Brakuje wody

Tegoroczna susza spowodowała nie tylko ogromne straty w rolnictwie, które
liczone są na setki milionów złotych, lecz także drastycznie zmniejszyła
nasze zasoby
wody. A zdaniem części naukowców, będzie coraz gorzej z powodu ocieplenia
klimatu. Takie gorące i suche lata mogą stać się normą. Jak więc je przetrwać?
Jak zapewnić
odpowiednią ilość wody zarówno dla ludzi, jak i dla rolnictwa oraz przemysłu?
Czy grozi nam w przyszłości racjonowanie wody?

Do tej pory raczej niewielu z nas zdawało sobie sprawę z powagi
sytuacji. Jednak ostatnie suche lata zmieniły naszą świadomość. Na świecie
jest już około
80 państw, które cierpią na stały lub okresowy brak wody. Dotyczy to przede
wszystkim Afryki, Bliskiego Wschodu, Ameryki Południowej, Australii, a także
niektórych państw powstałych po rozpadzie Związku Sowieckiego. Wielu specjalistów
spodziewa się nawet, że z powodu wody będzie dochodziło w przyszłości do wojen.

Mało wody
Polska jest zaliczana przez hydrologów do grupy państw o małych zasobach wodnych.
Średni roczny odpływ wód powierzchniowych z jezior i rzek wynosi ponad 62 kilometry
sześcienne. W przeliczeniu na jednego mieszkańca nasze zasoby wynoszą ponad
1,5 tysiąca metrów sześciennych. To tylko teoretycznie wydaje się sporo; w
krajach europejskich zasoby wody na jednego mieszkańca są trzy razy większe.
I co gorsza, nasze zasoby się kurczą, przede wszystkim z powodu coraz mniejszych
opadów deszczu. W zasadzie taki stan mamy od kilkunastu lat. Mniejsze opady
powodują, że obniża się poziom rzek i jezior, wód powierzchniowych. W efekcie
na wsiach wysychają studnie, a firmy wodociągowe muszą szukać kolejnych ujęć
wody, bo te, które eksploatują, zaczynają też znikać.
Jak obliczają naukowcy, ciągle maleje pobór wody, a ponieważ jest jej coraz
mniej w jeziorach i rzekach, sięgamy po źródła podziemne. Ich eksploatacja
staje się coraz intensywniejsza także z tego powodu, że zwiększa się ilość
kupowanej przez Polaków wody mineralnej i soków. Dlatego co roku rośnie ilość
wody wyciąganej spod ziemi, tylko że przyroda nie daje rady uzupełniać "wodnych
magazynów" w takim tempie, jak byśmy chcieli. Zjawisko wysychania wiejskich
studni było w ostatnich kilkunastu latach najdobitniejszym dowodem na to, że
dotyka nas susza. Dlatego samorządy inwestowały w budowę sieci wodociągowej,
która obecnie liczy ponad ćwierć miliona kilometrów. Paradoksalnie przyczyniło
się to też do większego oszczędzania wody na wsi i w miastach. Jest droga,
więc ludzie starają się oszczędnie z niej korzystać. Roczne zużycie wody z
wodociągów w gospodarstwach domowych wynosi średnio 40 metrów sześciennych
w miastach i połowę tej ilości na wsiach. Tam jednak wiele osób ma oprócz wodociągu
jeszcze studnie i stamtąd też czerpie wodę.

Pomóc rolnictwu
Jak przetrwać suche lata? Pierwsze, co od razu rzuca się w oczy, to konieczność
zapewnienia odpowiedniej ilości wody dla rolnictwa. W tym przypadku należy
przede wszystkim rozwijać budowę systemu nawadniania ziemi. Tam, gdzie jest
to możliwe, należy budować rowy i inne urządzenia melioracyjne. Wieś powinna
także otrzymać wsparcie państwa do budowy deszczowni, urządzeń do nawadniania
różnego rodzaju upraw. To konieczne zwłaszcza na glebach gorszej klasy. Wielu
rolników na to zwyczajnie nie stać, więc oni ponoszą największe straty. Tam,
gdzie gospodarze stosują sztuczne nawadnianie, plony są równie wysokie jak
w normalnych warunkach.
Tak zresztą postępuje cały świat. W wielu krajach tradycyjna gospodarka rolna,
w której rolnicy czekają na deszcze, spowodowałaby głód, bo z nieba spada coraz
mniej wody. Dlatego na meliorację, nawadnianie wydaje się coraz więcej pieniędzy.
To leży w naszym dobrze pojętym interesie narodowym, bo bezpieczeństwo żywnościowe
jest i powinno być najważniejszym priorytetem państwa i społeczeństwa. Przy
okazji warto również wprowadzić systemowe rozwiązania dotyczące ubezpieczeń
rolników od skutków suszy i innych klęsk żywiołowych. Na pewno powinny to być
ubezpieczenia obowiązkowe i w obecnej sytuacji ekonomicznej wsi w znacznym
stopniu składki powinien finansować budżet państwa. Część rolników, tych zamożniejszych,
stać by było na zapłacenie całej składki, ale mniejsze, ubogie gospodarstwa,
gdzie liczy się każdy grosz, bez wsparcia państwa sobie nie poradzą. Pamiętajmy,
że i tak podatnicy dopłacają do kredytów klęskowych i innych form pomocy dla
rolników dotkniętych suszą. Dopłaty do składek spowodowałyby, że państwo nie
musiałoby się zajmować tymi sprawami, tylko przejęłyby je firmy ubezpieczeniowe.

Gromadzić wodę
Zarówno systemy nawadniające na wsi, jak i przemysł potrzebują ogromnych ilości
wody, której zaczyna brakować. Co więc zrobić, aby było jej więcej? Zacznijmy
od jednego podstawowego postulatu: zasoby wody pitnej w naszym kraju powinny
być niezbywalną własnością Narodu, nie wolno ich sprzedawać, prywatyzować.
Dotyczy to w znacznej mierze złóż wody mineralnej, ale takie przypadki sprzedaży
w przeszłości miały już miejsce (chodzi np. o Nałęczów).
Konieczne jest zwiększenie zagospodarowania wody w Polsce, głównie przez zatrzymywanie
opadów w zbiornikach retencyjnych. Obecnie gromadzimy w sztucznych jeziorach
tylko 6 proc. rocznego odpływu wody z naszego terytorium, a wskaźnik ten powinien
wynosić co najmniej 15 proc. Są zaś kraje, które magazynują nawet jedną trzecią
wody. Pamiętajmy też, że sztuczne zbiorniki chronią również przed powodziami.
Z tego powodu konieczne jest opracowanie i wdrożenie krajowego programu budowy
dużych zbiorników wodnych i rozwijania tzw. małej retencji. Takie zbiorniki
jak goczałkowicki, sulejowski czy Zalew Zegrzyński pokazały, jak ważną rolę
spełniają lub mogą spełniać w zaopatrywaniu w wodę wielkich aglomeracji. Kilka
innych projektów pozostało tylko w sferze planów. Obok tych dużych inwestycji,
konieczne jest budowanie niedużych, kilku- lub kilkunastohektarowych jezior
o lokalnym znaczeniu. Nawet na niedużej rzece mogą powstawać niewielkie zapory.
Duża sieć takich zbiorników może mieć również ogromne znaczenie dla zwiększenia
naszych zapasów wody. Są już gminy w Polsce, które z powodzeniem od lat realizują
programy małej retencji, więc warto z nich brać przykład. Bo przy okazji załatwienia
problemu wody rozwijamy też infrastrukturę turystyczną. Wokół dużych, średnich,
a nawet niewielkich sztucznych jezior powstają zaraz osiedla domków letniskowych,
ośrodki wypoczynkowe, okoliczni rolnicy zarabiają na agroturystyce. Woda potrafi
nam się odpłacić i nawet najdroższe inwestycje mogą się szybko zwrócić. Niestety,
sporo musimy zainwestować w naprawę tej infrastruktury, którą już mamy. Stan
różnych urządzeń i budowli wodnych (zapory, obwałowania, zbiorniki, śluzy)
jest bardzo zły, wiele z nich może się zwyczajnie rozpaść, co grozi ogromną
katastrofą. W naszych warunkach powódź to nie tylko nieszczęście dla ludzi,
ale także ogromna strata wody. Dlatego warto w takie projekty inwestować. Dobre
wały zatrzymają wodę z rzeki lub jeziora, którą będziemy mogli potem wykorzystać.
Poza tym za dużo wody marnujemy przez brak dobrej sieci kanalizacyjnej i oczyszczalni
ścieków. Taka woda, odpowiednio oczyszczona, może być ponownie zużytkowana.
W wielu miastach zdarza się też, że odcinki kanalizacji sanitarnej pokrywają
się z kanalizacją deszczową. Tymczasem, gdyby te sieci rozdzielić, to woda
deszczowa mogłaby od razu być kierowana do lokalnych zbiorników wodnych, sztucznych
lub naturalnych. Naszym największym zadaniem jest bowiem właśnie gromadzenie
wody. Gdy w zbiornikach powierzchniowych będzie jej dostateczna ilość, wtedy
będzie to główny rezerwuar wody pitnej. Stąd będą ją czerpać firmy wodociągowe,
które zaopatrują mieszkańców. Zaoszczędzimy wówczas spore pokłady wód podziemnych.
To oczywiście wymagać będzie większych nakładów na uzdatnianie wody, ale z
drugiej strony czerpanie wody z jeziora lub rzeki jest o wiele tańsze niż wwiercanie
się setki metrów w głąb ziemi. A teraz jest tak, że miasta, które nie mają
zbiorników wody, niemal w całości muszą ją czerpać z ziemi. A tamte zasoby
wolniej się odnawiają niż wody powierzchniowe.

Woda jak złoto
Już chyba nikt się nie śmieje z porównywania wody do złota. Tym bardziej
że bez tego drugiego można żyć, a bez wody nie ma życia na ziemi. Woda
staje się
surowcem strategicznym, zaczyna mieć większe znaczenie od ropy. Eksperci
zajmujący się sprawami międzynarodowymi przewidują, że o wodę będą wybuchały
wojny, ale
ostre międzynarodowe konflikty już z tego powodu mamy. Irak i Turcja od lat
toczą spory o wody Tygrysu i Eufratu, bo Irakijczycy obawiają się, że ich
sąsiedzi wybudują tamy, które zatrzymają drogocenny płyn na północy. Indie
i Bangladesz
spierają się o Ganges, Izrael z Syrią o Jordan i inne rzeki. Nawet w Europie
takie konflikty już miały miejsce, a najgłośniejszy dotyczył tamy na Dunaju,
którą zaczęła budować ówczesna Czechosłowacja, przy sprzeciwie Węgier.
Polska jest w tym szczęśliwym położeniu, że nasza największa rzeka – Wisła,
płynie w całości przez nasze terytorium. Odra jest też w znacznym stopniu
przez nas kontrolowana. To niejako osłabia pole do konfrontacji na tle wody.
Co nie
znaczy jednak, że problemów nie będziemy mieli. Musimy się po prostu nauczyć
im przeciwdziałać. Inaczej trzeba będzie w przyszłości racjonować wodę. Zresztą
tego lata już takie sytuacje miały miejsce, bo jak inaczej nazwać to, że
woda była w kranach w wielu miejscowościach tylko przez kilka godzin dziennie?
Ponadto
wielu wójtów i burmistrzów wprowadzało surowe zakazy używania wody do podlewania
ogródków, mycia samochodów, stosowania jej do innych celów niż bytowe. Musimy
sami zadbać o zapasy wody, bo inaczej takie sytuacje będą coraz częstsze,
nie tylko w porze letniej suszy.

Maciej Winnicki

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl