Spróbuj pomyśleć


Pobierz

Pobierz

Szczęść Boże!

Okazja czyni złodzieja. Złodziej kradnie, bo uważa, że mu wolno. Sumienie nie zabrania złodziejowi krzywdzenia bliźnich, tym bardziej nie obowiązuje złodzieja przykazanie „NIE KRADNIJ”. Złodziej ma swoje własne normy moralne. Po pierwsze, okradanych przez siebie ludzi złodziej nie uznaje za bliźnich; czy ktoś się martwi, że chodząc po trawie, zgniata rośliny i depcze ukryte w nich robactwo? Pycha musi mieć swoje tło, którym jest pogarda dla innego człowieka. Jestem lepszy, bo ten drugi jest gorszy z takiego czy innego powodu. Skoro gorszy, to należy go traktować gorzej, dać mu do zrozumienia, że jest gorszy, upokorzyć, obrazić, okraść, poturbować, poranić, wreszcie zabić. Zabić tego gorszego, jego rodzinę i wszystkich im podobnych. Im mniej ten gorszy protestuje, im bardziej poddaje się presji, im łatwiej daje się odzierać z godności osoby ludzkiej, tym bardziej umacnia w prześladowcy przekonanie, że dostaje to, na co zasłużył. Bezbronność ofiary uruchamia najgorsze, chciałoby się powiedzieć – atawistyczne, mechanizmy sadystycznej agresji. Czerpiąc przyjemność z cudzego cierpienia, sadysta zawsze znajdzie dla siebie usprawiedliwienie swojej ciężkiej perwersji, a ofiarom nie oszczędzi żadnych oskarżeń.

Po drugie, złodziej kradnie, bo mu na to pozwala sytuacja. Człowiek z natury dobry, podniesie z chodnika bezpańskie pięć złotych, schowa do kieszeni i kupi za to dziecku czekoladę, albo da na tacę. Człowiek z natury dobry, podejdzie do właściciela i odda mu wypchany portfel zapomniany przed chwilą na sklepowej ladzie, nie licząc na znaleźne, choćby miał wielopiętrowe pożyczki do spłacenia. Ale człowiek z natury dobry, łatwo ulega demoralizacji, kiedy widzi, że wokół wszyscy kradną, że ten, kto nie kradnie, stawia się poza systemem, jest wyśmiewany, naraża na ostracyzm, traci pracę, możliwości biznesowe, pozycję społeczną. Tu sytuacja już nie tylko pozwala kraść, ale nawet zmusza do złodziejstwa. Wrogiem publicznym staje się ten, kto sam nie kradnie, a tym bardziej kiedy nie daje się okradać, sprzeciwia się okradaniu słabych i bezbronnych, przeciwko złodziejstwu głośno protestuje, ze złodziejami walczy bez pardonu i na miarę swoich możliwości.

Niestety, często bywa tak, że złodziejstwo definiują sami złodzieje. Złodziejska szajka, która działa sprytnie i systematycznie w krótkim czasie – powiedzmy ośmiu lat – potrafi stworzyć dość spójne ramy prawne legalizujące złodziejstwo (Rechtsstaat modo Hans Frank 2.0, wersja 1.0 tutaj), a w przypadkach wątpliwych – paraliżujące organy ścigania złodziei. Przeciętny zjadacz chleba chętnie wypełni lukę kadrową w systemie zaprojektowanym przez złodziejską szajkę, zrobi co mu każą, nie będzie pytać o prawdziwy sens swojej roli w decyzyjnej hierarchii i właściwie czemu to wszystko służy. Z wdzięczności za otrzymane przywileje i ze strachu przed ich utratą, siedzi cicho, klaszcze jak każą, swoje przekonania moralne czy wiedzę zawodową traktuje jak śmieci, które szybko trzeba zamieść pod dywan konformizmu.

Każdy przypadek kradzieży ma dwie strony. Złodziej zawsze okrada kogoś z czegoś. Na przykład zdrowe i niewyżyte byczki grasujące po Europie na zaproszenie Merkel okradają tysiące dziewcząt i kobiet z podstawowej ludzkiej godności. Niewiernymi gardzą, swoje ofiary traktują gorzej od zwierząt i to bez oglądania się na wiek, niekiedy na płeć. Po prostu bluźnią. Policja i prasa po indoktrynacji ideologią gender zachowuje się politycznie poprawnie i ze strachu nie reaguje. Niemiecka prasa martwi się o demokrację w Polsce. Owszem, jest o kogo się martwić, ale nie o samozwańcze elity a o ludzi przez te elity poniewieranych. Jeśli chodzi o kradzież pieniędzy, to najłatwiej ukraść grosz publiczny. Podatnik pod przymusem wpłaca do wspólnej kasy skandalicznie wysoką część swoich przychodów, a kasjer rozdaje po uważaniu zebrane kwoty hojną ręką członkom i poplecznikom złodziejskiej szajki, skąpiąc przy tym pieniędzy na podstawowe potrzeby podatnika, jego rodziny, społeczności, narodu. Przepełnieni pychą złodzieje traktują podatnika jak niewolnika, z cyniczą, zjadliwą, poniżającą pogardą, o czym można łatwo się przekonać, bez nagrywania rozmów decydentów.

Koronny dowód przeciwko złodziejom danin publicznych zawierają informacje obrazujące sytuację epidemiologiczną i finansową przeciętnego podatnika. Katastrofa demograficzna i zadłużenie do spłacania przez wiele pokoleń wymierającego narodu są konsekwencją niezgodnego z celem wydatkowania środków publicznych, które zamiast służyć dobru wspólnemu zostały rozkradzione przez złodziejskie szajki. I to wraz ze składnikami majątku narodowego odziedziczonego po poprzednich pokoleniach. Jeśli produkt krajowy brutto rośnie, a warunki życia odstraszają nawet imigrantów z Erytrei, podatnik ma prawo uznawać się za niewolnika.

Dekolonizacja musi jak najszybciej powstrzymać okradanie Polaków ze zdrowia i życia. Każde życie przedwcześnie zakończone, każdy stracony rok życia w zdrowiu, każdy nienarodzony obywatel – to mierzalne skutki jaskrawych wieloletnich zaniedbań w obszarze prewencji, profilaktyki i medycyny naprawczej. Przed dwudziestu laty zaproponowałem podział zagrożeń zdrowia na urojone, domniemane i rzeczywiste (Krajowa konferencja ogólnopolskiego Stowarzyszenia Ochrony Zdrowia Konsumentów “RZECZYWISTE, DOMNIEMANE I UROJONE ZAGROŻENIA ZDROWIA KONSUMENTA W POLSCE’’). Dopiero po dwóch dekadach emisja stacji bazowych telefonii komórkowej została „urzędowo” przesunięta z kategorii zagrożeń zdrowia urojonych do zagrożeń zdrowia rzeczywistych (vide Najwyższa Izba Kontroli, „Postępowania administracyjne związane z budową i funkcjonowaniem stacji bazowych telefonii komórkowej”, Wyniki kontroli i wystąpienia do Urzędu Miasta Krakowa, Urzędu Miasta Lublina, Urzędu Miasta Stołecznego Warszawy). Zagrożenia, którymi Najwyższa Izby Kontroli jeszcze nie zdążyła się zająć nadal są w Polsce uznawane za urojone. Należy do nich radon, który według ocen Głównego Inspektora Sanitarnego Polakom nie szkodzi, a w Ameryce jest tematem przypadającej na styczeń corocznej akcji przewidującej podejmowanie działań zgodnie zaleceniem odpowiednika Głównego Inspektora Sanitarnego (Surgeon General of the United States), gdy pomiar promieniowania jonizacyjnego w domu wykazuje przekroczenie progu 4 picocurie/litr t.j. 148 Bq/ m3 powietrza. Umieralność na raka w Ameryce spada, w Polsce rośnie, na co składa się u nas uznawanie szeregu zagrożeń zdrowia za urojone, albo domniemane, niewarte uwagi władz sanitarnych państwa polskiego. Rzeczywista jest tylko śmierć z powodu raka, ale to już jest zmartwienie rodziny, której po zapłaceniu podatków, składek zdrowotnych oraz dodatkowych kosztów leczenia i opieki nad członkiem rodziny chorym na raka, często już nawet nie stać na pochowanie ofiary systemu ochrony zdrowia pozorującego prewencję, profilaktykę i leczenie chorób nowotworowych w Polsce. Ludzie, nie dawajcie się okradać.

Słuchaczy Radia Maryja i Państwa bliskich pozdrawia dr Zbigniew Hałat, lekarz medycyny, specjalista epidemiolog.

Z Panem Bogiem

(Poza nagraniem: rozszerzenia przekraczające pojemność czasową radiowego felietonu znajdą Państwo na stronie zawierającej teksty felietonów od roku 2005 portalu halat.pl ; tamże przypisy, odnośniki i ilustracje.)

drukuj