Spróbuj pomyśleć


Pobierz

Pobierz

Szczęść Boże!

Czym kieruje się człowiek, dokonując jakiegoś wyboru spośród wielu możliwości?  Jakie są podstawy decyzji opowiedzenia się za taką a nie inną opcją? Co jest przyczyną, że Jaś woli jedno, a Małgosia co innego? Zakładając, że oboje nie skończą za młodu w piecu Baby Jagi, warto zastanowić się nad odległymi skutkami, ale równocześnie nad prowadzącymi do tych skutków przyczynami wyborów Jasia i Małgosi. Przyczyną numer jeden jest, moim zdaniem, dążenie do przyjemności, czyli hedonetropizm, którym Stwórca obdarował wszystko, co potrafi odróżnić przyjemność od bólu. Albo przyjemność, albo cierpienie. Może potrwać chwilę, a nawet całe życie. Albo raj, albo piekło, przez całą wieczność, na zawsze.

Mało kto nie odczuł na własnej skórze żałosnych skutków wyboru przyjemności zakazanej. Podstawowa wiedza medyczna dotycząca przyczyn chorób obfituje w dowody na to, że wybór przyjemności krótkotrwałej łatwo kończy się długotrwałym cierpieniem.  Z własnej winy ludzie cierpią piekło na ziemi i stwarzają je innym. Często zasypują siebie samych lawiną pytań: dlaczego ja? Kiedy potrafią przyznać się do winy, do połączenia dawno zapomnianej krótkotrwałej przyjemności z wieloletnim, nieraz dożywotnim cierpieniem, są na dobrej drodze do uniknięcia cierpienia na zawsze, od którego już nawet śmierć nie wyzwoli. Po śmierci będzie za późno na żal za grzechy, spowiedź oraz postanowienie wypełnienia zadośćuczynienia i czynów pokutnych. Chciała by dusza do raju, ale grzechy nie puszczają. Grzechy wyłącznie własne, nie cudze. Przed Bogiem każdy odpowiada za siebie. Żadne okoliczności, żadna presja otoczenia, żadne reguły postępowania wymyślane przez jakichś ludzi nie mogą być usprawiedliwieniem własnego grzechu.

Przyjemność krótkotrwałą daje niewątpliwe konformizm. Ulegać naporowi zła, milczeć przed obliczem złoczyńcy, chować głowę w piasek, to nic innego jak opowiadać się po stronie zła za korzyści płynące z chwilowego spokoju dla samego siebie. Przyjemna jest ta nasza mała stabilizacja. Tak przyjemna, że zaciemnia prawdziwy obraz rzeczywistości, nie pozwala dostrzec kosztów służenia złu. W schyłkowym etapie każdego systemu totalitarnego, tracąc grunt pod nogami, ten czy inny dyktator popada w zejściowy stan Breżniewa, komunistycznego samowładcy Sowietów, którego najbliżsi towarzysze musieli podpierać, aby ten nie spadł z trybuny na oczach paradujących przed nim pułków Armii Czerwonej. Stojąc na glinianych nogach, do tego z podpórką, każdy dyktator może wydawać się wszechmocny, zwłaszcza tym, którzy należą do establishmentu, a więc w razie upadku dyktatury mają więcej do stracenia niż do zyskania. Dwulicowość, skundlenie, zaprzaństwo niejedno ma imię. I nazwisko.

Nawet w obliczu śmiertelnego zagrożenia zwycięża postawa samolubnego wygodnictwa. To co z tego, że zło jak fala powodziowa zatapia domy sąsiadów, mój dom wznosi się powyżej średniego poziomu i może brudna woda do mnie nie dojdzie. Przyjemniej niż nosić worki z piaskiem jest siedzieć przed telewizorem i pocić się na sam widok ciężkiej pracy innych ratujących wspólne dobro.

Oportunizm czy serwilizm był zawsze nagradzany w stolicach państw leżących na zachód i wschód od Polski. Najpierw cesarzom posłużył do stworzenia imperiów,  potem tyranom pomógł terrorem zaprowadzić dyktatury zagrażające całej ludzkości. Nie bez powodu Polacy – jak Jan Karski, pułkownik Witold Pilecki, czy pułkownik Ryszard Kukliński – byli  pierwszymi, którzy alarmowali świat o prawdziwym obliczu systemów opartych o terror. Im mniej konformistów, oportunistów i służalców w narodzie, im więcej ludzi przesiąkniętych personalizmem katolickim, tym bardziej częste i bezkompromisowe przejawy walki o prawdziwą wolność osoby ludzkiej, tym większe zastępy tych kobiet i mężczyzn, z których wywodzą się bohaterowie.

Być może, gdyby w odpowiedzi na legitymowane przez dobrodusznych cesarzy zbrodnie Bismarcka i Suworowa wielu zawołało: cesarz nie ma na sobie niczego!, nie byłby ludobójstwa w wykonaniu hitlerowców, stalinistów i ich następców. Ale w Niemczech kajzera i w Rosji cara zabrakło skutecznego wezwania do buntu. Ciągnąc myśl zainspirowaną przez Hansa Christiana Andersena krótkim opowiadaniem „Nowe szaty cesarza” („Kejserens nye Klæder” z 1837), przypomnę, że oszuści, po naszemu spin doktorzy i fachowcy od wizerunku, wmówili cesarzowi, który zajmował się niczym więcej tylko pi-arem, że sprzedają mu wspaniałe nowe szaty,  które naprawdę wcale nie istniały. Nagi cesarz udał się w nich na paradę. Oto końcówka noweli:

„Bez wątpienia, żadne z rozmaitych szat cesarza nie wywarły kiedykolwiek tak wielkiego wrażenia, jak te niewidzialne. Nikt nie chciał dać innym do zrozumienia, że na cesarzu nie widzi żadnego ubrania, bo za to mógłby stracić pracę albo zostać uznanym za głupca.
– Ale cesarz nie ma na sobie niczego! – powiedziało jakieś małe dziecko.
Słuchajcie głosu niewinności! – zawołał ojciec dziecka i to, co dziecko powiedziało, rozeszło się szeptem między ludźmi.
„Ale on nie ma na sobie niczego!”  – w końcu zakrzyknął cały naród.
Cesarz zmieszał się i zdenerwował, ponieważ wiedział, że naród ma rację. Ale doszedł do wniosku, że parada musi toczyć się dalej. A szambelani zaczęli jeszcze bardziej  udawać, że unoszą tren, chociaż w rzeczywistości żadnego trenu do noszenia nie było”.

Ten felieton dedykuję polskiej rodzinie z Ziemi Lubuskiej na naszych ziemiach nie po to odzyskanych, abyśmy znowu mieli je utracić. Proszę, aby aktualny felieton przyjęła siedemnastoletnia uczennica pierwszej klasy Liceum Ogólnokształcącego Nr II w Gorzowie Wielkopolskim, Marysia Sokołowska i jej tato, pan Kazimierz Sokołowski, zasłużony w kruszeniu przejawów totalitaryzmu poprzedzających obecne.

Zainteresowanych wspólną z Marysią wędrówką, rozmową i fotografowaniem zapraszam do udziału w pierwszym realnym Marszu Dziewic na Górę Ślężę szlakiem czerwonym z Sobótki spod Sobotelu w Dzień Dziecka, 1. czerwca, od 13.00. Czas wejścia ok. dwóch godzin. Na polanie szczytowej ks. prałat dr Ryszard Staszak zaprasza na wspaniały koncert już od 14.00 a o 17.00 rozpocznie się msza św., której będzie przewodniczył JE ks. arcybiskup Józef Kupny, Metropolita Wrocławski.

Góra Ślęża – punkt spotkań ludzi maszerujących w czystości ku małżeńskiej płodności.

Zaplanuj wizytę i spotkaj się na pierwszej randce ze swoim przyszłym mężem, czy też ze swoją przyszłą żoną. WYSTARTUJ KIEDY CHCESZ – WYSTARTUJ GDZIE CHCESZ – WYSTARTUJ Z KIM CHCESZ. DOTRZYJ DO METY JAKO DZIEWICZA PANNA MŁODA, CZY PAN MŁODY Z ZACHOWANYM DZIEWICTWEM.

Do zobaczenia na szlaku czerwonym z Sobótki na Górę Ślężę w nadchodzący Dzień Dziecka, 1. czerwca po południu.

Z Panem Bogiem

dr Zbigniew  Hałat

drukuj