fot. PAP/Eugene Titov

[TYLKO U NAS] Prof. M. Ryba o akcji #ToNieNaszaWojna: Każda wojna, która toczy się bezpośrednio u naszych granic, jest naszą wojną. Jeśli ktoś tego nie rozumie, to niczego nie rozumie z geopolityki

Każda wojna, która toczy się bezpośrednio u naszych granic, jest naszą wojną. Równie dobrze możemy sobie wyobrazić jakikolwiek niepokój na Słowacji, w Czechach, a nawet w Niemczech, na Białorusi czy Litwie. To zawsze będzie nasza wojna. Jeśli ktoś tego nie rozumie, to niczego nie rozumie z geopolityki. To nie są czasy pierwszych wieków średniowiecza, kiedy można było nie wiedzieć, co się dzieje u sąsiada (…). Dzisiaj, jeśli weźmiemy przykładowo szybkość lotu rakiety czy samolotu, to są to minuty w sensie odległości. To jest tak blisko, że jeśli ktoś nie tworzy sobie stref bezpieczeństwa w tzw. buforach, to jest samobójcą i chce zaprosić ewentualnego agresora, i chce rozstrzygać bitwy pod Warszawą, a nie pod Kijowem czy Charkowem. Trzeba się uczyć trochę historii. Jeśli przegraliśmy na Zaporożu albo pod Wilnem, to potem mieliśmy wojska pod Warszawą. Tak było w historii – mówił prof. Mieczysław Ryba, historyk, politolog, w programie „Polski punkt widzenia” na antenie TV Trwam.

Joe Biden, prezydent USA, zamierza odwiedzić Polskę. Choć nie znamy jeszcze szczegółów wizyty, to spekuluje się, iż przywódca USA odwiedzi nasz kraj pod koniec lutego. [czytaj więcej]

– Wizyta Joe Bidena będzie manifestacją wagi, jaką Stany Zjednoczone przywiązują do tego, co dzieje się w naszym regionie, zwłaszcza gdy mówimy o wojnie na Ukrainie. W całej tej układance Polska ma wyjątkową rolę, bo musimy pamiętać, że mija niespełna rok od wybuchu wojny, a prezydent największego mocarstwa na świecie już drugi raz będzie wizytował nasz kraj. To nie jest przypadek. To w ogromnej mierze pokazuje, jaką rolę w tej chwili odgrywamy i jaką możemy odgrywać, gdy wojna się skończy – wskazał prof. Mieczysław Ryba.

W przestrzeni medialnej pojawiła się akcja sugerująca, że konflikt na Ukrainie nie jest naszą wojną i nie powinien nas on obchodzić.

– Każda wojna, która toczy się bezpośrednio u naszych granic, jest naszą wojną. Równie dobrze możemy sobie wyobrazić jakikolwiek niepokój na Słowacji, w Czechach, a nawet w Niemczech, na Białorusi czy Litwie. To zawsze będzie nasza wojna. Jeśli ktoś tego nie rozumie, to niczego nie rozumie z geopolityki. To nie są czasy pierwszych wieków średniowiecza, kiedy można było nie wiedzieć, co się dzieje u sąsiada (…). Dzisiaj, jeśli weźmiemy przykładowo szybkość lotu rakiety czy samolotu, to są to minuty w sensie odległości. To jest tak blisko, że jeśli ktoś nie tworzy sobie stref bezpieczeństwa w tzw. buforach, to jest samobójcą i chce zaprosić ewentualnego agresora, i chce rozstrzygać bitwy pod Warszawą, a nie pod Kijowem czy Charkowem. Trzeba się uczyć trochę historii. Jeśli przegraliśmy na Zaporożu albo pod Wilnem, to potem mieliśmy wojska pod Warszawą. Tak było w historii – podkreślił historyk.

Gość TV Trwam zwrócił uwagę, że akcja #ToNieNaszaWojna wpisuje się w rosyjską narrację zmierzającą do osłabienia wsparcia na rzecz Ukrainy walczącej z najeźdźcą.

– Kiedy Rosja zaoferowała nam coś sensowego po katastrofie Smoleńskiej? Może wtedy, gdy manipulowała przy wyjaśnianiu katastrofy albo bezcześciła zwłoki naszych mężów stanu? Przypomnijmy sobie te rzeczy. Ci, którzy kreślą wizję porozumienia z Rosją, nie mają pojęcia, o czym mówią. Jedyna oferta, jaką Rosja stawiała na stole, dotyczyła Niemiec i Francji, ale nie Polski. Tutaj nawet nie ma dyskusji, że możemy alternatywnie porozumieć się z Rosją i mieć z nią spokojne granice – mówił profesor.

Ludzie głoszący poglądy wpisujące się w rosyjską narrację powołują się na pojedyncze przypadki złego zachowania uchodźców z Ukrainy, aby przekonać Polaków, że Ukraińcy są źli i nie powinniśmy im pomagać.

https://twitter.com/PrawaStronaa/status/1622720467646783488

https://twitter.com/mic_marek/status/1621191431854460933

– Gdybyśmy mieli nie tyle uchodźców z Ukrainy, ale np. z Gdańska we Wrocławiu albo z Wrocławia, którzy byliby w Lublinie, to po jakimś czasie wszyscy bylibyśmy tym zmęczeni i zauważylibyśmy, iż wśród uchodźców są ludzie źli, wykolejeni albo niewdzięczni. Takie jest życie. Wszyscy doskonale wiemy, jak wyglądają relacje międzyludzkie, że nie wszyscy są wspaniali. Jeśli ktoś nie jest infantylnym dzieckiem, które patrzy na rzeczywistość w sposób nierealny, to dostrzeże, że takie rzeczy się zdarzają. Niestety, to jest pewien trud, który ponosimy. Przypomnę tylko, iż alternatywą jest to, że będziemy mieć wojnę u siebie. Jeśli ktoś chciałby prowadzić politykę w ten sposób, to jest to polityka samobójcza – zaakcentował politolog.

radiomaryja.pl

drukuj