Euro, czyli alternatywny bareizm

Czy pamiętają Państwo ostatni odcinek legendarnego już serialu
"Alternatywy 4" Stanisława Barei? Wizyta zagranicznych gości we "wzorowym"
bloku, ukwiecona brama na powitanie delegacji, cała wioska potiomkinowska. I
nagle, z minuty na minutę, następuje koniec mirażu. Wszystko zaczyna się sypać,
a zamiast olśniewającego sukcesu – wielki blamaż. Może jestem czarnowidzem, ale
nie mogę się oprzeć wrażeniu, że genialny reżyser dobrze przewidział to, co
dzieje się wokół inwestycji prowadzonych z myślą o finałach Euro w 2012 roku.

Gdy mali tracą, duzi się bogacą – głosi porzekadło. Dobrze to widać na
przykładzie jednego z wielu stadionów, który ma – w myśl założeń – być gotowy na
piłkarskie finały. Chodzi o stadion we Wrocławiu, inwestycję realizowaną przez
spółkę Wrocław 2012. Kilka tygodni temu dolnośląskie media obiegła informacja o
tym, że terminowe ukończenie przedsięwzięcia może być zagrożone. Powód? Jak to
zwykle bywa – pieniądze.
Inwestorem stadionu jest spółka Wrocław 2012, generalnym wykonawcą – niemiecka
firma Max Bögl Polska. Ta z kolei zleciła inwestycję spółce Imtech Polska, która
zatrudniła swoich podwykonawców do różnych robót. Podwykonawcą w zakresie prac
związanych z elektryką została polska spółka CES. Od sierpnia, jak twierdzi
kierownictwo CES, Imtech przestał się wywiązywać z jakichkolwiek wymagalnych
płatności, choć prace nadal były prowadzone. Efektem są wielomilionowe
zaległości i… długa lista małych i średnich firm, którym CES nie jest w stanie
zapłacić. I raczej nie zrobi tego, dopóki nie otrzyma należności od swego
kontrahenta. Kółko się zamyka, a na swoje pieniądze czeka całkiem pokaźna grupa
osób.
Najciekawsze w tym wszystkim jest zachowanie inwestora, a więc spółki celowej,
powołanej przez miasto Wrocław. Zgodnie z prawem inwestor wraz z generalnym
wykonawcą solidarnie odpowiadają za zobowiązania podwykonawców. Jednak na razie
władze miasta nie kwapią się, by rozwiązać zaistniałą sytuację, nie ma też mowy
o zapłacie polskim firmom. W tym kontekście dość ciekawe są krążące po Wrocławiu
pogłoski o przyczynie nagłego ucięcia płatności przez Imtech. Otóż mówi się, że
generalny wykonawca oraz jego partner mają uzasadnione powody, by wątpić, czy
znajdą się środki na dokończenie inwestycji. Stąd wolą podchodzić do regulowania
zobowiązań, mówiąc eufemistycznie, ostrożnie, by nie zostać bez pieniędzy…
Prezydent Rafał Dutkiewicz, tak ochoczo angażujący się w wielką politykę w
ostatnich wyborach, z wyraźną niechęcią podchodzi do rozwiązania problemu.
Lepiej przecinać wstęgi przy otwieraniu inwestycji, niż mierzyć się z możliwą
klęską wielkiego projektu – a że na tym wszystkim cierpi kilkadziesiąt firm, z
CES na czele, które czekają na swoje pieniądze? Cóż, to nie pompowanie pieniędzy
w grecki kryzys, nie ma się czym martwić…

Drogi – tylko do przepaści
Ze stadionów przenieśmy się na drogi. Kilka miesięcy temu miałem okazję pisać na
łamach "Naszego Dziennika" o praktykach Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i
Autostrad, których jedynym efektem są kolejne spory z firmami. Dziś sytuacja
wygląda o wiele gorzej. Można powiedzieć, że niemal wszystkie firmy, które są
zaangażowane w budowę dróg – w tym autostrad – borykają się z kłopotami
finansowymi i zatorami płatniczymi. Według nieoficjalnych informacji, duże firmy
budujące autostrady odnotowują nawet po 100 mln zł strat.
Co jest tego przyczyną? Złotówka leci na łeb na szyję – co można uznać za jeden
z niewielu konkretnych efektów działalności bardzo pewnego siebie ministra Jacka
Rostowskiego, zwanego przez złośliwców "księgowym z Londynu". Słabnącym
notowaniom naszej narodowej waluty towarzyszy wzrost cen niemal wszystkich usług
i surowców. Drożeje transport, drożeją kruszywa – kumulacja robót w jednym
regionie powoduje wzrost cen masy bitumicznej i kruszyw nawet o jedną trzecią.
Kruszywa są dziś towarem, którego zaczyna brakować. Firmy realizujące inwestycje
drogowe nie zdążyły pozyskać licencji na eksploatację złóż, bo mylnie sądziły,
że popyt powinien zostać zaspokojony. Dzisiaj efektem tego błędu są nie tylko
wyższe ceny, ale braki surowca, grożące paraliżem poszczególnych inwestycji. Do
listy "drożyźnianej" trzeba dodać jeszcze rosnące koszty osobowe i brak
specjalistów do pracy.
Jeżeli do tego wszystkiego dodamy wspomniane już praktyki GDDKiA (czyli lekkie
podejście do własnych obowiązków kontraktowych, a surowe egzekwowanie
najdrobniejszych uchybień wykonawcy), to mamy, mówiąc kolokwialnie, niezły
pasztet. Oczywiście o renegocjacji umów z wykonawcami nie ma mowy – zresztą
budżet państwa pewnie by tego nie wytrzymał. Im bliżej zaś Euro, tym większa
polityczna presja, by chociaż część inwestycji wykonać w terminie. Niestety,
można mieć uzasadnione wątpliwości, czy terminowe wykonanie będzie oznaczało
wykonanie zgodne z najwyższymi standardami. Można mieć wątpliwości, ja ich
jednak nie mam – sądzę, że rząd szykuje nam fuszerkę schowaną za hasłami o
sukcesie.
Blamaż przed Europą latem przyszłego roku to najmniejsza cena, jaką możemy
zapłacić za nieudolność ekipy PO – PSL. Wiadomo, że 2012 będzie rokiem kryzysu.
Pytanie tylko: czy kryzys ten rozłoży nas kompletnie na łopatki, czy tylko
poważnie nam zaszkodzi? Kłopoty finansowe firm budujących drogi i stadiony z
pewnością odczują ich podwykonawcy, a finalnie – tysiące pracowników. Ich strat
państwo nie pokryje przecież z rezerwy walutowej, traktowanej przez "fachury"
Tuska jak partyjna kasa. Zatem skutkiem bezpodstawnej propagandy sukcesu i
bezmyślności decydentów może być plaga upadłości i zapaść polskiego sektora
budowlanego, już teraz przeżywającego ciężkie chwile.

Jakub M. Opara historyk, ekonomista
 

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl