Myśląc Ojczyzna-prof. Mirosław Piotrowski


Pobierz Pobierz

Dwa spotkania

 

W minionym tygodniu do Strasburga przybył prezydent Francji Emmanuel Macron. Wziął udział w debacie na temat przyszłości Europy, czyli Unii Europejskiej. Macron sam o taką debatę poprosił i narzucił jej styl. Chciał rozmawiać i dyskutować z europosłami, ale przede wszystkim na bazie wygłoszonego przez siebie exposé. Podzielił w nim się z nami wizją reformowania Unii Europejskiej. Nie jest ona nowa, wielokrotnie wcześniej już ją prezentował. W Parlamencie Europejskim zaczął od przestrogi, którą można uznać za swoistą osnowę jego planów. A mówił: „Wszystko, co jest nieliberalne, wzmacnia się codziennie”. Jego przemówienie było więc apologią liberalizmu okraszaną cytatami z Tocqueville’a. Macron zdecydowanie dystansował się od populistów i konserwatystów. Jednakże jego skrajnie liberalne pomysły nie są do przyjęcia w całości przez żadną z grup politycznych w Parlamencie Europejskim. Między innymi chciałby wprowadzić podatek graniczny za emisję dwutlenku węgla, co przedstawił jako jedną z sześciu suwerenności europejskich, również chciałby stworzyć finansowe zasoby własne Unii Europejskiej, ale także sformować ogólnoeuropejską listę do Parlamentu Europejskiego. Ten ostatni pomysł został nie tak dawno utrącony w głosowaniu w naszej Izbie. Macron nie ukrywał, że przybył do nas „przed zbliżającymi się wyborami europejskimi”, które odbędą się za rok.
Jak sądzę był to najważniejszy polityczny powód wizyty prezydenta Francji.
Sam Emmanuel Macron powiedział, że „Parlament Europejski jest cudem europejskim”, a dalej dodawał, że jest „sercem demokracji europejskiej”.   Jak wiemy, waha się jednak, czy swoją drużynę polityczną „En Marche”, którą chce wystawić w przyszłych wyborach europejskich, przyłączyć do grupy socjalistów, czy liberałów. Widząc już wcześniej brak bezwarunkowej afirmacji dla jego pomysłów ze strony liderów tych frakcji, rozważa podobno zorganizowanie nowej własnej grupy politycznej w PE. Przed uczynieniem tego kroku przestrzegali go niektórzy europosłowie. Przemawiający szef frakcji Europejskich Konserwatystów i Reformatorów Syed Kamall powiedział do Macrona wprost: „To, co Pan proponuje to nie rewolucja tylko krok lunatyka”. Interesująco mówił także przewodniczący największej frakcji EPL Manfred Weber, zwracając uwagę Macronowi, że najważniejsze jest „kto będzie miał władzę w Europie – ludzie, czy elity”. Jak aluzja wybrzmiały też dalsze słowa, że „prawdziwa demokracja to nie spółka za zamkniętymi drzwiami”.

 

A propos takich spółek, to dzień przed naszym spotkaniem w Strasburgu, w siedzibie Komisji Europejskiej w Brukseli doszło również do interesującego spotkania pierwszego wiceszefa Komisji Europejskiej Fransa Timmermansa ze znanym finansistą George’em Sorosem. Jak anonsował wcześniej rzecznik Komisji, rozmowa miała dotyczyć m.in. „budowania jedności w Unii Europejskiej”. (O tym samym mówił też Macron w Strasburgu). Domyślano się, że za stwierdzeniem tym kryje się specyficzna troska o jedność w Unii po wygranych wyborach na Węgrzech przez Viktora Orbána i o praworządność w Polsce. Po spotkaniu rzecznik Sorosa oświadczył, że „od dawna George Soros i jego fundacje Społeczeństwa Otwartego propagują rządy prawa oraz zasady i wartości zapisane w Traktatach. (…)  „W czasie, gdy te wartości są zagrożone, przedstawiamy nasze obawy Komisji Europejskiej” – mówił rzecznik miliardera. Jak ładnie to brzmi, ale jeżeli weźmiemy pod uwagę twierdzenia wielu polityków, że wspomniane fundacje Sorosa są niczym innym jak organizacjami lobbingowymi, to sprawa nabiera innego wymiaru. Zwłaszcza w  kontekście wypowiedzi rzecznika Komisji Europejskiej, który potwierdził, że Frans Timmermans i pan Soros znają się od ponad dwudziestu lat i za każdym razem rozmawiają o bieżących sprawach Unii. Również od ponad dwudziestu lat pan Soros zna się z przewodniczącym Komisji Jean-Claude’em Junckerem. Półtora roku temu znany brytyjski europoseł ujawnił w Parlamencie Europejskim, że „w 2016 roku Soros i jego ludzie odbyli 42 spotkania z Komisją Europejską”. To znaczy, że pomijając okres wakacji i świąt, do spotkań tych dochodziło prawie co tydzień.
A jeśli dodamy do tego wcześniej ujawnioną listę 226 europosłów, na których Soros mógł liczyć w Parlamencie Europejskim, to wiele osób nie będzie miało wątpliwości, które spotkanie  – Macrona w Strasburgu, czy Sorosa w Brukseli, miało większe znaczenie dla przyszłości Unii Europejskiej.

 

prof. Mirosław Piotrowski

drukuj