Ukryta strona transplantacji

Kiedy rozmawiamy o cywilizacji śmierci, myślimy na ogół o eutanazji,
aborcji bądź uzależnieniach od alkoholu czy narkotyków. Rzadko kiedy umieszczamy
w tym kontekście zjawisko problemów transplantologii. Dawstwo organów kojarzone
jest na ogół pozytywnie, jako przejaw wielkoduszności i bezinteresownego
działania na rzecz drugiej osoby.

Tymczasem podobnie jak próbuje się relatywizować moment początku życia,
aby w ten sposób próbować szukać usprawiedliwienia dla zabijania dzieci
poczętych, manipulacje stosuje się także odnośnie do orzeczenia jego końca.
Jeden z pragnących zachować anonimowość lekarzy badających zjawisko śmierci
mózgowej stoi na stanowisku, że nie ma martwych dawców. – Popieram natomiast z
całego serca przeszczepy od żyjących dawców spokrewnionych – mówi.

Symboliczny rok 1968
Obok rewolucji obyczajowej, rozwoju ruchów lewackich i innych zjawisk
odrywających kulturę europejską od jej chrześcijańskich korzeni, w tymże właśnie
roku doszło także do zmiany definicji śmierci. Do 1968 r. za śmierć uznawano
ustanie czynności oddechowych i akcji serca. W 1968 r. natomiast zaproponowano
zdefiniowanie na nowo zjawiska śmierci poprzez wprowadzenie kategorii śmierci
mózgowej. Ta definicja pojawiła się w tzw. deklaracji z Sydney sformułowanej na
22. spotkaniu Światowego Stowarzyszenia Lekarzy. Tego samego dnia także
specjalna komisja powołana na Uniwersytecie Harvarda zaproponowała uznanie
śmierci mózgu za kryterium wystarczające do orzeczenia zgonu. Redefinicja
pojęcia śmierci związana jest z rozwojem transplantologii.
– W nowej definicji śmierci mówi się wprost lub pośrednio o pobieraniu narządów
do przeszczepów – zwraca uwagę ojciec dr Jacek Norkowski, autor głośnej książki
podejmującej zagadnienia etyczne dotyczące orzekania śmierci pt. "Medycyna na
krawędzi". Warto również zauważyć, że ciałem doradczym w sporządzaniu
harwardzkiego dokumentu była organizacja Transplant Advisory Panel, co zdaniem
ojca dr. Norkowskiego wskazuje na to, iż mógł on powstać na zamówienie lekarzy
transplantologów. Tekst harwardzkiego dokumentu nie zawiera żadnego medycznego
uzasadnienia zmiany kryteriów orzekania zgonu. Wprowadza jednak istotne zmiany
dotyczące sposobu postępowania wobec pacjentów, otwierając niejako furtkę do
relatywizacji w sposobie podejścia do chorych. Od tamtej pory zaczęto używać
enigmatycznego terminu "zwłoki z bijącym sercem", co w jednoznaczny sposób
sugerowało, że mamy do czynienia z osobą nieżyjącą.
W ślad za Stanami Zjednoczonymi poszła Wielka Brytania, w przeprowadzaniu zmian
odnośnie do orzekania śmierci człowieka bazując właśnie na dokumencie
opracowanym na Uniwersytecie w Harvardzie. Po pewnym czasie zmiany te dotknęły
także Polskę. 1 lipca 1984 r. Komunikatem Ministerstwa Zdrowia i Opieki
Społecznej wprowadzono w naszym kraju nową, alternatywną wobec dotychczasowej,
definicję śmierci. Podobnie jak w Wielkiej Brytanii uznano, że do orzeczenia
zgonu wystarczy wykazać, iż w sposób nieodwracalny ustała czynność pnia mózgu.
Od tamtej pory definicja śmierci podlegała kilku niewielkim modyfikacjom, za
punkt wyjścia zawsze przyjmując jednak ustanie czynności pnia mózgu.

Czym jest śmierć mózgowa?
Orzekanie śmierci mózgu – a tym samym zgonu człowieka – przebiega w kilku
etapach. Pierwszym krokiem jest orzeczenie, że chory znajduje się w stanie
śpiączki oraz jest sztucznie wentylowany. Należy wykluczyć takie przyczyny
śpiączki, jak zatrucie, hipotermia czy też zaburzenia metaboliczne bądź
endokrynologiczne. Kolejnym etapem jest stwierdzenie śmierci pnia mózgu. Bada
się tutaj obecność odruchów pniowych – reakcję źrenic na światło, na
podrażnienie rogówki, ruchy gałek ocznych, reakcje na bodźce bólowe, obecność
odruchu kaszlowego i inne. Jeżeli pacjent nie wykazuje odruchów pniowych, wtedy
poddawany jest tzw. próbie bezdechu.
Jak czytamy w załączniku do obwieszczenia ministra zdrowia z 17 lipca 2007 r.
(poz. 547), celem tego badania jest sprawdzenie zdolności reakcji na
najsilniejszy bodziec oddechowy, jakim jest wzrost poziomu dwutlenku węgla w
organizmie. Próba bezdechu polega na wentylowaniu chorego tlenem przez 10 minut,
a następnie na odłączeniu chorego od respiratora na 10 minut i zbadania poziomu
dwutlenku węgla w jego krwi po upływie tego czasu. Według treści załącznika,
przy prawidłowo wykonanej próbie brak efektywnych ruchów oddechowych świadczy o
trwałości bezdechu.
Badanie to nie jest jednak obojętne dla zdrowia. Jak mówi ojciec dr Norkowski, w
jego trakcie może nastąpić nieodwracalne uszkodzenie mózgu, a nawet śmierć. W
wyniku odłączenia od respiratora może dojść do przyspieszenia rozwoju obrzęku
mózgu. Ryzyko wystąpienia powikłań podczas przeprowadzenia takiego badania jest
tym większe, że pacjent pozostaje bez respiratora aż 10 minut. Dla porównania –
w Niemczech czas pozbawienia osoby w śpiączce sztucznej wentylacji jest dwa razy
krótszy.
Stwierdzenie braku występowania odruchów nerwowych w obrębie głowy oraz
przeprowadzenie badania bezdechu nie świadczy jeszcze o zniszczeniu mózgu. Ta
ostatnia próba jest szkodliwa, bywa także niemiarodajna. Symptomy takie jak brak
odruchów z pnia mózgu oraz bezdech występują również w przypadku tzw.
uogólnionego półcienia niedokrwiennego, który jest stanem odwracalnym, pod
warunkiem nieprzeprowadzania badania bezdechu oraz niedopuszczenia do powstania
obrzęku mózgu. Symptomy te nie oznaczają zatem rzeczywistej śmierci człowieka. –
Nie uważam osób znajdujących się w stanie śmierci mózgowej za martwe – zaznacza
dr Alan Shewmon, amerykański neurolog i etyk. Znane są przypadki powrotu do
pełnej sprawności osób, u których podejrzewano lub stwierdzono śmierć mózgową. W
internecie można obejrzeć świadectwa, na przykład Agnieszki Terleckiej, a także
Amerykanów – Zaca Dunlapa i Val Thomas. Val odzyskała przytomność, mimo że
urządzenia nie rejestrowały u niej żadnej aktywności fal mózgowych przez 17
godzin i wystąpiły nawet początki stężenia pośmiertnego. Rodzina kobiety zaczęła
ustalać termin pogrzebu oraz omawiać kwestię przeznaczenia organów do
transplantacji. Daniel Pence, bratanek Val, w tym czasie intensywnie się modlił.
Jak powie później: – Prosiłem Boga, żeby dał mi jakiś znak. Wiedziałem, że coś
się dzieje, ale nie miałem pojęcia, o co chodzi. Tymczasem w pewnym momencie
kobieta nagle otworzyła oczy. – Czuję się pobłogosławiona przez Boga. Okazało
się, że ma On coś jeszcze dla mnie w zanadrzu – powiedziała po odzyskaniu
przytomności.
O tym, jak trudno jest stwierdzić śmierć mózgową, świadczy także fakt, że u
osób, u których stwierdzono śmierć w oparciu o kryteria neurologiczne, wciąż
występuje krążenie, a także zachodzą procesy życiowe. Profesor Shewmon wymienia
następujące procesy życiowe zachodzące u pacjentów, u których stwierdzono śmierć
mózgową: odżywianie i oddychanie w sensie procesów metabolicznych zachodzących w
organizmie, eliminacja szkodliwych produktów metabolicznych (w tym:
funkcjonowanie nerek), utrzymywanie równowagi energetycznej organizmu, które
wymaga współpracy pomiędzy wątrobą, układem wewnątrzwydzielniczym, mięśniami i
tkanką tłuszczową oraz podtrzymywanie temperatury ciała (choć na niższym niż
normalnie poziomie). Dodatkowo obserwuje się u tych chorych: gojenie się ran,
odporność na infekcje i reagowanie na nie gorączką, reagowanie pobudzeniem
sercowo-naczyniowym i hormonalnym na chirurgiczne nacięcie powłok ciała (co
powoduje konieczność stosowania znieczulania ogólnego u dawców serca), zdolność
podtrzymania ciąży, a nawet proces seksualnego dojrzewania i wzrostu.

Prawo do informacji
Orzeczenie śmierci w przypadku zachowania krążenia jest, jak widać, sprawą
bardzo dyskusyjną, a kryteria decydujące o tym, kiedy można stwierdzić zgon, są
– zdaniem wielu specjalistów – niemiarodajne. Różne są także w poszczególnych
krajach. – Sytuacja, kiedy człowiek jest uważany za żywego bądź martwego w
zależności od tego, w jakim kraju się znajdzie, jest absurdem – uważa poseł
Bolesław Piecha, przewodniczący sejmowej Komisji Zdrowia.
Decyzja o wyrażeniu zgody na pobranie organów często podejmowana jest pochopnie.
Dzieje się to w sytuacji, która powoduje zazwyczaj dezorientację rodziny
pacjenta. Rzeczą nieakceptowalną jest wywieranie presji na członków rodzin, by
ci – nierzadko w szoku i ogromnym stresie – pochopnie podejmowali decyzję o tym,
żeby ich najbliższa osoba została dawcą organów.
Jak uważa dr Shewmon, brak przejrzystości w wyjaśnianiu kontrowersji dotyczących
śmierci mózgowej, z jakim mamy do czynienia podczas kampanii społecznych
promujących oddawanie organów, jest poważnym zagrożeniem dla społeczeństwa.
Niewiele osób w Polsce wie, że jeśli nie zastrzegą one wyraźnie, iż nie życzą
sobie transplantacji swoich organów, ich narządy mogą zostać pobrane bez
konieczności pytania kogokolwiek o zdanie. Jest to, niestety, zgodne z prawem.
Istnieje tutaj "domniemanie wyrażenia zgody" i nawet wyraźny sprzeciw rodziny
nie jest tu argumentem przesądzającym. Skuteczne może się okazać jedynie
orzeczenie kilku członków rodziny o tym, że ich krewny, kiedy jeszcze był w
stanie to zrobić, wyrażał sprzeciw wobec ewentualności pobrania jego narządów.
Osoby, które obawiają się zaistnienia nadużyć w ewentualnym pobieraniu organów,
powinny pobrać dostępny na stronie internetowej Poltransplantu formularz
sprzeciwu, wypełnić go i wysłać na adres warszawskiej siedziby tej instytucji –
Aleje Jerozolimskie 87. Moc prawną ma również noszone przy sobie własnoręcznie
podpisane oświadczenie o braku zgody na pobranie narządów do przeszczepu bądź
oświadczenie ustne złożone w obecności dwóch świadków i pisemnie przez nich
potwierdzone.
Problem nadużyć w transplantologii ma wymiar międzynarodowy. Kampanię na rzecz
zapewnienia obywatelom rzetelnego dostępu do informacji w tej dziedzinie podjęła
grupa niemieckich naukowców, lekarzy, prawników, teologów i dziennikarzy.
Inicjatorką akcji jest Renate Greinert – matka, której 15-letni syn uległ
wypadkowi. Jak opowiada, ciało jej syna, Christiana, wciąż było ciepłe, krążenie
funkcjonowało, lekarze natomiast podjęli działania mające na celu przygotowanie
do pobrania narządów, nie zaś ratowanie życia. Procedury medyczne służące
utrzymywaniu zdatności narządów do przeszczepu są inne od zabiegów ratujących
życie, a nawet przeciwstawne wobec nich. – Kiedy zamierza się dokonać
przeszczepów organów, podaje się środki podnoszące ciśnienie – po to, aby
przeznaczone do przeszczepu narządy były dobrze ukrwione – tłumaczy ojciec dr
Norkowski. – Jeśli natomiast istnieje podejrzenie krwawienia do mózgu, ciśnienie
powinno się raczej obniżać i podawać leki zmniejszające krwawienie. Zamiast tego
często podaje się pochodne heparyny – po to, żeby polepszyć ukrwienie narządów.
Jest to ewidentne działanie na szkodę pacjenta – dbałość o narządy ze szkodą dla
człowieka – konkluduje lekarz.
Innym niepokojącym zjawiskiem jest wywieranie presji na rodzinę, by ta wyraziła
zgodę na pobranie narządów. Spotkało to właśnie Renate Greinert. Lekarze
zapewnili ją i jej męża, że ich syn na pewno nie żyje. Rodzice zostali poddani
pewnej formie szantażu – usłyszeli od lekarzy, że ich syn był zapewne dobrym
chłopcem, który chciałby uratować życie innemu dziecku. Zdezorientowani,
zgodzili się na pobranie organów do przeszczepu. Dziś matka Christiana uważa, że
została wprowadzona w błąd. – Moja intuicja od początku mówiła, że coś jest nie
w porządku – opowiada. – Próbowałam jednak przekonać samą siebie, że tak nie
jest. O tym, że miała rację, przekonała się w czasie pogrzebu syna. Zażądała
otwarcia trumny. Miała wtedy możliwość zobaczenia, jak wygląda rzeczywiście
martwe ciało. Był to widok zupełnie inny od tego sprzed transplantacji. – Gdybym
wcześniej miała taką wiedzę, nigdy nie wyraziłabym zgody na dokonanie
przeszczepu – podkreśla Renate Greinert. Pod wpływem tego tragicznego wydarzenia
zaangażowała się na rzecz uświadamiania innym, że w transplantologii istnieje
poważne ryzyko popełniania nadużyć. Podobnie jak cytowany na początku lekarz,
Renate uważa, że nie istnieje takie zjawisko, jak pobieranie organów od martwych
dawców. Jej zdaniem, społeczeństwa są wprowadzane w błąd.
Z tego też powodu na ręce kanclerz Niemiec Angeli Merkel miesiąc temu przekazany
został list otwarty. Zdaniem jego sygnatariuszy, z Renate Greinert na czele, w
Niemczech od samego początku funkcjonowania medycyny transplantacyjnej
prowadzona jest jednostronna kampania informacyjna odnośnie do przeszczepiania
narządów. "Obywatelom mówi się jedynie, iż dawstwo organów jest aktem
chrześcijańskiej miłości", czytamy w liście. "Podaje się również informacje o
tym, że w Niemczech trzy osoby dziennie umierają z powodu braku możliwości
dokonania transplantacji. Nie informuje się jednak dawców i ich rodzin o
możliwych konsekwencjach podjęcia decyzji o przekazaniu swoich organów do
przeszczepu", ostrzegają niemieccy intelektualiści.
Podobną dyskusję należałoby podjąć także w naszym kraju. – O przeszczepach
słyszeli w Polsce prawie wszyscy, tymczasem wiedza przeciętnego Polaka na ten
temat jest bardzo nikła – uważa poseł Piecha.
Dzięki konsekwentnym działaniom licznych organizacji pro-life wiedza Polaków na
temat tego, że aborcja jest w istocie zabójstwem człowieka, na przestrzeni
ostatnich lat znacznie się zwiększyła. Na temat tego, czym w istocie jest
pobieranie organów do przeszczepu, brakuje rzetelnej debaty i kampanii
informacyjnej. Tymczasem jak nauczał bł. Jan Paweł II, obrona życia jest
szczególnie ważna w najbardziej delikatnych jego momentach – przy jego początku,
ale i wtedy, kiedy zbliża się ono do końca.
Tym, na czym powinniśmy się obecnie w Polsce skupić, jest nie tyle walka z
przestępczością w dziedzinie transplantologii, ile zapewnienie rzetelnego
dostępu do informacji. Zdaniem o. dr. Jacka Norkowskiego, prawdziwym problemem
jest nie tyle istnienie "podziemia transplantacyjnego" i działalności związanej
z pozyskiwaniem organów na drodze łamania prawa, ile konieczność obrony praw
człowieka w tzw. cywilizowanych szpitalach.

 

Agnieszka Żurek

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl