Myśląc Ojczyzna – prof. Mirosław Piotrowski


Pobierz

Pobierz

Polski węgiel

Przemysł paliwowo – energetyczny jest najważniejszym sektorem nie tylko w Unii Europejskiej, ale i na świecie. Na energii najbardziej można się wzbogacić. Na nią też wydajemy najwięcej pieniędzy. Surowce energetyczne to głównie gaz ziemny, ropa i węgiel. Tego ostatniego w Polsce było i jest nadal pod dostatkiem. Polskie zasoby węgla stanowią ok. 85% zasobów wszystkich krajów Unii Europejskiej. Unijna polityka energetyczna, głównie węglowa, nie jest więc z punktu widzenia naszego kraju jednym z wielu europejskich tematów, lecz zagadnieniem absolutnie kluczowym.

Unia Europejska, podpierając się wątpliwej jakości analizami naukowymi, od wielu lat prowadzi politykę klimatyczną dążącą do dekarbonizacji, czyli wyeliminowania węgla jako surowca wykorzystywanego w gospodarkach krajów Unii. Polityka ta przede wszystkim jest szkodliwa dla Polski. Jej cele zawarte w nowym pakiecie klimatyczno-energetycznym zostały w ubiegłym roku przyjęte przez polską premier Ewę Kopacz. Nieporadność polskiego rządu na arenie międzynarodowej idzie w parze z nieudolnością w zarządzaniu sektorem paliwowo-energetycznym w kraju. Wszystko to podszyte jest wieloletnim brakiem wizji oraz ignorancją. Większość kopalń na Śląsku wchodzi w skład Kompanii Węglowej, której władze wyznacza polski rząd. Tak więc to premier Ewa Kopacz, a wcześniej Donald Tusk, ponoszą odpowiedzialność za kondycję większości polskich kopalń.

W ubiegłym roku w Polsce wydobyto około 72 i pół miliona ton węgla, a dla porównania po wojnie, w 1948 roku, wydobyto więcej, bo ponad 74 miliony ton węgla, a w 1979 roku 201 milionów ton. To prawie trzy razy więcej niż obecnie. Okazuje się, że posiadając tak ogromne złoża Polska, nazywana „węglowym Kuwejtem Europy”, sama  sprowadza węgiel. I tak w zeszłym roku importowaliśmy ponad 10 milionów ton węgla, głównie z Rosji i Czech, gdy w tym samym czasie na hałdach na Śląsku zalegają miliony ton węgla. Podczas gdy Niemcy w swoim kraju uruchamiają nowe kopalnie, a także są zainteresowani, kupnem i budową kopalń w Polsce, my musimy je likwidować.

W obliczu ogromnego popytu na tanią energię w Polsce i za granicą, polskie górnictwo ciągle generuje straty. W ubiegłym roku wyniosły one miliard 300 milionów złotych. Nieudolność to, czy sabotaż? Zamykanie kopalń w Polsce powstrzymały protesty górnicze. Pani Premier pod naciskiem wycofała się z likwidacji na rzecz tzw. restrukturyzacji górnictwa. Obiecała na ten cel dotacje na bieżący i przyszły rok w wysokości dwóch miliardów trzystu milionów złotych. Specjaliści nie mają wątpliwości. To cena, jaką rząd zapłacił za spokój społeczny do wyborów, nie tylko prezydenckich, ale liczy, że i parlamentarnych. Niestety po raz kolejny okazuje się, że rząd PO-PSL najwyraźniej zachował się jak przysłowiowy słoń w składzie porcelany i niewykluczone, że właśnie złożył pocałunek śmierci polskiemu górnictwu.

Po pierwsze, zgodnie z unijnymi przepisami wszystkie kopalnie, które otrzymują pomoc publiczną, muszą zostać zamknięte, a Polska może wesprzeć je rocznie tylko kwotą 400 milionów złotych. Potwierdza to decyzja Rady Europejskiej nr 787 z 2010 roku. Komisja Europejska już zajmuje się tą sprawą.

Zdaniem obserwatorów polski rząd gra na czas, licząc, że sprawa będzie rozpatrywana przez około dwa lata, a czas ten potrzebny jest do wyborów. Wielce prawdopodobne jest, że po tym okresie pieniądze trzeba będzie oddać, dodatkowo zapłacić kary, a kopalnie zlikwidować. Do tego czasu jednak polski rząd decyzjami swymi może pogrążyć inne, dobrze jeszcze prosperujące kopalnie, w których wcześniej, jak w lubelskiej kopalni „Bogdanka”, lekkomyślnie wyzbył się udziałów. Rząd, pompując nasze pieniądze do nowo powołanej Spółki Restrukturyzacji Kopalń (SRK) i innych spółek, tak naprawdę pod przykrywką restrukturyzacji i wyrównywania kosztów sprzedaży nieoficjalnie będzie dopłacać do każdej tony węgla. To powoduje, że kopalnie objęte tzw. restrukturyzacją sprzedają węgiel taniej niż wynosi koszt jego wydobycia. I tak średni koszt wydobycia jednej tony węgla w Kompanii Węglowej wynosi około 300 złotych, a kopalnie mają teraz oferować węgiel za mniej więcej połowę kosztu wydobycia, czyli 170, a nawet 150 złotych za tonę. Takiego dumpingu nie wytrzymają inne, osiągające dobre wyniki spółki jak „Katowicki Holding Węglowy”, „Silesia”, albo wspomniana „Bogdanka”.  Funkcjonując na rynku bez rządowego wsparcia, niedługo będą one zmuszone ograniczyć wydobycie, a co za tym idzie zwalniać pracowników. Jest to szczególnie groźne dla takich regionów jak np. Lubelszczyzna, gdzie brak dużych zakładów pracy, a kopalnia „Bogdanka” jest sztandarowym wyjątkiem. Jak alarmuje jej prezes, w tym roku na emeryturę w kopalni odchodzi około 200 osób, a na ich miejsce miały być zatrudnione nowe. W związku z decyzjami rządu już wstrzymuje się zatrudnienie, a w nieodległej perspektywie mogą jeszcze nastąpić zwolnienia. Niewątpliwie dojdzie do konfliktów.

Czy jednym z celów rządu było skłócenie górniczej braci poszczególnych kopalń? Ich zarządy z pewnością nie pozostaną bierne. Już teraz ślą skargi do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, zarzucając rządowi łamanie zasad uczciwej konkurencji. Zapowiadają też interwencję w Komisji Europejskiej. Rząd strasznie namieszał. Ministrowie nie chcą brać odpowiedzialności. Kilka tygodni temu górnictwo jako sektor wyłączono z PSL-owskiego resortu gospodarki i podłączono pod kontrolowane przez PO Ministerstwo Skarbu.

Szykuje się kolejna awantura nie tylko w kraju, ale na poziomie Unii Europejskiej. Z kuluarowych i prasowych przecieków wiadomo, że rząd Ewy Kopacz liczy, że odpowiedzialność za decyzje w tej sprawie przejmą anonimowi unijni urzędnicy. Tylko czy wtedy będzie ona jeszcze premierem, a co ważniejsze, czy polski węgiel będzie wydobywany i czy będzie on jeszcze polski?

prof. Mirosław Piotrowski, europoseł

drukuj