Bo nie miałyśmy wyboru…".

Widzi Pani jakąkolwiek nadzieję na zmiany?
– Tak! Bardzo pocieszający jest fakt, że młodzi zaczynają i chcą słuchać. Tego
lata podczas wakacji z grupą przyjaciół prowadziliśmy na plaży rozmowy z młodymi
i nie tylko. I co się okazuje? Że ludzie są spragnieni prawdy, że chcą ją
przyjmować. To bardzo pozytywne doświadczenie. Dodam jeszcze, że ci, którzy są
najbardziej oporni, to nie młodzi, ale ludzie w wieku powyżej 60 lat, ci, którzy
"walczyli" o "prawo do wyboru"…

Skąd bierze Pani siły, by przeciwstawiać się obowiązującemu w Belgii
porządkowi?

– Siłę daje mi Chrystus. Kiedyś ktoś podsunął mi zdanie Jana Pawła II: "Aby
dojść do źródła, trzeba iść pod prąd". Działania pro-life to praca całej grupy.
Na całym świecie staramy się nawzajem wspierać. Dodatkową motywację daje nam
Papież. Nasz entuzjazm jest odpowiedzią na jego prośbę, nasza modlitwa jest dla
niego wsparciem, pomagamy sobie tu, w Belgii, ale także na całym świecie. A co
nas wszystkich łączy? Proszę zobaczyć: pani jest Polką, ja – Belgijką. Pozornie
jesteśmy sobie obce, ale przecież obie mamy wspólny dom – Kościół. I to
wystarczy. To właśnie jest ważne! Nigdy nie jesteśmy sami, bo na całym świecie
są ludzie, którzy wierzą w Boga. Razem jesteśmy w stanie dotrzeć do Źródła!

Dziękuję za rozmowę.

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl