Konwencja ustawiania rodzin po dwóch stronach barykady

Z Maciejem Iłowieckim, wiceprzewodniczącym Rady Etyki Mediów, rozmawia
Paulina Jarosińska

Mamy do czynienia z próbą antagonizowania rodzin ofiar katastrofy
smoleńskiej. Z jednej strony psychologizuje się słowa i postulaty osób, które
mają wiele pytań związanych z prowadzeniem śledztwa. Z drugiej – krewni, którzy
nie wyrażają obaw, są przedstawiani jako osoby pełne zdrowego rozsądku i
wyważone. Z czego wynika taki mechanizm? Gdzie są jego źródła?

– To jest bardzo smutne, że podziały polityczne weszły do dyskusji o katastrofie
w Smoleńsku. Oczywisty jest fakt, że osoby, które zginęły, pochodziły z różnych
środowisk i miały różne poglądy polityczne, a co za tym idzie – ich rodziny
również mogą się różnić między sobą poglądami i sympatiami politycznymi.
Niepokojące jest jednak to, że podziały sięgają sprawy wyjaśniania przyczyn
tragedii. Niezależnie od ocen, byłoby dobrze, gdyby wszystkie rodziny działały
wspólnie na rzecz wyjaśnienia przyczyn katastrofy. Niesmak wywołuje również to,
że panuje w ogóle straszliwy chaos, jeśli chodzi o wyjaśnianie sprawy. Akcenty
są rozłożone w zależności od opcji politycznej, właściwej danemu medium. Pada
mnóstwo informacji niesprawdzonych, niezweryfikowanych, jak choćby sprawa błędu
pilotów. Na podstawie informacji, które się pojawiają, nie można wyrobić sobie
żadnego konkretnego zdania. W sferze informacyjnej powinna być jednolitość. To
znaczy, jeżeli mamy niepewną wiadomość, to należy powiedzieć, że jest ona
niepewna. Część informacyjna nie może zależeć od opcji politycznej. Komentarze
mogą być z nią związane, ale trzeba podkreślać granicę pomiędzy warstwą
informacyjną a komentarzem. W przypadku Smoleńska to wszystko jest przemieszane
i nieostre. We wszystkich mediach na świecie, m.in. w Ameryce, są preferencje i
sympatie, podziały i różnice, ale w warstwie informacyjnej są bardziej jednolite
niż u nas. W Polsce obydwie warstwy są ze sobą tak wymieszane, że nie można
odróżnić faktów od ich ocen. Co zadziwiające, wiele z mediów nie usiłuje w ogóle
wywierać nacisków na władzę, na rząd, aby opinia publiczna mogła dowiedzieć się
wreszcie czegoś konkretnego. Co do niepokojów zgłaszanych przez część rodzin
ofiar katastrofy, media powinny uważnie się im przysłuchiwać i wyciągać wnioski,
a nie próbować je marginalizować. Można odnieść wrażenie, że działa się obecnie
na rzecz tego, by społeczeństwo nie wiedziało, w co wierzyć, a w co nie wierzyć,
i przez to trwało w chaosie. To wszystko świadczy o podziałach w społeczeństwie
dziennikarskim, zresztą nie nowych. Pamiętać należy, że podstawową powinnością
dziennikarzy jest informowanie o sprawdzonych faktach, a wszelki komentarz
powinien być obok, a nie na pierwszym miejscu.

Można odnieść wrażenie, że specjalnie budowany jest podział, że stawia się
rodziny ofiar tragedii smoleńskiej po dwóch stronach barykady.

– Tak. Wygląda to na takie działanie, którego celem jest przedstawienie jednych
rodzin jako tych, którym brakuje rozsądku, które już nie wiedzą, co robić, i
postanowiły, że "zagrają o wszystko" swoimi emocjami i obawami. Powtórzę: jest
to po prostu odbicie opcji politycznych, preferencji. Usiłuje się wmówić
społeczeństwu, że właśnie takie teraz są podziały w Polsce. Jednak tak nie jest.
Wszystkie rodziny są wstrząśnięte tragedią, wszystkie to przeżywają i wszystkie
mają prawo do takiego, a nie innego odbioru rzeczywistości. Nie można w ten
sposób budować podziałów i wartościować postaw.

Jak Pan ocenia sposób dziennikarskiej narracji katastrofy smoleńskiej i
prowadzonego śledztwa?

– Największym problemem jest to, że doniesienia medialne są nieweryfikowane. To,
że pojawiają się komentarze, to nic dziwnego, ale nie mogą one zasłonić w żaden
sposób aspektu kluczowego, czyli rzetelnego informowania. Coś niepewnego i
niesprawdzonego bardzo często podawane jest jako fakt. Przeciętny człowiek nie
jest w stanie wyrobić sobie spójnej opinii na podstawie tylko takich
niezweryfikowanych opinii i relacji. Nie wyobrażam sobie jednak, by sprawa
tragedii smoleńskiej była niewyjaśniona do końca, by nie było możliwe przebicie
tego chaosu i dojście do prawdy, niezależnie od politycznych przekonań.

Czy media w ogóle mogą tak szatkować relacje poprzez niedopuszczanie głosów
krytycznych wobec działań rządu?

– Niewątpliwie dziś panuje w niektórych mediach, mówiąc eufemistycznie, mniejsza
tolerancja głosów krytycznych wobec aktualnie rządzących, niż było to wcześniej.
Jest to – jak mówiłem – próba ustawienia kogoś, kto nie do końca ufa albo się
nie zgadza, w pozycji osoby – mówiąc wprost – nienormalnej. To nie powinno mieć
miejsca. W środowisku dziennikarskim nie od dziś panuje konflikt i istnieją
antagonizmy. Publicyści mogą komentować w różnym stopniu to, co obserwują, i
mówić to, co myślą, ale dziennikarze powinni skupić się na przekazywaniu
rzetelnych i prawdziwych informacji, mimo że każdy dziennikarz ma swoje
przekonania polityczne. W środowiskach dziennikarskich w innych krajach
demokratycznych panuje zasada, że dziennikarz, który świadomie kłamał, czyli
jako prawdę podawał informacje, które nie były prawdziwe, to w momencie, gdy
zostanie to ujawnione, kończy karierę i traci zaufanie w środowisku. W Polsce do
takiego stanu jest jeszcze bardzo daleko. Sprawa smoleńska pokazuje, że trudno
wierzyć mediom, a sprzyjają temu brak zaufania, dezinformacja i chaos.

Dziękuję za rozmowę.

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl