Spróbuj Pomyśleć


Pobierz Pobierz

Szczęść Boże!

Jak wiadomo – nie tylko ogrodnikom – wiele pożytecznych drzew i krzewów dziczeje i staje się uciążliwymi chwastami zamiast rodzić wspaniałe owoce. Poznać ogrodnika po ogrodzie jego. Zanim okaże się, że na ukochanej działce prawie niczym nie można poczęstować gości zaproszonych na grilla, już wcześniej widać, że zdziczałe drzewa i krzewy wyglądają inaczej niż takie same u sąsiadów z działkowej wspólnoty. A po zaniedbaną działkę w dobrym położeniu ze wszystkich stron wyciągają się chciwe łapy. Wykazując brak zainteresowania utrzymaniem swojej własności w dobrym stanie, zapraszasz, bratku, drobnych cwaniaków i wielkich złodziei, którzy pod urojonym pretekstem – każdy swoim – wkrótce cię z niej wyrzucą i nie dziw się, że za niedługo zamiast w altance na swojej działce będziesz mógł przysiąść na ławce w publicznym parku. Niby też przyjemnie, ale nie na swoim. A poza tym, choćbyś przysięgał, że od tej pory będziesz dobrym ogrodnikiem, nikt ci nie pozwoli uprawiać ziemi, która do ciebie nie należy.

Dziczeją nie tylko krzewy i drzewa. W takim olbrzymim zespole ogródków działkowych, jakim jest państwo, musi pojawić się z jednej strony specjalizacja upraw, a z drugiej – harmonizacja działalności poszczególnych działkowiczów, a w szczególności sprawne zarządzanie wspólnym dobrem. Kiedy obrany zarząd nie wypełnia przyjętych na siebie zadań i dopuszcza do skarłowacenia jednej po drugiej podstawowej funkcji służącej wspólnocie, ta musi upaść. Musi w końcu zbankrutować, jak te wszystkie polskie zakłady dumne z ciężko wypracowanych marek, które umyślnie doprowadzono do upadku. Już zza obficie rozpylanych gazów odurzająco-rozweselających, pełniących równocześnie rolę zasłony dymnej, coraz wyraźniej wyłaniają się sylwetki nowych właścicieli. Wywłaszczeni działkowcy mogą powtarzać sobie za Seneką: cui prodest scelus, is fecit – ten popełnił zbrodnię, komu przyniosła korzyść. Prawdziwe korzyści uzyskali mocodawcy prezesa, który doprowadził wspólnotę do upadku. Przecież nie on sam i jego koteria, pośród której są nie tylko leniwi, ale i gorliwi ogrodnicy. Ci gorliwi dopiero mają prawo do okazywania wściekłego niezadowolenia podyktowanego rozczarowaniem i w pełni uzasadnionym zwątpieniem we własny rozsądek. Narobili się po łokcie, a stracili wszystko w jeszcze szybszym tempie, niż ci, którzy woleli całymi dniami się opalać. Nie słuchali ostrzeżeń przed uszukańczymi zapewnieniami prezesa, tępili jego wrogów i wymyślali im od oszołomów. Aż wreszcie sami sobie udowodnili, że są oszołomami. Żadna z tego nie płynie satysfakcja, bo z tego powodu stracili wszyscy. Owszem, zawsze można zacząć od nowa w nowych warunkach i liczyć na szybką poprawę sytuacji. Niestety, w nowych warunkach, czyli od zera, po stracie odebranej podstępem wszelkiej liczącej się własności można spodziewać się poprawy dopiero w kolejnych pokoleniach odbijających się od dna. Istnieją też takie nasilające się zjawiska socjalne jak dziedziczne bezrobocie i życie w dzielnicach nędzy, z których nie sposób się wyrwać, jak już się raz w nie wpadło. A w nich wóda, narkotyki, prostytucja i gangi silniejsze od policji. Wśród ogromnej rzeszy bezdomnych niemało takich, którzy z błahego powodu spadli z wysokiego konia i po utracie nawet swojej całorocznej altanki w działkowym azylu od złego świata, mają dużo czasu na póki co trzeźwe przemyślenia jak do tego doszło…

A może zanim jeszcze do tego nie doszło warto przeprowadzić coś w rodzaju symulacji i zastanowić się na wszelkimi możliwymi sposobami zapobieżenia katastrofie. Taki n. p. ogrodnik uprawiający działkę jakiejś nauki może być sumiennym i rzetelnym ekspertem w swojej dziedzinie, twardo obstającym przy aktualnych kanonach naukowej prawdy, której nie da się kupić za żadne pieniądze, a która to prawda może być doprecyzowana, a nawet zmieniona wyłącznie dzięki wynikom nowych odkryć lub przełomowych badań. Taki naukowiec – gorliwy ogrodnik może czuć się osamotniony w swoim środowisku zawodowym, w którym pierwsze skrzypce grają ogrodnicy gnuśni, a do tego przekupni. To na ich działkach dziczeją krzewy i drzewa poszczególnych dziedzin nauki, to owoce ich pozorowanej pracy są niejadalne a nawet szkodliwe i stąd prowadzą do zatrucia całej wspólnoty działkowiczów, kiedy mimo swoich oczywistych wad są wspólnocie siłą wmuszane z pozycji monopolu na naukową prawdę. Zatrucie produktami skarlałej stronniczej pseudonauki towarzyszy wszystkim etapom rozkładu i ostatecznego upadku wspólnoty, który, jak wiadomo, pociągnie na dno wszystkich. Tak leniwych, jak i gorliwych. Tak zwolenników, jak i przeciwników kłamcy obsadzonego w roli prezesa przez przebierających z niecierpliwości nogami developerów szukających łatwej okazji.

I tu pojawia się epokowe wręcz wyzwanie dla wszystkich dobrych ogrodników. Nie bójcie się! Choć każdy widzi, że decyzje prezesa są sprzeczne ze zdrowym rozsądkiem, to nie ogół laików a eksperci w każdej z obrażanych tymi decyzjami dziedzin są powołani do wyrażania głośnego oporu przeciwko absurdom narzucanym wspólnocie w celu jej zniszczenia.

To może być Wasza ostatnia szansa, Panie i Panowie.

Z Panem Bogiem

dr Zbigniew Hałat

drukuj