Blokada na nielegalnie zdobyte dowody
Od 1 lipca Sąd nie będzie mógł uwzględnić nielegalnie zdobytych dowodów, nawet jeśli będą dotyczyły najcięższych przestępstw – podaje dziennik „Rzeczpospolita”. Mowa o nowelizacji Kodeksu karnego forsowanej przez rząd mimo sprzeciwu środowisk prawniczych.
W myśl nowych przepisów, do postawienia zarzutów nie przyczyni się dokument wykradziony ze skrzynki pocztowej czy nagrania z podsłuchu. Sąd takie dowody będzie dyskwalifikował.
Prawnicy podkreślają, że utrudni to ściganie przestępców, wydłuży procesy i śledztwa, a także odbierze wartość ostatnio ujawnionym nagraniom rozmów polityków i biznesmenów w aferze taśmowej.
Poseł Stanisław Piotrowicz powiedział, że wszystko układa się w logiczną całość: rządzącej koalicji zależy na tym, by afera nie została wyjaśniona i by jej bohaterowie nie ponieśli odpowiedzialności karnej.
– Sprawa nielegalnych nagrań, które nie będą mogły być wykorzystywane w postępowaniu dowodowym – to ma m.in. temu służyć. Zresztą, w kontekście ujawnienia taśm ze słynnej restauracji, okazuje się to oczywistym, że tam są niezbite dowody na to, o czym prominentni politycy ugrupowania rządzącego mówią, o jakich przestępstwach się wypowiadają. To, o czym mówią, również stanowi podejrzenie popełnienia przestępstwa właśnie przez tych polityków. A zatem, skoro od tego się nie da uciec, to przynajmniej można storpedować metody śledcze, storpedować możliwość dochodzenia do prawdy – ocenia poseł Stanisław Piotrowicz.
Nagrania z tzw. afery podsłuchowej są np. podstawą śledztwa w sprawie Mennicy. Chodzi o rozmowę byłego ministra Bartłomieja Sienkiewicza z prezesem NBP. By nagrania utrzymały swoją wartość, prokuratura musiałaby postawić zarzuty przed 1 lipca bieżącego roku, co jest niemożliwe – napisał dziennik.
RIRM