Myśląc Ojczyzna


Pobierz Pobierz

Przed szczytem w Chicago



Szanowni Państwo!

Podczas gdy nasi Umiłowani Przywódcy nadal rozpamiętywają incydenty, do jakich doszło w Sejmie i okolicach pamiętnego dnia, w którym przegłosowana została tak zwana „reforma emerytalna” – w Ameryce trwają przygotowania do szczytu NATO w Chicago, który odbędzie się w dniach 20 i 21 maja. Podobno z rejonu, w którym Umiłowani Przywódcy państw NATO będą się namawiali, zniknąć mają wszystkie kosze na śmieci i skrzynki pocztowe, zaś w kościołach maja być odwołane nabożeństwa. Widać, że troskę o bezpieczeństwo nasi Umiłowani Przywódcy zaczynają od siebie. Trochę trudno to zrozumieć w sytuacji, gdy jeden do drugiego jest podobny, jak dwie krople wody i gdyby tak, dajmy na to, któryś się przeziębił i został podmieniony przez innego, to mało kto zauważyłby różnicę. Ale trudno – są na świecie rzeczy, które nie śniły się filozofom, bo świat w ogóle jest tajemniczy. Zresztą mniejsza o to, bo już 100 lat temu Kazimierz Chłędowski był zdumiony mnogością środków bezpieczeństwa podjętych dla ochrony francuskiego prezydenta w Nicei, chociaż przed każdymi wyborami prezydenckimi w kandydatach można przecież przebierać jak w ulęgałkach – a tymczasem taki cesarz Franciszek Józef był tylko jeden na całym świecie – o czym nawet i dzisiaj może zaświadczyć każdy Galicjanin.

Ale, jak powiedziałem – mniejsza o to, bo ważniejszy jest sam szczyt. Oczywiście nie wiadomo jeszcze, jakie decyzje zostaną tam podjęte – bo gdyby już było to wiadome, to szczyt byłby zupełnie niepotrzebny. Ale chociaż decyzje są jeszcze nieznane, to przecież wiadomo, a ściślej – można się domyślić, co kto będzie próbował tam forsować. Na przykład Amerykanie będą próbowali forsować zaangażowanie wojsk NATO w Afganistanie również po roku 2014. Budzi to z jednej strony obawy wielu państw członkowskich przede wszystkim dlatego, że polityczny cel tego zaangażowania NATO w Afganistanie pozostaje od samego początku nieznany – bo opowieści, że chodzi o zainstalowanie w tym kraju demokracji można spokojnie włożyć między bajki. Kto by na demokrację wydawał 300 milionów dolarów dziennie – a tyle właśnie kosztuje afgańska operacja tylko Amerykę – nie mówiąc o innych krajach członkowskich NATO – w tym również o naszym nieszczęśliwym.

Ale skoro Amerykanie mają takie gusło, że muszą zainstalować w Afganistanie demokrację, to na to oczywiście nic poradzić nie można. Wychodząc z tego założenia, niektóre kraje NATO – na przykład kraje Grupy Wyszehradzkiej, a więc Słowacja, Węgry, Czechy i Polska próbują – jakby powiedział Józef Ozga-Michalski – w dymach bijących z wojny, a właściwie żadnej tam „wojny”, tylko „operacji pokojowej”, albo „misji stabilizacyjnej” w Afganistanie – bo już zaczynam się gubić, co naprawdę tam się wyprawia – otóż w dymach bijących z operacji pokojowej w Afganistanie, kraje Grupy Wyszehradzkiej próbują uwędzić swoje półgęski nie tyle ideowe, tylko państwowe.

Rzecz w tym, ze 17 września 2009 roku amerykański prezydent Obama dał do zrozumienia, że Stany Zjednoczone wycofują się z aktywnej polityki w Europie Środkowo-Wschodniej. Ponieważ natura nie znosi próżni, to puste miejsce po wycofujących się Stanach Zjednoczonych, wypełniają po swojemu strategiczni partnerzy, czyli Niemcy i Rosja. Budzi to oczywiście pewien niepokój w państwach Grupy Wyszehradzkiej, które czują, jak zaciskają się na nich szczęki imadła strategicznego partnerstwa. Dlatego przed szczytem NATO w Chicago wypracowały wspólne stanowisko: gotowe są trzymać swoje dzielne wojska w Afganistanie ile tam będzie trzeba – bo któż może wiedzieć, kiedy nad tym całym Afganistanem zaświta w końcu jutrzenka demokracji, a zwłaszcza – czy będą tam wtedy jeszcze jacyś wyborcy zdolni o własnych siłach pójść do głosowania, by wybrać Umiłowanego Przywódcę – ale za to oczekują, to znaczy – dopraszają się łaski, by Stany Zjednoczone powróciły do aktywnej polityki w Europie Środkowej.

Czy te oczekiwania zostaną spełnione? Tego oczywiście nie wiemy, bo gdybyśmy już dzisiaj takie rzeczy wiedzieli, to żaden szczyt w Chicago nie byłby potrzebny – natomiast warto zwrócić uwagę, że spełnienie przez Stany Zjednoczone tych oczekiwań wymagałoby jeśli nie rewizji, to w każdym razie – nowej interpretacji ustaleń poprzedniego szczytu NATO w Lizbonie, na którym proklamowane zostało strategiczne partnerstwo NATO – Rosja. Nie jest chyba dla nikogo zagadką, że Rosja, jako strategiczny partner NATO,
żadnego powrotu Stanów Zjednoczonych do aktywnej polityki w Europie Środkowej nie potrzebuje i nawet daje do zrozumienia, że w razie potrzeby może sama taką politykę zainicjować. Zatem przed szczytem NATO w Chicago trzeba postawić fundamentalne pytanie: czy Stany Zjednoczone wyżej ocenią strategiczne partnerstwo NATO z Rosją, czy też wezmą jednak pod uwagę oczekiwania krajów Grupy Wyszehradzkiej.

 

Mówił Stanisław Michalkiewicz

drukuj