O marzeniach i poczuciu humoru

Te dwa spektakle muzyczne znakomicie wpisują się w klimat karnawału. I mimo
różnic oba mówią o marzeniach. Tyle że "Aladyn Jr" odnosi się do marzeń
baśniowych, dziecięcych, zaś "Być jak Frank Sinatra" ukazuje marzenia dorosłego
człowieka. W jednym i drugim przedstawieniu zawarta jest refleksja nad ludzkim
losem i czytelne przesłanie, że życie jest naprawdę ciekawe.

"Aladyn Jr" – musical znakomicie zrealizowany przez Wojciecha Kępczyńskiego
jest sceniczną adaptacją disneyowskiego filmu z 1992 roku, którego scenariusz
powstał w oparciu o tradycyjną arabską baśń "Opowieści 1001 nocy". Film zrobił
furorę, co przyczyniło się do tego, że również teatry zainteresowały się
scenariuszem "Aladyna". I w ten sposób zaczęły powstawać adaptacje teatralne
filmu. Warszawska inscenizacja w Teatrze Roma, na którą Wojciech Kępczyński
otrzymał pozwolenie od amerykańskiej agencji Disneya, jest zrealizowana z dużym
rozmachem, roztańczona, rozśpiewana, pełna dynamiki i mieni się rozmaitością
barw. Przy tym niezwykle dowcipna w konstrukcji sceny, oprawie plastycznej, grze
aktorskiej, i oczywiście pod względem tematyki.

Nieodłącznym elementem scenografii są zawieszone po bokach spore ekrany
telewizyjne, na które bezpośrednio ze sceny za pomocą kamery transmitowana jest
tzw. żywa akcja. To humorystyczna aluzja do dzisiejszych przedstawień, gdzie
prawie w każdym jest wideo, projektor czy wręcz kamera transmitująca akcję i
rzucająca na ekran zbliżenie całej twarzy postaci albo część ucha lub oka
aktora. Ale tutaj, poza dowcipną aluzją, znajdziemy jeszcze motywację
tematyczną. Bo w Pałacu Królewskim pewnego arabskiego kraju dzieją się ważne
rzeczy i poddanych trzeba informować.

Oto Sułtan pragnie swoją jedyną córkę Jasminę, wbrew jej woli, wydać za mąż
za jednego z trzech książąt aktualnie przebywających na dworze. Dziennikarka
telewizyjna wprost z miejsca zdarzenia relacjonuje newsy w programie "Z życia
pałacu". Lecz oto trwającą właśnie publiczną prezentację kandydatów na męża
księżniczki przerywa pościg straży za chłopcem, który na pobliskim bazarze
ukradł chleb. Przestraszony złodziejaszek rzucił bochenek, który wpadł w ręce
stojącego nieopodal Aladyna – ubogiego, bezdomnego młodzieńca. Teraz Aladyn musi
uciekać. A towarzyszyć mu będzie Jasmina, która korzystając z zamieszania,
opuściła pałac. Odtąd przygody piętrzą się, akcja staje się coraz bardziej
dynamiczna, a maluchy siedzące na widowni z zapartym tchem śledzą zdarzenia. I
reagują emocjonalnie – czy to wtedy, gdy na scenie pojawia się postać niby na
koniu, czy wtedy, gdy wjeżdża motocykl lub gdy Aladyn uwięziony w jaskini dotyka
starą lampę, z której nagle wyskakuje Dżin i błyskawicznie się powiększa
(świetnie zrobiona scena, artystycznie i technicznie) itd., itd. Ale
najgłośniejsza reakcja dzieci, a także dorosłych, następuje wówczas, gdy
niespodzianie nad naszymi głowami, nad całą widownią unosi się i płynie w
powietrzu latający dywan z Aladynem i Jasminą. To największa niespodzianka i
atrakcja spektaklu.

"Aladyn Jr" jest doskonałym przedstawieniem familijnym utrzymanym na wysokim
poziomie artystycznym, w pełni zrozumiałym dla dzieci, znakomicie nawiązującym
komunikację z maluchami, które wspaniale odczytują akcję i identyfikują się z
tym, co na scenie. Ogromna w tym zasługa reżysera Wojciecha Kępczyńskiego,
wszystkich twórców, realizatorów i przede wszystkim wykonawców, że wymienię
tylko Jakuba Mroza w roli Aladyna, Olgę Kalicką jako Jasminę, Roberta Rozmusa i
Tomasza Steciuka grających na zmianę postać Dżina, a także Wojciecha
Paszkowskiego i Jakuba Szydłowskiego w roli Dżafara. Dzieciom chyba najbardziej
podoba się Ewa Lachowicz jako Latający Dywan. Nie sposób tu wymienić całego
zespołu, ale wszyscy zasługują na słowa uznania. Są świetni zarówno wokalnie,
tanecznie, jak i pod względem zadań aktorskich. "Aladyn Jr" bawi, wzrusza, ale i
wychowuje, czytelnie rozgraniczając dobro od zła i ukazując ludzkie charaktery.

Wzruszeń i poczucia humoru nie brakuje też w spektaklu "Być jak Frank
Sinatra" w Teatrze Rampa. Bohaterem tego kameralnego przedstawienia jest
Wojciech Zieliński (w tej roli Jarosław Tomica), zafascynowany piosenkami Franka
Sinatry i jego stylem życia, całym blichtrem show biznesu, sławą, Hollywoodem
itd. Marzeniem Zielińskiego jest być takim jak słynny piosenkarz. Obsesyjnie
stara się go naśladować, identyfikuje się z nim do tego stopnia, że chwilami
wydaje mu się, że jest właśnie Sinatrą. Temat został potraktowany komediowo, z
dużym poczuciem humoru. A dość pokrętne losy Franka Sinatry, jego (prawdziwe czy
też nie) uwikłanie w relacje ze światem przestępczym, są pokazane w sposób
stricte komediowy, m.in. jako zabawna parodia filmu "Ojciec chrzestny".

Cała uroda i wartość tego spektaklu zawiera się w warstwie muzycznej.
Jarosław Tomica znakomicie śpiewa piosenki Sinatry swoim ciepłym i nieco
tajemniczym głosem o przyjemnej barwie. Stara się je interpretować w stylu
Sinatry, wykonawcy "My way", ale więcej w tej interpretacji jest jednak Tomicy.
Zwłaszcza tam, gdzie wzbogaca śpiew działaniem aktorskim, jak na przykład w
doskonale wykonanych "Klaunach". Tomica pięknie wydobył z tej piosenki jej
refleksję na temat ludzkiego losu i pytania, co w życiu jest najważniejsze.

Aktorowi doskonale partneruje niezwykle uzdolniona tanecznie i znakomita
wokalnie Brygida Turowska. A jej wykonanie znanego standardu Josepha Cosmy "Autumn
leaves" ("Jesienne liście") to prawdziwa perełka. Są tu klimat, emocje,
niepokój, wszystko, co ta piosenka niesie. Michał Zgiet zaś stworzył w spektaklu
kilka charakterystycznych scen. Bardzo wyrazistych w odbiorze, choć nieco
przerysowanych.

Wykonawcom towarzyszy muzyka grana na żywo przez zespół muzyków pod
kierunkiem Mariusza Bogdanowicza z Włodzimierzem Nahornym przy fortepianie (na
zmianę z Bogdanem Hołownią). Szkoda tylko, że tekst scenariusza autorstwa
Szymona Bogacza nie udźwignął poziomu. Niepotrzebnie rozciągnięty, sporo w nim
banału i naiwności.

Temida Stankiewicz-Podhorecka krytyk teatralny

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl