Gra w kadrze to zaszczyt

Rozmowa z Jackiem Winnickim, trenerem reprezentacji Polski koszykarek

Z jakimi nadziejami rozpoczął Pan pracę z reprezentacją?

– Chciałbym zbudować taki zespół, który będzie grał najlepiej, jak potrafi, i
na przełomie czerwca i lipca wywalczy awans na przyszłoroczne mistrzostwa Europy
we Francji. Żeby tak się stało, musimy zająć jedno z dwóch pierwszych miejsc w
grupie eliminacyjnej…

…w której rywalkami prowadzonej przez Pana drużyny będą Serbia,
Czarnogóra, Szwajcaria i Estonia. Jaka to grupa?

– Najgroźniejsze powinny być Serbki i Czarnogórki. Szczególnie te drugie na
ostatnim EuroBaskecie w Polsce pokazały się z bardzo dobrej strony, tyle że nie
wiadomo, czy zagrają w składzie z dwiema gwiazdami, Jeleną Skerovic i
naturalizowaną Amerykanką Anną de Forge. Myślę, że kwestia awansu rozstrzygnie
się w naszej rywalizacji z tą dwójką, choć oczywiście Estonek i Szwajcarek nie
można lekceważyć, bo w sporcie takie podejście bywa zgubne. Sport bywa też
nieprzewidywalny, choć jestem przekonany, że potencjał drzemiący w
reprezentantkach Polski pozwala bez kompleksów oczekiwać zmagań.

Tyle że w ostatnich latach tego potencjału nie udało się przekuć na
konkretny wynik, drużyna częściej rozczarowywała, niż spełniała pokładane w niej
oczekiwania. Ma Pan pomysł, by to zmienić?

– Mamy w kraju sporą grupę już doświadczonych dziewczyn, ale wciąż młodych i
głodnych sukcesu, znajdujących się w optymalnym okresie kariery. Myślę tu przede
wszystkim o grupie z Krakowa: Paulinie Pawlak, Ewelinie Kobryn i Magdzie
Leciejewskiej oraz Agnieszce Bibrzyckiej, która choć gra w Polkowicach, to
mieszka pod Wawelem. Te zawodniczki są ograne w Eurolidze, wiedzą, co to znaczy
występować pod presją, w meczach o wielką stawkę. Prócz tego nie brakuje
koszykarek jeszcze młodszych, zdolnych, ze sporym talentem. Oczywiście mam
świadomość, że przejąłem zespół w trudnym momencie. Oczekiwania wobec niego są
zawsze spore, tymczasem nawet mistrzostwa Europy organizowane w 2011 roku w
Polsce specjalnie się nie udały. Wierzę, że wspólnie z asystentami zbudujemy
ekipę, w której zagrają najlepsze nasze koszykarki, niezależnie od tego, w jakim
klubie występują na co dzień i co do tej pory osiągnęły. Wtedy widzę szansę na
dobry wynik, na początek awans do mistrzostw Europy.

A potem?

– A potem nakreślimy kolejne cele. Musimy iść do przodu krok po kroku,
spokojnie, cierpliwie. Od razu niczego nie osiągniemy, byłoby zbyt łatwo.

Jaką lubi Pan koszykówkę?

– Koszykówka pań ciągle się rozwija, staje się coraz szybsza, stawia akcent
na rozgrywanie akcji krótkich, żeby zdobywać punkty jak najszybciej i jak
najprostszymi środkami. Dla mnie zawsze podstawą była mocna obrona, dlatego
postaram się połączyć wszystkie te elementy. Chodzi też o to, by cały czas mieć
kontrolę nad wydarzeniami na parkiecie, by grać swoje, to, co się zaplanowało.

Na co kładzie Pan szczególny nacisk w swej filozofii pracy?

– Zwracam uwagę na zaangażowanie i podejście zawodniczek do tego, co robią.
Koszykówka jest naszym zawodem, naszą pracą, tak moim, jak i ich. Do tego
reprezentacja jest czymś szczególnym, występy w jej barwach są zaszczytem i
wyróżnieniem nieporównywalnym z niczym innym. Dlatego nie wyobrażam nawet sobie,
aby ktoś mógł odmówić gry. Dla dobra reprezentacji trzeba zostawiać na boisku
zdrowie i serce, wkładać całą swą ambicję i pasję. Tego zatem będę oczekiwał.

Liderką kadry znów będzie Agnieszka Bibrzycka?

– Agnieszka wraca do koszykówki po urodzeniu dziecka, dlatego dajmy jej na
początek w spokoju poczuć znów smak rywalizacji i odnaleźć się w nowej sytuacji.
Dwa najbliższe miesiące pewnie będą w tej kwestii rozstrzygające, ale to
wspaniała zawodniczka, jedna z najlepszych w Europie. Reprezentacja z nią i bez
niej to praktycznie dwie różne ekipy.

Czym będzie różnić się praca w kadrze od pracy w klubie?

– Przede wszystkim czasem dostępnym na przygotowania. W klubie do
decydujących bojów sezonu możemy szykować się przez kilka miesięcy. W kadrze
takiego komfortu nie ma. Prosty przykład – w ciągu miesiąca będziemy musieli
rozegrać osiem spotkań, które przesądzą o naszym być albo nie być w finałach
mistrzostw Europy. Wcześniej wspólnie potrenujemy przez kilka tygodni. Sztuka
będzie zatem polegać na tym, aby zbudować dobrą atmosferę i dopasować
odpowiednią taktykę do możliwości zespołu, wykorzystując wszystkie atuty
zawodniczek.

Zamierza Pan konsultować się z trenerami ligowymi?

– Moi asystenci mają na bieżąco kontakt z rozgrywkami, Dariusz Raczyński jest
bowiem trenerem Tęczy Leszno, a Krzysztof Szewczyk drugim szkoleniowcem w
Polkowicach. Nie będę jednak stronił od rozmów i konsultacji, w naszej lidze
pracuje wiele osób mających bardzo bogatą wiedzę o koszykówce.

Jest Pan gorącym zwolennikiem przepisu o dwóch Polkach na parkiecie.

– Zdecydowanie. Regulacja taka funkcjonuje w lidze męskiej i zdaje egzamin.
Nie jest to do końca złoty przepis, bo dzięki niemu ktoś administracyjnie
otrzymuje prawo do grania, niemniej jednak dla dobra reprezentacji warto go
zastosować. Na chwilę obecną to jedyny sposób na uniknięcie marginalizacji
polskich zawodniczek w drużynach ligowych.

Dziękuję za rozmowę.

Piotr Skrobisz

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl