Nic nie zapowiada rewolucji w polityce…
Z wicepremierem Romanem Giertychem, przewodniczącym LPR, rozmawia Małgorzata Goss
Powiedział Pan, że jest zadowolony z odwołania wicepremiera Dorna ze stanowiska ministra spraw wewnętrznych i administracji. Czy Dorn był złym ministrem?
– Nie wiem, czy chciałbym w ten sposób formułować opinie… Były pewne problemy w ministerstwie spraw wewnętrznych, zresztą niektóre znane publicznie. Nie chciałbym do nich wracać. Skoro premier podjął decyzję o odwołaniu, to z pewnością miał ku temu poważne powody. Myślę, że postąpił bardzo racjonalnie. Nie ukrywam, że w relacjach między ministerstwami: Edukacji Narodowej oraz Spraw Wewnętrznych i Administracji, które mają pewien styk w postaci wspólnego nadzoru nad kuratoriami oświaty, występowały problemy, które nie były i nie będą publiczne, ale utrudniały mi prowadzenie spraw, do których zostałem powołany…
Czego oczekuje Pan od następcy wicepremiera Dorna w tym resorcie?
– Jestem życzliwie ustosunkowany do ministra Kaczmarka. Sądzę, że nie będzie problemów we współpracy. Znam pana ministra i jestem przekonany, że współpraca będzie bezkonfliktowa.
Czy spekulacje na temat wejścia do rządu Jana Rokity uważa Pan za prawdopodobne?
– Nie, ponieważ to by musiało się wiązać z wejściem Platformy do rządu, a to z kolei oznaczałoby rewolucję w polityce, na którą się nie zanosi. Nic na to nie wskazuje i nie ma ku temu żadnych przesłanek.
Czy to jest odpowiedź „na dziś”, czy będzie aktualna także w perspektywie – powiedzmy – kilku miesięcy?
– Nie znam przyszłości. Sprawy szybko biegną, ale nie wydaje się mi, aby taki scenariusz był prawdopodobny.
Dziękuję za rozmowę.